tak własnie.

zapukała nie do końca pewnie do drzwi, bo nie była przekonana że trafiła dobrze. trzymała w dłoni torbę foliową ze śmietankowymi lodami i przestępowała z nogi na nogę.

on za toi nie był do końca przekonany, czy śmierdzi czy nie, więc się tak na wszelki wypadek umył, ale nie będę odgapą i nie wyszedł w samym reczniku, tylko w sumie porzadnie i kompletnie ubrany, jednynie z mokrymi włosami.
- cześć, valerie - powiedział, złapał ją za rękę i wciągnał do środka, ale jej nie przytulał, bo był miejscami dziwakiem. wziął tylko od niej lody, uśmiechnął się niepewnie, przestępując z nogi na nogi i się patrzył na nią, stojac w progu jak sierotka. mimo że pachniał prysznicem to już zdążył prześmierdnąć fajkami.

- znowu paliłeś - zauważyła i przestąpiła próg. - zdejmować buty? - była ubrana na randkę jak słodko. miała na sobie białą sukienkę w różane kwiaty o kroju babydoll, do tego oczywiście jak zwykle wysokie buty, jakieś tam koturny czy sandały na obcasie. a potem jeszcze daóła mu buzi w policzek na przywitanie, usmiechajac się całkiem przyjemnie.

- lepiej zdejmij, pewnie wolę jak jest czysto - powiedział, chociaż miejscami zdarzał mu sie burdel w tym mieszkaniu, jednakże ogół przedstawiał sie zupełnie miło, sprzęty zajmowały akuratnie tyle przestrzeni ile było potrzeba, a on sam czuł się tutaj świetnie. miał białą, skórzaną kanapę i sie tym lansował. super. - jak się masz? wiesz, że ładnie wyglądasz - to nawet nie było pytanie. p[ogładził ją po szyi wierzchem dłoni, zjeżdżając trochę pod jej obojczyk prawie na pierś, ale cofnał rękę, zanim cokolwiek zbereźnego miałoby mu przyjść na myśl.

- dobrze - odpowiedziała mu n ieco za szybko i schyliła się żeby rozpiąć sprzączki w butach. - i dzięki. a ty, jak się masz? - zapytała przechylając słodko głowę. a potem nawetnie poczekała na odpowiedź tylko wpierdzieliła się do salonu i zaczęła zwiedzać. - jestem ciekawska wiem. to chamskie, wiem. ale muszę! - to było dziecinne i głupie ale nie myslała o tym w tej chwili.

roześmiał się, idąc za nią do swego salonu.
- możesz zwiedzać. nie mam nic do ukrycia z wyjątkiem kartonu pornosów za kanapą - żartował, wcale nie miał kartonu pornosów. jeśli potrzebował, to miał w ukrytym folderze na dysku na kompie dużo tego badziewia, ale generalnie nie przydawało mu się, bo nie miał problemu ze złpaaniem ładnej panienki w pięć minut, a jak już, to dzownił po dobre dziwki z dobrego, zaufanego burdelu, heheh. - mam się okay. wiesz, nawet przed chwilą sie myłem! - pochwalił się i miał ochotę ją klepnąć w tyłek, ale pomyślał, że lepiej jednak nie xd.

- o;dskulowo! - skomentowała karton pornosów w ten właśnie sposób. tak na prawdę nie miała nic do tegoże faceci tam sobie oglądają, ale na przykład gdyby dowiedziała się o dziwkach, prawdopodobnie by się go brzydziła.
- a to niespodzianka, jesteś czysty. - powiedziała i trzymając go za rękaw od koszulki wspięła sie na palce żeby powachać go tam, gdzie przechodzi tętnica. - rzeczywiscie czysty - zaśmiała się i dała mu buzi w szyjkę.

- nie ufasz mi co do tego, że się mytję? - zapytał. - ej, lody się topią - zauważył slusznie. - mieliśmy zjeść je na tarasie, o ile chcesz jeszcze jeść lody tudzież siedzieć na tarasie, no chyba, że kompletnie przeszła ci ochota oglądac mój zasmarkany nos i tak dalej - poczochrał ja po włosach specjalnie, bo wyglądała tak słodko i spokojnie, ze chciał ją jakoś wkurwic. biedaczka, ale jemu coś zostało zza czasów ich mniej pozytywnego przebiegu znajomości i w ogóle.

- ej! - krzykneła, ale w cale nie za głosno, tylko lekko podniosła głos i uderzyła go piescia w klatę. - to idę na taraz! - powiedziała potem i usadowiła się na jakimś miłym fotelu, kanapie zadecyduj co on tam miał na tym tarasie. i czekała aż on przyniesie lody.

no dobra, więc wziął i przyszedł z opakowaniem lodów i dwoma dużymi łyżeczkami na taras. nawet mu się nie chciało brać misek, bo potem musiałby zmywać.
- czekaj no - powiedział i pewnie raczej miał zajebiste lezaki drewniane i ogolnie fajne. przysunął jeden do tego, na którym siedziała valerie, tak więc je złączył i wpakował się obok niej blisko, stykali się ramionami nawet, ale potem ją objął więc już w ogóle. położył plastik z lodami na jej kolanach. - ale zimne, haha.

- dzięki panie 'mam spodnie na nogach wiec nie byłoby mi zimno ale położe to valerie na kolanach zeby zaraz jej odpadły'! - troszkę się uniosła, ale nie jakoś przetragicznie. po prostu była nieco impulsywna. zanurzyła łyżkę w lodach i zaczęła oblizywać taka sporą porcje z łyżeczki. właśnie jem lody!
wolną ręką sięgnęła do jego dłoni i jakby zawiesiła na jego palcach swoje. - dobre - powiedziała jeszcze, i miała całe upierdzielone na biało usta w lodach!

- ładnie wyglądasz - roześmiał się. pewnie czuła, że ma lody na ustach, no bo to zimne toto, kleiste i śmietankowe, nie sposób nie czuć, więc wywnioskował, że to czas na kisskiss, więc pochylił się w jej stronę i pocałował ją słodko, ale potem dosłownie zlizał z jej ust (bynajmniej nie ruchem takim psim) lody, najpierw z górnej, potem z dolnej wargi. szalony. jeszcze by się zatruł jakimiś substancjami toksycznymi gromadzącymi się od lat na jej twarzy i co! - po prostu kładę ci na nogach tak jak pilota. kto ma pilota ten ma władzę, masz lody i masz władzę. zamierzasz coś z tym zrobić?

-hmm - pewnie normalnie by się zasmiała, ale starała się wypadać nieco mniej dziecinnie niż zwykle, bo wydawało jej się że on ja mimo wszystko ma za dzieciaka. - ale z władzą czy lodami? - puściła mu oczko i zebrała łyzka kolejna porcyjke. - jedz! - zawołała, bo czuła sie samotna w swoim procesie tuczenia się. i uważała to za nieciekawe.

ok, więc na chwilę przymknał się i nawet jej nie odpowiadał. dla śmiechu i dla jaj, bo lubił z siebie robić głupka, o czym ona jeszcze nie wiedziała, ale spoko, dowie się, wpakował sobie olbrzymią ilość lodów do buzi i otworzył usta szeroko, był obrzydliwy, wiem, ale miał tak dobry humor. jakoś je przełknął i generalnie wpieprzył jedną czwartą opakowania w minutkę, dobry hardkor z niego, lepszy nawet niż wszyscy uczący sie na sesję studenci prawa.
- z władzą! - roześmiał się i pocałował ją zimnymi ustami w szyję, a potem w obojczyk i w ramię. - jesteś dziś miła.

- żarłok! - nie brzydziły jej takie widoki, bo mnie nie brzydzą, non stop w gimnazjum oglądałam czisy pogryzione w mordach koleżanek ;d - hm, czasami lody i władza to jedno i to samo - powiedziała udając że się zastanawia. - tak wiem ze jestem miła. nawet bardzo. ty tez w sumie. to znaczy umyłeś się nie - puściła mu oczko i zasmiała się sama ze swojego żałosnego żartu, hehe.
- tak ładnie pachniesz, prawie. oprócz papierosów.

- wiesz, myślę, że tyle czasu już byliśmy dla siebie niemili, że warto byłoby być miłym tak, żeby się nie nudzić w życiu - uśmiechnął się do niej i dojadł swoje pól lodów w tępie błyskawicznym, a ppotem rozłożył sie wygodnie w pozycji pół lezącej na leżaku, bo on taki był, ustawiony do półlezących ludzi i w ogóle. spojrzał w niebo i patrzył sie w gwiazdy. chciałby uprawaić z nią seks pod gwiazdami! ale bał się powiedzieć. uznałaby znowu, że ją wykorzystuje i byłaby z tym swoim nastawieniem "ty perwrsie...".

a ona tak na prawdę skrycie chciała się z nim kochać żeby zobaczyć czy rzeczywiście potrafi dać jej az takie wrażenia. no i dodatkowo jeszcze po prostu miała chcicę, ale to inna sprawa! sceneria, nie mogła zaprzeczyć była fajna, i rozkminiała jak nie być zbyt bezpośrednią a i tak się do niego dobrać.
- ładne gwiazdy, nie? - zapytała go w końcu, przy okazji wyciągając ręk i kładąc mu ją na udzie. potem przesunęła ją nieco w góre zmieniając też jej ułożenie, tak, że palce miała od srodka jego nogi.

- nie wiem, nie znam sie , ale zawsze wszystkie mi się wydawały ładne. nie widziałem jeszcze brzydkich gwiaxzd - rozesmiał się i napiął mięsnie uda, jak już go tam dotkneła. nie powiem, ale spodobało mu się to naprawdę szalenie, szalenie. - ty jesteś najładniejszą gwiazdą! - dodał w ramach komplementowania jej, a potem sięgnał w stronę valerie i przygarnął ją do siebie, nie było aż tak niewygodnie, bo te leżaki były złączone i miały jakieś materacyki do tego, więc luzik. pocalował ją w skroń. - więc wolisz miłą wersję mnie czy jaką? - drażnił się.

mogą być złączone, a co tam ;d
- miła wersja ciebie jest... miła - zaśmiała się cicho, ale potem dodała - na pewno mniej stresująca... - i nadal sobie z nim grzecznie rozmawiała, ale tym razem wsunęła mu dłoń pod koszulkę i gładziła jego brzuszek czy co tam sięgała hahaha. na razie bez podtekstów w razie każdym!

- stresowałem ciebie? - zapytał nieco zdziwiony. - teraz nie stresuję ani trochę? och, zaczyanm się z tym czuć dziwacznie. no wiesz, moim celem życiowym było zestresowanie ciebie - mruczał jej do ucha te oto pierdoły, całując ją w jego płatek, a potem zsunał się trochę w dół na lezaku, a nawet bardzo w dół, uciekając jej rekom, ale za to polożył głowę na jej brzuchu i objął ją nisko pod biodrami, trochę macając po tyłku. przyjemnie mu się tak lezało.

włożyła mu dłoń we włoski i delikatnie go tam gładziła i smyrała.
- przede wszystkim sresowałeś. teraz jest miło. - zawyrokowała - bardzo... - barwa jej glosu się zmieniła, i w myslach na niego złorzeczyła że czemu do cholery tak sobie lzy po prostu, no, szczególnie że w sumie to podmacywanie po tyłku też ja ruszało no i co biedna mogła zrobic, nie chciała się narzucać.

on się bał do niej dobierać, żeby znów nie miała wielkich pretensji. serio. to jej kara za to, że na niego krzyczała, bo miała z nim pierwszy orgazm. ale okay, nie, bo on sam też się dosyć napalał, al eznudziło mu się lezenie na leżakach.
- chodźmy stąd - zadecydował i nawet nie czekał na jej reakcję, tylko wział ją na ręce i wszedłdo środka do salonu, gdzie usiadł z nią na kolanie i pewnie usiadła na nim jakoś okrakiem, a przynajmniej on ją tak sobie ustawił!

jak on mógł jej tak zrobić, w sensie siadanie okrakiem dla niej zawsze kończyło sie tak samo - bardzo szybko wtedy przechodziła do rzeczy, a teraz jeszcze była BARDZO napalona. tak więc problem.
no ale dała mu najpierw niewinnego buziaczka, z czasem zwiększając intensywnośc pocałunku. to była chyba jej ulubiona pozycja do gry wstepnej.

chciał rzucić jakimś tekstem "no to co, drugi orgazm?", ale się powstrzymał. ale szalony komar tutaj lata hehe. takim tekstem też by rzucił, ale już nie miał czasu, no bo go całowała tak miło, a jego rece jakoś same z siebie podsuneły jej sukienkę do góry, macając po żebrach i brzuchu aż, z tym nie było problemu przy takim fasonie. przesunał ustami po jej szyi na obojczyki, zsuwając zębami ramiączko sukienki! hrhrh