- podoba mi się helena. możesz mi tak mówić. nie są one jakieś zatrute? tak jak na przykład w pierwszej części piły? - zapytała, uśmiechając sie z przekorą już jednak i wzieła papierosa, obejrzała go tak dla jaj ze wszystkich stron i wsuneła w usta. - to nie ma być jakaś zemsta? ...

- są. każde papierosy to trucizna - zauważył i położył paczkę gdzieś pomiędzy nimi a potem podpalił im obojgu owe papierosy jakąś ładną i miłą zapalniczką. - ale tak na serio to nie mam zamiaru się na tobie mścić. powinnaś się cieszyć, że nie popadam na twój widok w furię i staram się być miły... to powiesz mi jak masz na imię? margaret? lilianne? angelina?

- helena - powiedziała i rozesmiała się. - naprawdę. helena. sorry, ale mnie to śmieszy - roześmiała się jeszcze raz i położyła sie na brzuchu, bo na plecach cieżko się pali papierosy, jak jeszcze pety lecą na twarz, bo sie zapomniało strzepnąć, to nic tylko pogratulować sobie xd... - okay, więc to pewnie twój powolny plan uśmiercenia mnie fajkami. czekasz, aż dostanę raka...

- prędzej sam dostanę raka, palę jakieś dwie paczki dziennie, poważnie, palę jak smok - wymamrotał i westchnął ciężko. - ale na coś trzeba umrzeć, prawda? więc co tam - wzruszył ramionami. - nie pasuje mi do ciebie imię helena. jesteś francuzką? - zapytał, choć trochę na francuzkę mu nie pasowała, a ja nie pamiętam z wizytówki kim była.

okej, niech będzie holly, bo ostatnio nią mało gram. mimo upału, pewnie mniej więcej takiego jak u mnie, holly postanowiła nie siedzieć w domu. miała ochotę się opalić, bo zaczynała jej przeszkadzać jej blada cera, w przeciwieństwie do mnie, bo ja dostaję furii, jak się opalę xd przyszła więc na plażę, nie do końca mądrze robiąc, bo przecież zaraz będzie południe, więc najgoręcej i tak dalej. rozłożyła na piasku jakiś kocyk i położyła się na nim, zsuwając na nos jakieś ładne, ciemne okulary. pewnie zaraz zaśnie i ją zgwałcą, albo okradną... i mogą się znać!

matthieu ktory mial ostatnio rozdarte (rodarte..) serce mial ochote porzadnie wypoczac od wszystkich znajomych ale jak zobaczyl holly ktorej nie widzial jakies 9475964 tys lat to podlecial prawie do niej i prawie rozlal piwo z sokiem ale prawie robi wielka roznice i poklepal ja delikatnie po plecach - czesc! kope lat murzynko! - spojrzal na jej opalenizne i usmiechnal sie -to byl zart! dawno cie nie widzialem, jak zycie? - mial ochtoe sie spytac o wszystko. przy okazji rozlozyl tez swoj koc czy cos tam mial

holly jeszcze nie przysypiała, ale miała zamknięte oczy, więc pewnie wyrwał ją tym z jakiegoś błogiego zamyślenia. - cześć - uśmiechnęła się na jego widok, bo faktycznie nie widzieli się miliard lat świetlnych. zdjęła okulary i usiadła na swoim kocyku, żeby pocałować go w policzek. chciała go nawet wyściskać, ale stwierdziła, że jest jednak za gorąco. - murzynko? jeszcze się nie opaliłam - westchnęła ciężko, patrząc na swoje anemicznie blade ręce. - w sumie nic nowego, to znaczy, nic wartego uwagi - wzruszyła ramionami, chociaż właśnie, że było coś wartego uwagi, bo miała złamane serduszko przez jeremiaha, który najpierw porobił jej multum nadziei, a potem przestał się do niej odzywać i nawet nie odbierał telefonów. nie chciała jednak o tym mówić, więc uśmiechnęła się tylko trochę niemrawo i zerknęła na matthieu pytająco. - a u ciebie?

matthieu sie oburzyl no - jak to nic! nie widzimy sie cale zycie prawie a ty nawet nie chcesz mi nic opowiedziec... u mnie sam zal - powiedzial - zakochalem sie ale thierry mi odbil ja. no ale juz sie przyzwyczajam ze zyje wsrod klamcow.. - pomyslal tak, i upil troche piwa i spytal sie chyba holly czy jej nie postawic takiego. podrapal sie po glowie, to jego staly element kiedy z kims gram i nogi go bolaly wiec usiadl po turecku.

pokręciła przecząco głową, na znak, że nie ma ochoty na piwo. pewnie się zaraz odwodni, a może jednak nie, bo coś tam innego miała do picia. - przykro mi - powiedziała a propos tego nieszczęśliwego zakochania, pewnie mniej więcej znała ten ból, więc tylko poklepała go przyjaźnie po ramieniu i uśmiechnęła się pociesznie. - widocznie nie była ci przeznaczona, czy coś - rozejrzała się po plaży, wyłapując kilka spojrzeń skierowanych w stronę matta. - ale chyba i tak masz branie, co? - zaśmiała się, unosząc lekko brew.

matt zdziwiony rozejrzal sie wokol... taa.. jacys faceci w czarnych obcislych majtkach sie pewnie na niego patrzyli ale usprawiedliwial sie w mysli tym ze ma piwo i moze mu tego zazdroszcza - no co ty. ja nie mam brania, jakbym mial to bym chodzil teraz z kazda laska codziennie - powiedzial zalamany troche - pewnie nie byla, ale mam cos do niej i trudno mi sie bedzie od tego uwolnic. zal mi thierrego, to taki dupek.. - powiedzial kiwajac glowa lekko. - no mow cos bo moje sprawy sa nudne. jak tam szkola? masz jakiegos chlopaka?

- szkoła? hm, raczej uczelnia. ale nie mogłeś znaleźć bardziej przerażającego tematu na wakacje. tak czy siak, chyba całkiem nieźle, w listopadzie mam swoje pierwsze przedstawienie - pochwaliła mu się, wypinając dumnie pierś xd co do drugiego pytania, zastanowiła się przez moment, ale ostatecznie jednak pokręciła przecząco głową, składając i rozkładając swoje okulary. - nie, nie mam nikogo - wymamrotała więc tylko, wzruszając obojętnie ramionkami.

- ojej tak powiedzialem sobie. ja tam nadal chodze do szkoly - powiedzial dopijajac piwo i nie zachowal sie jak jakis wandal tylko mial zamiar potem kubek od piwa wyrzucic do kosza.. tzn wiesz o co mi chodzi gubi mi sie jezyk sorry ale nie moge sie oprzec mojej kawie bo ona tak pachnie jak seks normalnie.. i nie wiem jak pachnie seks bo wiem ze jest taka gra ze okresl przymiotnikiem kawe a taki jest seks... no niewazne xd - musimy sie umowic na kawe w tym tygodniu bo nie jestes za rozmowna - powiedzial usmiechajac sie - polozmy sie plackiem i nasmarujmy sie kremem! - zaplanowal sobie, ale ciekawe czy holly sie zgodzi

- a myślisz, że na kawie będę bardziej rozmowna? - uniosła lekko brwi. - okej, możemy, ale potem pewnie się stąd nie ruszymy, jak nas spali słońce - ostrzegła go i wyciągnęła z jakiejś fajnej, plażowej torebki krem z filtrem, czy coś tam. - tylko ostrożnie, bo mnie pieką plecy, chyba wczoraj zasnęłam na balkonie - pożaliła mu się i położyła się z powrotem na kocyku.

- no mam nadzieje... chyba ze mi nie ufasz.. przebiore sie za twoja przyjaciolke i wszystko mi powiesz...okej? - powiedzial dosc powaznie i zrozumial to co holly powiedziala - dobrze to moge cie za darmo wymasowac, bo plecy na pewno cie od slonca nie bola bo jestes blada jak sciana to pewnie hardkorowo spalas.. - rozlozyl na czynniki pierwsze i nasmarowal ja i tak lezeli plackiem do ktores tam godziny a ja juz lece, niestety moze wieczorem jeszcze pogramy : *

dzisiaj doszłam do wniosku, że jak nie lubię morza, tak chciałabym teraz na nim być, bo tam chyba aż tak nie praży... więc sarah przyszła z zamiarem obejrzenia sobie zachodu słońca, siedziała na jakimś kocyku, wpatrując się w horyzont i zastanawiała się, do jakiego klubu się dziś wybrać, bo przecież nie będzie oglądała zachodu słońca całą noc.

pomyśl sobie o tym przyjemnym chłodku, który ja teraz mam na dworze! wiaterek i dwadzieścia trzy stopnie w bielanach wrocławskich podbijają świat. aaron właściwie spacerował sobie tędy i myślał o tym, że właściwie to chciałby mieć psa, z którym chodziłby po plaży, a tak to miał tylko paczkę fajek. zauważył sarah i zastanawiał się, czy ona go też już widziała i czy zarejestrowała fakt, że on na nią patrzył, bo w takim razie musiał podejść.
- cześć - powiedział do niej, stojac w odległości dwóch-trzech metrów.

właściwie to go nie zauważyła, dopóki się do niej nie odezwał, bo wpatrywała się gdzieś tam w niebo. - cześć - odparła więc, trochę niepewnie, bo po wczorajszym wieczorze jeszcze gorzej czuła się w jego towarzystwie. na dodatek pewnie, kiedy się obudziła, to już go nie było. przestała patrzeć w niebo i przeniosła trochę niechętnie wzrok na aarona, poprawiając ramiączko jakiejś ładnej, delikatnej sukienki. - co słychać?

no tak, to całkiem jasne, że zwiał, w końcu nie chciał emocjonalnych gadek, kiedy rozpraszałaby go jeszcze tymi wszystkimi swoimi wdziękami w łóżku, żeby go dekoncentrować i żeby jej ulegał i w ogóle. albo żeby płakała, żeby jej ulegał. albo krzyczała. chryste, tyle było tych okropnych opcji.
- mhm, nic szczególnego. właśnie odbywam spacerek brzegiem morza. romantycznie, bo z fajkami - uśmiechnał się.

- huh, no tak, bardzo romantycznie - przyznała, ale jednak żartobliwie. uśmiechnęła się mimo to, całkiem uroczo, ale powiem ci w tajemnicy, że wcale nie chciała go tym uśmiechem rozczulać, ani też krótką sukienką, ani niczym innym. doszła do wniosku, że aaron nie był jej pisany i że powinna sobie dać z nim spokój. przyjaźń też nie wchodziła w grę, ale skoro za parę dni wyjeżdżała, to mogła z nim jeszcze od czasu do czasu porozmawiać xd

bynajmniej nie rozczuliłaby go niczym, ale bardziej sprowokowała. musiałby być w niesamowicie dobrym nastroju, nastawiony na lowelowelowe i po wieczorze spędzonym na słuchaniu briana adamsa, by cokolwiek zdołało go rozczulić. ostatnio tak dooobrze wdał się w rolę chuja, że zapomniał aż, czy gra dobre kwestie...
- nie masz nic przeciwko, jeśli się dosiądę? - tak naprawdę chciał zwiewać, ale pomyślał, że wyglądała seksownie na tym piasku. i że miała ładne kolana i ramiona.

w pierwszym odruchu chciała powiedzieć, że oczywiście, ma przeciwko bardzo dużo, ale ostatecznie pokręciła tylko przecząco głową. - nie, w porządku - powiedziała, przesuwając się trochę na swoim niewielkim kocyku, żeby zrobić mu miejsce, chyba że chciał mieć potem wszędzie piasek. właściwie to była na siebie wściekła za wczoraj, że dała mu się po raz kolejny wykorzystać, ale nie umiała mu nie ulegać.

w zasadzie powinna mieć pretensje sama do siebie, bo on jakoś specjalnie jej nie błagał, żeby mu się oddała, a wręcz przeciwnie, był zaskoczony jej uległością, kiedy już przyszło co do czego, poza tym werbalnie sama zaproponowała, by poszli do łóżka. on się zgodził i rzecz była prosta jak drut, ale porównanko taktowne... usiadł obok niej na kocu i stykali się ramionami. zapalił papierosa i w sumie nic nie mówił, mrużąc oczy i patrząc na morze.

no więc właśnie do siebie miała pretensje i na siebie była wściekła. chociaż na niego trochę też, bo gdyby nie on, to pewnie do niczego by nie doszło. w każdym razie, skoro nic nie mówił, to ona zbytnio też nie wiedziała, co powiedzieć, a ta cisza wydawała jej się być strasznie niezręczna. wyciągnęła nogi przed siebie, przyglądając się jakiejś zakochanej parze kilka metrów od nich. pewnie im zazdrościła ;/ xd

on miał taki pretekst oczywiście, że palił fajkę i był tym bardzo zajęty, więc nie musiał sie odzywać. w ogóle nie miał pojęcia, po jakie licho się przysiadł, było mu głupio teraz wstać i zostawić sarah, pewnie zrobiłoby jej się przykro. ale o czym mieliby z drugiej strony rozmawiać? zgasił w końcu papieroska o piasek i pochylił się w stronę sarah. pocałował ją w ramię.

zmieszała się lekko. nie wiedziała, czemu to robił, skoro według niej, nie miał już do takich rzeczy prawa, co nie zmienia faktu, że zdawało jej się to całkiem miłe. przeniosła więc wzrok na niego, patrząc na niego pytająco. - co ty robisz? - zapytała cicho, rumieniąc się nawet trochę, co było pewnie widać, bo nie była zbytnio opalona. ale miała nadzieję, że ciemność to zamaskuje!