- z tobą u boku? chyba nie... - chciał dodac jeszcze 'no może jak będziesz miała okres' ale to nie byłby najbardziej udany komentarz z mozliwych. - moja - nie powiedział dziewczyna ani nic, tylko moja. sam już nie wiedział dlafczgo tak mówił, ale usiłował sobie tłumaczyc że to tylko i wyłącznie gra. podszedł do niej od tyłu i złapał ja za biodra, po czym dał jej buzi w ucho.

- chryste - mrukneła i oparła się o niego tyłem, łapiąc go za dłonie i zmuszając tak trochę, by splótł je na jej płaskim brzuchu. - w sumie, romeo - zaczęła niepewnie,wgapiając się gdzieś w okno albo przez okno w krajobrazik. - nie żałuję tego, że z tobą straciłam - oświadczyła i w końcu przekręciła się w jego ramionach tak, że mogła otoczyć rękoma jego szyję i oprzeć głowę na jego ramieniu, przytulając się.

usmiechnął sie delikatnie, nawet nie do niej tylko do tej mysli - ze jednak nie załuje...
- cieszę się. to sporo dla mnie znaczy - bo w sumie znaczyło, dla niego i jego męskiej dumy. - bo jestes mądra, i kochana jesteś. więc zależy mi na twoim zdaniu i samopoczuciu. - bo kurwa, zależało mu! sam się nagle zaczął robić markotny kiedy i ona nie do końca była zadowolona.

- to wręcz zajebiście - też się uśmiechneła i też nie do niego tylko do swojej reki, która teraz miała przed oczami, dopóki ich nie zamknęła na moment, rozkoszując się chwilą i tym, jak ślicznie pachniał. potem jednak odchyliła głowę w tył i pocałowała go gdzieś w kącik ust, a potem to już wogóle wyszczerzyła do niego zęby.- mi też na twoim zalezy. ale ostatnio to ty ciągle jesteś dla mnie taki miły, że aż szok.

- w końcu któres z naszej dwójki musi - puścił jej oczo. położył jej dłoń na policzku, a potem ją po nim pogładził, zeby potem udac sie nakanapę po drodze ściągając przez głowe koszulkę i rzucając ja na podłogę. usiadł na sofie, rozwalając sie pięknie - chodź - poklepał miejsce obok siebie a potem wyciągnął rękę na oparciu, tak by zrobić dla niej miejsce w swoim ciele, tak jakby.

- okay - uśmiechneła się i spojrzała na jego rozciągniętą rękę, a potem na niego samego i na miejsce, które jej zrobił na kanapie też. stwierdziła, że lepiej go zaskoczy, wybierając innowacyjne rozwiązanie, więc podeszła do niego i siadła mu okrakiem na kolanach, bo tak jej się wymarzyło najbardziej. - jejku, masz przecudną klatę, evie ci mówiła? - zachichotała głupio, chciała mu podokuczać.

zasmiał się mruząc słodko jak dla dziewczyn oczy. w sensie dziewczyny uważały to za słodkie.
- mówiła, owszem - ucałował ją w nosek i pogładził po włosach. - ale kiedyś miałem lepszą. tylko schudłem przez to ćpanie. własnie, zaraz będę musiał wziąć trochę.. - juz go trochę nosiło, faza od kumpli zeszła mu praktycznie równo z tym jak ją zobaczył.

- nie bierz - poprosiła go, bo nie chciała, by kochał się z nią na fazie. naprawde. własciwie nie chciała go podpompowanego narkotykami, chciała mieć go takiego najprawdziwszego. - proszę, nie bierz, nie dzisiaj, proszę - oparła czoło o jego czoło, wpatrując mu się prosto w oczy, choć obraz lekko jej się zamazywał, bo były zbyt blisko jej oczu. ujeła przy tym jego twarz w dłonie i teraz wpatrywała się w niego wyczekująco.

spuścił na chwilę wzrok.
- ale muszę - powiedział patrząc jej w oczy, bo za chwilę na to sie odważył. - muszę... - to było całkiem przykre doświadczenie dla niego ,powiedziec komuś, przyznać się że tak, musi zaćpac bo inaczej nie będzie mógł normalnie myśleć. nie wierzył do tej pory że to zaszło tak daleko. a kradzieże....

przygryzła mocno dolną wargę i odsuneła się od niego trochę w tył na jego kolanach. jej dłonie z jego policzków zsuneły się na szyję, potem ramiona, zjechała nimi w dół po jego klacie i w końcu opuściła swobodnie wzdłuż boków swojego ciała.
- chyba się położę. jest póxno. i tu nie chodzi o twoje ćpanie, po prostu jest póxno - skłamała.

- kłamiesz - łatwo było to dostrzec. - kurwa, przepraszam, ale to jużczęśc mnie - złapał się za głowę. - nie umiem tego NIE robić, dlaczego miałbym tego NIE robić skoro czuje się po tym tak cudownie? poza tym jesli nie wezmę, będe cały czas myślał tylko o tym. będąc z tobą w łózku bede myslami z kieszenią moich spodni w której mam fetę. feta nie daje schiz. feta po prostu sprawia że jesteś panem swiata. po fecie byłbym lepszy w łozku niż nam sie kiedykolwiek zdazyło...- tak właśnie uwazał, chociaż bał się że po narkotykach któregoś dnia po prostu mu nie stanie. ale chciał ją przekonać i to było najwazniejsze.

- bardziej interesowałbyś mnie w łóżku nienacpany - odparła i zeszła teraz z jego kolan. czuła, że powinna była z nim porozmawiac o tym, a jednocześnie w myśl jej się wgryzło, że i tak go pewnie nie zrozumie, tak jak nie potrafiła zrozumieć go teraz. - ale nieważne. naprawdę. idę się położyć - dodała z rezygnacją i rzuciła mu trochę niepewne spojrzenie, a potem naprawdę wycofała się do sypialni i ubrała się w jakąś piżamkę nawet, składajacą się z bluzki i spodenek, po czym położyła sie do łóżka.

bił się z myślami. nie wiedział co ma zrobić. czy ona zorientuje sie że wziął? czy może nie brać? ale tak bardzo chce mu się wziąć...
w końcu wysypał bardzo mała, jak na niego kreskę narkotyku na słwany szklany blat, znalazł jakiś paragon i wciągnął to do nosa. z oczu posżły mu łzy, nic dziwnego, skoro podraznił sluzówke nosa. postarał sie pozbyć okruszków ze stołu i ruszył do sypialni.
- mogę spać z tobą, odette?

- tak - odparła cichutko, bo mimo wszystko nie potrafiła tak po prostu skreślić możliwości przytulenia się do jego ramienia. nie musieli uprawiać seksu, niczego nie musieli robić, a przynajmniej ona tak to czuła. objeła poduszkę, na której lezała, ramionami i przytuliła do niej twarz. rozpłakała się w sumie. nie mógł się zorientowac, bo było ciemno, a jej nierówny oddech stłumiła poduszka.

ale on był wyczulony na takie rzeczy. może nie do tego stopnia co jean, ale był. poczuł jak sie trzęsie.
- no co się dzieje, odette, nie płacz - połozył jej dłoń na plecach i nie do końca wiedział co robić, bo zaczynała mu się faza i zaraz zrobi sie nieco samolubny albo pierdolnie racjonalną rozkminę.

w sumie nie chodziło tylko o niego, ale o całokształt. dzisiaj czuła się paskudnie, po prostu była przewrażliwiona, nie miała okresu, a romeo ćpał, a jej na nim zalezało. i do tego ta głupia evie. fanka romea. miała ochotę pierdolnąć wszystkim, ale czula się na to za bardzo bezsilnie. kiedy poczuła, że przez tą poduszkę się udusi, odwróciła się na bok, przodem do niego, ale i tak było ciemno, spuściła rolety w oknach wcześniej i takie tam, nie mógł widzieć jej twarzy.
- nie płaczę.

- czuję przecież. łóżko się trzęsie, słyszę jak oddychasz. szybko, świszcząco, zatrzymujesz powietrze w płucach zebym nie usłyszał jak zanosisz sie płaczem, słyszę nawet jak łzy spływają ci po policzkach, poruszajac sie powoli po juz przetartej przez swoje siostry ścieżce. płaczesz, i nie rozumiem dlaczego... - powiedział wyiągając dłon po jej ręke.

- przestań pierdolić - prychneła, bo w sumie chyba ją to odrzuciło i zabrała mu rękę. nie chciala, by ją tak obnażał przed nią samą i rejestrował te wszystkie szczegóły, które chciała mieć dla siebie samej. - wiesz, dlaczego. ja pieprzę - przełkneła z pewnym turdem ślinę i skuliła się bardziej pod kołdrą.

- nie jesteś w ciąży, okej? - powiedział jej - policzyłaś cykl? to było w dni płodne - tutaj walnął mały wykładzik o cyklu menstruacyjnym kobiety, bo kiedyś był całkiem bystrym chłopcem. uczył się w szkole, a szczególnie o kobietach i ich ciałach.
i chyba nie trafił z tym szukaniem powodu, co? ale był juz naćpany, mówił dziwne rzeczy.

wysłuchała tego wszystkiego bez słowa. kiedy skończył, nie odzywała się dalej. nie miała do tego siły ani ochoty, kompletnie odebrało jej wszelką chęć do czegokolwiek i tylko nadal lezała obok, z tą różnica, że teraz żałowała pozwolenia mu spać ze sobą. wcale jej nie uspokoił.

sam nie umiał sie teraz zachować normalnie, nawet w jego głowie zrodziła sie taka mysl, ze to może źle że wziął.
- błagam, odczekaj pół godziny. nie powinienem był brac, bo z tego powodu ci przykro, ale jestem, kurwa uzależniony, ludzie uzal.eznieni juz tak mają ~~gada 10 minut usiłując ja przekonac że zaraz mu przejdzie~~ to jak?

- chcę zasnąć. blagam, zamknij ten swój ryj albo po prostu wypierdalaj na kanapę - odrzekła bardzo miło, ale przez to, że tak jej mówił i w ogóle czuła się koszmarnie, a jak powiedziała już to, co powiedziała, to już poczuła się jak najokropniejszy człowiek świata. potem odwróciła się tyłem do niego, zamknęła oczy i powoli się uspakajała. chciaa zasnąć. marzyła o tym.

- dobra - wyciągnął z torby sportowej jakis podkoszulek, coby mu nie było zimno, a torba stała na podłodze w tymże pokoju, i wyszedł. połozył sie na kanapie i wgapiał się w sufit, bo i tak nie mógł zasnąć. a teraz jeszcze to że sie na niego wkurwiła. oprócz swiadomości że jest cpunem, jeszcze to. więc zrobiło się przykro i jemu.

wcale nie poczuła się lepiej jak wyszedł. ale chyba swobodniej. usiadła na łóżku i w sumie rozpłakałą się na dobre, skoro już mogła. po ciemku doszukała się fajek i paliła sobie jedną za drugą. dokładnie wypaliła sześć, a chciało jej się jeszcze, jednak niestety fajki się skończyły. siedziała potem po turecku, bawiła sie opakowaniem, zgniotła je maksymalnie.

on miał fajki jak chciała, zresztą też zdecydował się zapalic więc zrobili z domu jeden wielki komin. kotłownię. dymownię. whatever, ale smierdziaaaało.
powoli schodziła mu juz ta faza, czuł że robi sie normalny.