First topic message reminder :

- to tobie nie wychodzi ja jestem w tym doskonała - puściła mu oczko i zaraz oblizała wargi, całkiem seksownie jak na nią przystało. przeczesała palcami jego włosy -chcesz pić wino, okej możemy pić wino całkiem dobre wino -pokiwała głową - szkoda że już nie gramy, to taka fajna gra jest i taka długa i kocham cie rozpraszać - wymamrotała w jego usta ale go jeszcze nie pocałowała. było całkiem seksownie, ale miał mało wygodne i kościste kolana xd

- no ale właśnie mnie rozpraszasz i w końcu się oboje połamiemy i będzie niefajnie i niemiło - powiedział i podszedł do barku, skąd wyjął butelkę wina z jakiegoś miłego rocznika oraz kieliszki z szafki nad barkiem, a właściwie to lampki. otworzył butelkę i wlał wina do obu kieliszków mniej więcej po równo, po czym usiadł na sofie i podał jeden danielle, a z drugiego sam upił sporego łyka.

-ale chętnie sie z tobą połamię - wymamrotała do kieliszka i teraz napiła się trochę wina - i nie bawię się tak, zaraz będe musiała iść spać bo przecież muszę jutro rano wstać, zrobić śniadanie wyjść pobiegać i dać na siebie popatrzeć facetowi z naprzeciwka który wyraźnie leci na moje cycki i kiedy biegam ciągle się na mnie gapi nawet przed rozgrzewką - powiedziała spokojnie i teraz spojrzała się na zegarek i napiła wina, ciekawa była czy będzie zazdrosny

- ale przecież nie przegrałaś, nikt nie przegrał, przestaliśmy po prostu grać - wzruszył ramionami. - więc śniadanie zrobimy razem, jak wstaniemy, a bieganie ten raz możesz sobie odpuścić. i nie zwracaj uwagi na tego faceta - skrzywił się nieznacznie. - nie wiem, czy tak chętnie się ze mną połamiesz... będziemy leżeć na wyciągach - zaśmiał się.

pogadali i poszli spać bo ja niestety idę i może będe jutro :<

dobranoooc

siedziała gdzieś na którymś z kolei parapetów i paliła papierosa. smutno jej było z powodu takiego że jutro będzie o rok starsza, huh.

julien nie wiem, co robił, pewnie przysypiał już trochę, ale to nic. na razie siedział na kanapie i obserwował ją kątem oka, nie palił, ale za to jadł jakąś sałatkę made in on sam i przyglądał się to jej, to potterowi, bo leciał w telewizji... xd

pozdro potter przegrał z nią xd no cóż takie czasy kochanie takie czasy. nic nie mówiła, nie miała ochotę na mówienie tym bardziej że godzina się zbliżała taka że niedługo będzie miała urodziny. urodziła sie tuż po północy, cóż, zawsze pamiętała że była dzieckiem ze zdrady, to ją dołowało. i brak mamy. siedziała więc taka sierotka mała i gapiła się w okno. nic nie widziała, tylko ciemność i gwiazdy.

- co ci jest? - zapytal, kiedy tak milczala dluzsza chwile. zaczal sie zastanawiac, czy zrobil cos nie tak, ale pewnie nie, bo juz sie ze soba przespali dzis, a wczesniej zrobil jej kolacje i kupil dobre wino, wiec nie wiedzial, o co jej chodzilo, nie myslal o tym, ze czula sie staro, bo czemu xd

spojrzała na niego i westchnęła ciężko. oblizała usta, smakowała winem i papierosami, przeplatając sie gdzieś z ustami juliena. pewnie też nim pachniała, jak słodko. - nie wiem, mam urodzinowego doła dzisiaj. zawsze tak mam, brakuje mi tylko mamy. zawsze w każde urodziny myślę o tym jak to było i w ogóle. bardzo mi przykro że nie mam jej przy sobie a tata nawet w moje urodziny stara się mi to zrekompensować. nieważne, oglądaj dalej - powiedziała i zgasiła papierosa.

- nie ogladam - powiedzial, bo znal ten film niemal na pamiec, pewnie mlodsza siostra zmuszala go do ogladania, czy cos... - kurcze, ale przeciez to fajnie miec urodziny, dostajesz prezenty, imprezujesz i w ogole - stwierdzil. - no a mama... hm, teraz masz nowa mame... - mruknal niepewnie.

- nie - wymamrotała w okno, jutro pewnie będzie miała lepszy humor ale jak na razie siedziała cicha i taka znużona. nie miała ochoty mieć macochy w jej wieku i to jeszcze która była ładniejsza od niej. spojrzała na niego i przygryzła wargi - huh, nieważne, jutro będzie lepiej. tak myślę - oblizała wargi - o której jutro wylatujemy? - zapytała go, zaraz przenosząc się do niego na kanapę i przytulając się do niego jak jakaś kotka.

- o jedenastej - powiedzial. - wiec musimy rano wstac, zanim sie ogarniemy i dostaniemy na lotnisko, to troche minie... - zauwazyl i objal ja ramieniem, calujac w skron. - nie martw sie juz tak, co?

- tym bardziej że to tobie schodzi dłużej w łazience - zauważyła sprytnie i uśmiechnęła tylko. przyjrzała mu się z zaciekawieniem - ale zawsze mam taki cholerny kryzys. z resztą też myślę ciągle o tym że z dwa tygodnie cię nie będzie w st tropez a ja będę tutaj sama z ojcem i jego żoną i w ogóle będę musiała z nimi zamieszkać. nie mówiłam Ci tego, bo nie było okazji. z resztą ojciec na stare lata woli mnie mieć przt sobie nie wiem po co - westchnęła.

- za miesiac - poprawil ja. - poza tym mowilem, ze mozesz jechac ze mna, jesli chcesz... poznasz moich rodzicow i siostre - usmiechnal sie milo. - i wcale nie zajmuje mi w lazience wiecej czasu niz tobie, siedzisz tam prawie godzine, a ja tylko polowe... albo polowe polowy.

- nie! - obruszyła się i spojrzała gdzieś w bok. nawet nie wiedziała ile siedzi w łazience, może faktycznie siedziała tam bardzo bardzo długo ale zawsze to jej się wydawało że to on tam tyle siedzi a nie ona. z resztą i tak się tym nie przejęła teraz. przygryzła wargi i zabrała się za jego sałatkę. smakowała jej, tak samo jak dzisiejszy całkiem namiętny seks bo się nie mogli sobą nacieszyć w łóżku i wszędzie dookoła xd - okej mogę pojechać - powiedziała spokojnie - mam zdjęcia, pokażę ci przyszłą teściową - zaśmiała się

- no dobra, pokaz - choc w sumie nie chcialo mu sie patrzec na tesciowa, moze bardziej na danielle, ale to nic, przystal ochoczo na jej propozycje, czekając az przyniesie skądś tam zdjecia, a sam przez ten czas wyłaczył telewizor.

zaraz poszła i podarowała mu kilka zdjęć gdzie była ona, tata i chantelle. stały sobie obejmując sie, tata oczywiście obejmował chantelle i to bardzo tak ciasno ale danielle też. uśmiechali się wszyscy, nawet danielle polubiła trochę przyszłą żonę swojego taty tym bardziej że będzie musiała z nią się podzielić wszystkimi pieniędzmi które odziedziczy - proszę, tutaj jest ona, to jest mój tata. wszyscy mówią że jestem podobna do niego - zauważyła

ojejciu, nie moge ogarnac, więc pewnie zorientował się że chantelle to jego byla i zaproponował żeby poszli spac! soori.

i nawet czekała rozmawiając z panią spod ósemki!

denerwuje mnie ta czcionka, bo skraca moje posty, które i tak są nieprzyzwoicie krótkie ;c poza tym i tak jej nie lubię. julien skończył właśnie przyrządzać kanapki i kakao, kiedy usłyszał pukanie do drzwi, więc poszedł otworzyć. - cześć - pocałował ją w czoło. - wejdź - powiedział i wymamrotał jakieś 'dobry wieczór' do sąsiadki.

- miła kobieta, bardzo panią lubie. właściwie przepraszam, mia jest bardzo kochaną osobą. jutro się spotkamy, obiecuję przyjde do pani i zagramy w jakieś bingo - powiedziała z uśmiechem do pani i jak na razie weszła do środka. uśmiechnęła się do siebie i pocałowala go w usta - stęskniłam się - wymamrotała i zamknęła drzwi

- masz nową przyjaciółkę? - zaśmiał się, bo owa sąsiadka miała blisko siedemdziesięciu lat, a nie wiedział, że danielle potrafi dogadać się z ludźmi w tym wieku. - ja za tobą też - pocałował ją i pociągnął za nadgarstek do kuchni. - chodź, bo kakao wystygnie. kanapki już też czekają.

- ona jest taka kochana, wiesz? - miała syndrom mamusi, zmarła przecież jej matka, więc poszukiwała zastępczej matki jak na razie. chantelle już jej szukała, dzwoniła właśnie ale ona wyłączyła telefon i zrobiła to samo z telefonem juliena - jej ale fajnie... kakao i kanapki, mogę tak codziennie do ciebie przychodzić - zauważyła