o matkokochana xdd co to za ludzie ;d siedziała sobie tutaj na plaży i rozmyślała na temat dzisiejszego dnia. nie paliła papierosków, bo jej się nie chciało ale jako że moje postaci często jedzą sobie żelki więc zajadała się nimi z ogromną chęcią i patrzyła na wszystkich ludzi. może piła piwo!

ja z żelkami kojarzę paddy z berlina, pewnie też była twoja. mam wrażenie, że cię już o to pytałam. no nic. tęsknię za berilnem tak trochę, mam sentyment, to moje pierwsze forum </3 julien pewnie szukał tutaj jakichś fajnych dziewcząt, albo nie wiem, ale chyba nie chłopaków. siedział na plaży i grał w tetrisa na gameboyu, bo był dużym dzieckiem, na dodatek trochę mu się nudziło, a nie chciał tu zasnąć, żeby go nie okradli, nie podrzucili mu dziecka, ani nie zakopali w pięciometrowym dole.

żelki luw i berlin też był fajny :d
to by było zabawne całkiem gdyby jakoś tak właśnie go zrobili. uśmiechnęła się do siebie kiedy w końcu znalazła jakiegoś fajnego faceta, wszędzie było pełno dzieciaków i nic więcej więc to był plus tego że właśnie oni tam się znajdowali. postanowiła że do niego kiedyś podejdzie, znaczy kiedyś, właściwie to teraz. usiadła sobie obok niego i zajrzała mu przez ramię - co robisz, co? - zapytała się go z uśmiechem, bo to była pozytywnie nastawiona kobieta do świata przecież!

w ogóle, na berlinie miałam kristen stewart, bo miałam fazę na zmierzch... i tutaj się nadaje grupa z facebooka: 'co roku kiedy patrzę na siebie sprzed roku, odczuwam wstyd i zażenowanie' </3
pewnie też miał ją na oku, że tak powiem, chciałam napisać na celowniku, ale to jednak głupio trochę brzmi. uśmiechnął się, bo obiecał sobie, że to ostatnia partyjka w tetrisa i do niej podejdzie. nie zdążył jednak, jak widać. - gram. znaczy właściwie już skończyłem. chcesz? to tetris - powiedział i położył jej swojego gameboya na kolanach, a sam położył się na piasku. - jestem julien - rzekł, bo uznał, że tak wypada. pewnie miał zajebisty francuski akcent <3

a no tak, pamiętam </3 znaczy w sensie że postać pamiętam, żeby nie było!
przygryzła wargi, pewnie miała fazę na tetrisa kiedyś i od razu go rozwali! wszystko umiała w trymiga zrobić, nie sprawiało jej to żadnego problemu więc dlaczego nie miałaby w to zagrać. okej, więc zaczęła grać - a ja jestem danielle i miałam kiedyś takiego gameboya i grałam bardzo często w tego właśnie tetrisa... o patrz, nawet bardzo dobrze mi idzie. możemy w sumie założyć jakiś fanklub tetrisa, myślisz że sporo ludzi by się na to zapisało? - zapytała się, oblizując się i grając dalej.

to była masakra, muszę poczytać swoje posty tamte, może w końcu te, które piszę teraz, nie będą m się wydawały takie tragiczne...
- czy ja wiem? moi znajomi uważają, że tetris jest dla nudziarzy, więc chyba jestem nudziarzem... ale gram w to rzadko, wiesz. najczęściej nie mam czasu, albo mam lepsze zajęcia - wzruszył ramionami. pewnie te lepsze zajęcia to granie na xboxie, albo ps3... - nieźle ci idzie - pochwalił ją, zaglądając jej przez ramię. - no fajnie, pobijesz mój rekord na moim własnym gameboyu - zaśmiał się. - a poza graniem w tetrisa, co robisz?

- poza graniem w tetrisa studiuję sobie spokojnie na pierwszym roku i chyba to tylko tyle z mojego ciekawego życia. chodzę na koncerty, bawię się jak każdy normalny student, dzieci jeszcze nie mam ani tym bardziej męża, o chłopaku już nie wspomnę.. to chyba tyle, jestem danielle i jestem z monachium... - powiedziała i spojrzała się na niego, bo właśnie wygrała i przebiła jego własny rekord - widzisz widzisz, właśnie przegrałeś z dziewczyną, czy to nie fajne?- roześmiała się w głos i spojrzała się na niego. przypominam że freja ma tatuaże fajne, a poza tym ten.. danielle była strasznie puszczalską dziewuszką. a nieważne. przyjrzała się mu - chcesz piwa? - zapytała się go.

spoko, mogą się przespać jak chcesz ;p
- każdy normalny student? moja mama uważa, że każdy normalny student powinien spędzać dwadzieścia cztery godziny na dobę na nauce, ale ja na szczęście nie podzielam jej zdania. z monachium? byłem kiedyś w monachium przez całe wakacje, całkiem fajnie tam jest - powiedział i poczochrał włosy, wytrzepując z nich piasek, bo właśnie powrócił do pozycji siedzącej. - ale ogólnie to pochodzę z bordeaux, jeśli chciałabyś wiedzieć. w st. tropez mieszkam od niedawna - wzruszył ramionami. - nie chcę, dzięki.

okej xd
- fajnie, jesteś francuzem, moja matka była francuzką, znaczy moja biologiczna matka. wychowywał mnie ojciec, mama zmarła a macocha mnie nie chciała i tak wyszło że trafiłam tutaj na studia - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do siebie oddając mu zabawkę. spojrzała sie na niego i tylko uśmiechnęła. zaraz spojrzała na zegarek - chodźmy gdzieś na lody i w ogóle... czy nie chcesz? - zapytała się go. i sori mama przyszła ;d

schował więc gameboya, nie wiem gdzie, pewnie miał duże kieszenie jak hagrid. obejrzałabym pottera w sumie. nie powiedział, że mu przykro z powodu jej mamy, czy coś, bo nie był dobry w takich pocieszeniach itd. - okej, chodźmy na lody - pokiwał głową i poszli, zaacznij <3

siedział tutaj z podkulonymi nogami i patrzyl na wode....jak na filmach.

darla lubiła plażę nocą, kiedy było pusto i cicho. przyszła więc tu dzisiaj, bo wkurzył ją adalbert i nie chciało jej się siedzieć w domu. przysiadła gdzieś na piasku i też zaczęła wpatrywać się w wodę, so romantic. dopiero po chwili zauważyła sebastiena, więc uśmiechnęła się sama do siebie i postanowiła do niego podejść. - cześć. nie spędzasz romantycznego wieczoru z żoną? - zachichotała pod nosem, ale nie jak jakaś idiotka i cmoknęła go w policzek na przywitanie.

ucieszyl sie pewnie na jej widok, bo nie widzial jej az od wczoraj. - niestety, wyrzucila mnie za domu....- powiedzial i wruszyl ramionami. - a ty co tu robisz ? nie wiesz ze plaza noca jest niebezpieczna ? - zapytal unoszac brew i tez sie zasmial, bo jedynym zagrozeniem dla niej byl on, nie no zart.

- ojej, biedaku... co przeskrobałeś? przygarnę cię do siebie na noc, jeśli chcesz - powiedziała pociesznie. do domu chyba nie miał co wracać, skoro był tam thierry i lisbeth. - nie wiedziałam, że plaża nocą jest niebezpieczna. często tu bywam i nigdy mi się nic nie stało, wiesz. pewnie w końcu będę miała nauczkę - wzruszyła ramionami. - ale dzisiaj chyba mogę czuć się bezpieczna, co? - uśmiechnęła się kącikowo i poprawiła czarny sweterek, sięgający jej do bioder.

-zobaczyla szminke na kołnierzu. - zazartowal i objal ja ramieniem. - przy mnie nie musisz sie niczego bac ! w razie czego cie obronie. - powiedzial i cmoknal ja w skronie jesli dobrze mowie ze to to, przelaczylam sie juz na wakacje i nie mysle.

- no tak, to pewnie moja. przepraszam, zniszczyłam ci małżeństwo - westchnęła ciężko, ale pewnie jednak żartowała. - wybaczysz mi to kiedyś, co? - zapytała i rozejrzała się. pewnie jej wzrok napotkał jakąś obmacującą się parę kilkanaście metrów od nich. zaśmiała się na ten widok, uznając to w myślach za całkiem urocze. - okej, chociaż myślę, że nie będziesz mnie miał przed czym bronić. ewentualnie przed komarami...

-jasne juz ci wybaczylem ! to znaczy zaczalem wybaczac ale skoncze jak mnie przenocujesz. - powiedzial i sie zasmial, bo prawda byla taka ze jego jakis braterski zmysl wyczuwal ze nie powinien wracac do domu. - komary tez sa grozne. - dodal smiejac sie. - tak wogole to pomogla bys mi cos wybrac dla freji ? jutro ma osiemnastke.

- no wiem, że są groźne, dlatego masz mnie przed nimi bronić, rycerzu - uśmiechnęła się wesoło. - hm, no nie wiem. ja zawsze mojej siostrze kupowałam albo biżuterię, albo jakieś płyty. nie mam pojęcia, co mogłoby się spodobać frei, nie znam jej - przyznała szczerze. - nie wspominała ostatnio, że chciałaby coś dostać? poza tym, jutro jest impreza, a ty jeszcze nie masz prezentu? - zaśmiała się znowu. ona pewnie nie przyjdzie, bo nie znała frei i było jej głupio.

zmarszczyl brwi. - zapomnialem....a co myslisz ze jutro nic nie znajde ? - zmartwil sie bo nie chcial zawiesc freji. - a ty bedziesz tam ? - zapytal, zapominajac calkiem o sprawie prezentu, mial czasem bardzo slaba pamiec ;/

- pewnie znajdziesz, ale radzę ci wcześnie wstać. nie, nie będzie mnie tam - powiedziała, wzruszając ramionami. - nie znam frei, więc głupio mi tak się tam nagle wpakować. poza tym, też nie mam prezentu, a najpewniej będę spała do południa - przyznała i pociągnęła nosem, bo było jej chłodno. a tak prawdę mówiąc, to nie wiem, czy ja na tą imprezę zdążę i między innymi dlatego jej nie będzie.

okej ale jak bys byla to.............-idz ze mna ! pomozesz mi wybrac prezent i powiemy ze to od nas dwojga. - zaproponowal i przytulil ja. - hmmm jestes chora ? - zapytal bo dla niego pociaganie nosem oznaczalo chorobe ! - moze powinnas wrocic do domu, razem ze mna oczywiscie !

- no co ty, jeszcze pomyślą, że jesteśmy razem, albo coś... nie chcę, żeby tak myśleli, póki co przynajmniej. przepraszam - westchnęła. - ale pójdę z tobą po prezent - zgodziła się, a potem poszli do niej spać, bo ja też lecę. i rano pewnie kupili frei jakiś prezent!

Ok leżała na plaży, bo był całkiem upalny dzień, a ona naprawdę nie miała nic innego, lepszego, ciekawszego do roboty. Nie czytała żadnej gazety czy książki, bo szczerze mówiąc to nie lubiła czytac. Oczy męczyły jej się po dwóch linijkach.

thierremu nigdy się oczy nie męczyły, bo często wymieniał stare na nowe, a ponadto nosił okulary przeciwsłoneczne na ryjku i czasem je sobie opalał na twarzy. szedł brzegiem moża, jedząc jakiegoś loda truskawkowego na patyku, a potem zatrzymał się i zastanawiał, gdzie by tu się rozłożyć ze swoim recznikiem. wybrał miejsce obok eli, rzucił ręcznik na piach i zdjął koszulkę, prężąc się jak jakiś nie wiem...