on robił różowe słonie z dymu bo był od niej jeszcze zdolniejszy. - no pewnie, że fajnie! ale nie mysl, że wtedy robiłbym za ciebie zakupy i słał ci łóżko - pokręcił głową i roześmiał się do nieba, która wydawało mu się teraz jakieś takie.. ładne! nie ma to jak upiekszajace rzeczywistosc wlasciwosci skrętów. podrapal sie po brzuchu, bo w zasadzie byl glodny, ale nie burczało mu (jeszcze) w brzuchu.

roześmiała się i spojrzała sie na niego. wydawał się jej być teraz zabójczo przystojny i miała na niego ochotę ale zachowała to dla siebie. nie żeby jeszcze wcześniej nie był przystojny, ale wszystko jej teraz wydawało się jej takie kolorowe i fajne. jak tęcza, którą widziała nad jego głową - ale czy ja powiedziałam coś o zakupach? wystarczy że kilka razy pójdziemy na plaże podziwiać piękną tęczę i kolorowe chmury - oblizała wargi i teraz poczuła się taka odprężona.

- nie ma żadnej tęczy, zooey, wytrzyj oczy - powiedział, usmiechając się do siebie, a potem przymknął oczy, żeby zaraz je otworzyć, podniósł się trochę, przewrócił się na bok i oparł na swoim łokciu, żeby popatrzeć trochę na zooey. - jesteś strasznie ładna - uznał calkowicie szczerze i trochę dobitnie. pewnie sądził, że zooey nie była świadoma swojej niezwykłej urody...

może i nie była, bo zooey to taka mała słodka i niewinna dziewczynka która nie uważa że komukolwiek się kiedykolwiek spodoba - dziękuję, ale ty też jesteś bardzo przystojny - powiedziała z uśmiechem i przygryzła wargi. zaraz zaczęła się bawić trochę jego włosami, bo cóż, skoro już tak był blisko. poza tym on ma bardzo fajne włosy, ostatnio takie mi się bardzo podobają. przyglądała mu się tak z zaciekawieniem i bawiła się jego włosami - i szkoda że nie ma tęczy, ale za to masz ładne oczy - wymamrotała

- taaa, ty tez masz ładne oczy - powiedział, chociaż nie miał nawet pojęcia, jakiego koloru były te jej oczy, więc rzucił tylko niedopałek/niedopałka? w piach, uważając przy okazji na swój kocyk, i nachylił się nad nią, by pocałować ją delikatnie w usta. smakował nie tylko skrętem, ale tez kolą waniliową, która pił niedawno, a od której był uzależniony bardziej niż od kawy.

chyba niedopałek, oj tam z resztą xd szczerze to ona też niezbyt wiedziała jakiego koloru mial oczy,ale wiedziała że przynajmniej fajnie całował. oddała pocałunek i przyciągnęła go bardziej do siebie, bo w takiej pozycji i tak musiała się nieźle wyginać żeby go pocałować. dobrze że nie było na plaży jakiś małych dzieci czy coś takiego, jeszcze by sie małe biedne zgorszyły. z resztą, zoo wywaliła też niedopałek wczesniej, bo jeszcze by go podpaliła a to nie jest fajne. z resztą, zajęła sie jego całowaniem.

w zasadzie mogłoby być smiesznie, jakby wypaliła mu dziurę w ramieniu, a on na przykład by zemdlał i musialaby go zawozić na pogotowie, gdzie stwierdziliby, ze nie jest do końca trzeźwy i wstawiliby go do aresztu.. to znaczy niewazne! przeczesapl palcami jej włosy, które były prawie tak samo fajne, jak jego wlasne, ale oczywiscie jego wlosy>wlosy wszystkich innych ludzi na ziemi. całowal ją teraz trochę zachłanniej i uznal, ze skoro nie stawiala oporów, to moze wsunac dlon pod jej koszulke, zeby zmacac jej cycki, co uczynił.

nie miała w sumie oporu żadnego, co z tego że go nie znała i w sumie to była z lekka już niekontaktująca z otoczeniem, po prostu cieszyła się chwilą. chwilą z lambertem. wczepiła ręke w jego włosy, dobrze że nie miał peruki i nie wyrwała mu tych włosów. dobrze że to nie leena, bo mam złe wspomnienia xd nieważne. włożyła teraz ręce pod jego koszulkę i zmacała sobie jego plecy, ramiona i klatę, co jej się niezmiernie podobało. zabrała się za dalsze jego całowanie, czyli jego szyję.

zastanawiał się, jak ona miała na imię, ale uznał, że chyba sobie nie przypomni, rzucił okiem na boki, ale uznał, że nie ma ludzi, no, przynajmniej zbyt dużo, a cale szczescie kocyk miał rozłlożony w poblizu jakichś krzaków, stanowiących idealny kamuflaż. pewnie w jakims lesie sie po prostu rozłożył. uznal, że nie chce mu się nawet pozbywac tej jej koszulki i tylko sie zaczął siłować z jej spodenkami, spódniczką, czy co tam miala, zeby je z niej ściągnąć razem z jej majtkami.

w sumie gdyby nie to że dał jej skręta to też by pamiętała co robi i tym bardziej z kim jest a tak to najwyżej nie będzie pamiętała imienia. a jak się kiedyś spotkają, to może się jej przypomni, w końcu. wypadło jej z głowy, ot tak. zabrała się za jego spodnie, uznając że jednak może koszulkę zdejmie później albo i zdjęla sobie nawet teraz żeby sobie popatrzeć na jego klatę bo taką miała ochotę. nawet może sprzedała mu na niej jakiś pocałunek i malinkę. no mniejsza, zabrała się za jego spodnie, szybko jej to poszło nawet włącznie z bokserkami.

lambert nie cackał się ze ściąganiem do końca swoich spodni i składaniem ich w kosteczke, pocałował przelotnie obojczyk zooey, a potem w nią wszedł, nawet nie myslac o jakichs prezerwatywach, ani o tym, ze moglaby go zarazic jakims hivem albo jakas paskudna choroba weneryczna.

przecież od czego sa tabletki z resztą, dzieci i tak nie będziemy mieć, hm. jęknęła tylko w jego ramię i całkowicie starała się skupić na tym co robiła, czyli na jakimś całowaniu go na oślep i nawet nie myślała co dalej. po prostu, pewnie pocałuje go po wszystkim, podziękuje i tyle. może go ewentualnie zaprosić na wódkę do baru jakiegoś i pójdą do parku, w parkach się fajnie pije. ale na razie zooey skupiała sie na nim.

posuwal ja pewnie, a kiedy nieopatrznie sie na nia spojrzal i chwile sie jej przygladal z przymruzonymi oczyma zamiast zooey zobaczyl carol, wiec cicho jeknal i pewnie w tym samym momencie doszedl, ogolnie poczul, ze chyba nie powinien juz wiecej palic. w kazdym razie jak doszedl, to opadl obok niej na ten kocyk i naciągnął na swoj tylek bokserki i spodenki swoje, zeby przymknac oczy i starajac sie uspokoic oddech.

ona tez doszła, teraz ogarniając sie trochę żeby nikt niepowołany nie zobaczył jak wygląda bez spodenek. kapelusza i tak już dawno nie miała, gdzieś tam powirował. jak dobrze że nie było patroli gdzieś na plaży, z resztą zooey i tak była wystarczająco odprężona żeby teraz jakoś spójnie o czymkolwiek mówić i tym bardziej jeszcze policji. starała się teraz nie paść tam, ale skoro tak, powoli się uspokajała i teraz leżała sobie na boku przyglądając się mu.

- musze leciec - powiedzial, bo poczul nagle jakies chore wyrzuty sumienia i tego typu sprawy, wiec zerwal sie z koca, zgarnał pod pache swoja torbe z duperelami, koc zostawil (na kocu byl jego numer telefonu pewnie wiec wiesz..) a potem uciekl, czujac sie troche jak dupek.

koc i tak będzie musiała mu oddać, więc pewnie po tym jak jej uciekł, poczuła sie koszmarnie, zabrała koc i poszła do domu z nim. z kocem xd

lucas pewnie się opalał, albo i nie, bo wydaje mi się to takie niemęskie. siedział więc może po prostu na plaży, korzystając z tego, że słońce już tak nie prażyło i słuchał muzyki ze swojego fajnego ipoda, nucąc coś pod nosem. na nosie miał jakieś fajne raybany, albo coś w tym stylu i uderzał palcami w piasek w rytm muzyki napływającej z słuchawek.

leela przyszła na plażę, ale nikogo nie okradała. kąpała się w morzu gdzieś na przeciwko lucasa, a kiedy jej się to znudziło, wyszła z wody, ociekając wodą i wyglądała rpzy tym mega ładnie, a potem opadła na ręcznik lezący dokładnie vis a vis niego. nie mógł jej nie widzieć, ale ona go nie zobaczyła, bo nie wiem, miała zamknięte oczy.

on ją zauważył i pewnie momentalnie krew go zalała, bo jednak za nią nie przepadał. jak mógł przepadać za dziewczyną, która chciała go okraść... doszedł jednak do wniosku, że jest całkiem ładna, więc nie mógł sobie odmówić, żeby do niej nie podejść. - cześć - wymamrotał, siadając gdzieś obok niej i wsuwając ipoda do kieszeni, żeby mu nie ukradła...

pewnie usiadł na piasku koło jej ręcznika, bo raczej miała wąski tylko jednosobowowy i te sprawy. na początku nie zwróciła większej uwagi na to "cześć", bo w ogóle do niej nie dotarło, że ktos tak mówi, później jednak otworzyła naewet oczy, spojrzała na niego tam od siebie z dołu.
- o kurwa mać, prześladujesz mnie za karę? zamierzasz mi cos zrobic? mogłeś wzywać policję wtedy, teraz nie udowodnisz nic nikomu, słyszysz? xd

spojrzał na nią z lekkim zdezorientowaniem, bo w zasadzie nie miał chyba wobec niej złych planów, więc tylko się zaśmiał i zdjął okulary, zaczepiając je o swoją zieloną koszulkę. - nie prześladuję cię, ani nic nie zamierzam ci zrobić. chciałem wezwać policję, ale uważałaś, że nic nie ukradłaś... widzisz, może jestem zbyt naiwny - westchnął ciężko. - nawet nie wiem jak masz na imię... jestem lucas - powiedział, całkiem przyjaźnie.

- lucasie, jesteś nienormalny! - stwierdział i ze zdziwienia aż się podniosła do pozycji siedzącej, a potem przysiadła na swoich łydkach, czyli tak klęczała siedząc i wlepiała w niego zdziwione spojrzenie. wręcz wytrzeszczyła na niego oczy. - naparawdę dałeś się nabrać na to, że nic nie ukradłam? - zachichotała i zrobiła moment ciszy. - no dobra, nic nie ukradłam.

teraz się zawahał, bo widział ją drugi raz na oczy, nie wiedział, kiedy kłamie, a kiedy mówi prawdę, ale nie zauważył, żeby cokolwiek mu zniknęło. - wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu - mruknął więc tylko. - no to dowiem się, jak masz na imię, czy to tajna informacja? - zapytał i odrzucił jakimś dzieciakom piłkę, która przytoczyła się gdzieś obok nich.

- tajna. wręcz poufna - stwierdziła, że nie poda mu swojego imienia, bo nie rozumiała do końca, po co mu ono. w końcu co, zarywał do niej, chociaż okradła mu mieszkanie? jakiś totalny nonsens. westchneła pod nosem. - jeszcze jednak będziesz probował na mnie donieśc. po co ci moje dane? - zapytała super podejrzliwie.

- tak, na pewno doniosę na ciebie, mając tylko twoje imię - pokręcił głową z dezaprobatą. - po prostu chciałem wiedzieć jak się mam do ciebie zwracać i w ogóle... ale nie, to nie, spoko, najwyżej będę się do ciebie zwracał heleno, albo coś równie niefajnego - powiedział, wzruszając ramionami i zapalił papierosa, częstując ją.