First topic message reminder :

tak własnie.

ale czemu się dziwić. zasłużył na to. teraz patrzył się na nią, trochę marszcząc brwi i w końcu pochylił się i położył głowę na jej nogach, obejmując ją tak za uda trochę, ale bez żadnych podtekstów i przycisnął rozgrzany policzek do jej uda.
- a co miałbym innego zrobić, valerie? zostawić cie tak w tym szpitalu? - zapytał. - jestem dupkiem w twoich oczach, to jest pewne, a ja naprawdę nie chciałem, żebyś tak sie czuła przeze mnie! i teraz będę się tobą opiekował, bo jestem ci to winien, zależy mi...

pogłaskała go nieco mniej niz zwykle wypielęgnowaną dłonią po głowie.
- spoko, nie ma strachu. żyję przecież - powstrzymała się przed wzruszaniem ramionami a potem obciągnęła palce u stóp - ale masz racje. nie możesz mnie utrzymywać.

- to jest mój najmniejszy problem, rozumiesz! - podniósł się aż, zdegustowany tym, jak źle to wszystko odebrała. najgorzej. - mam tyle kasy, ze utrzymwałbym cię i mógłbym od razu wpłacić na twoje konto pieniądze potrzebne ci to wyżycia przez najbliższy rok, ale chodzi mi o to, żebyś staneła na nogi! cholera jasna, czy ty mnie jeszcze chociaż lubisz? - zmarszczył brwi i ujął ją pod brodę, zmuszając, by patrzyła mu w oczy.

- jesteś jedyna rzeczą na całym świecie jaką lubię. - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy, jasno i wyraźnie, i w sumie z pasja, na pewno żywiej i prawdziwiej niż wszystko co mówiła od czasu tej próby samobójczej. i potem nadal patrzyła mu w oczy, pobijali wszelkie swoje nowe rekordy czasowe, słowne i wszystko w tym momencie. przełomy, przełomy. zero flegmy.

uśmiechnął sie do niej nie tylko ustami, ale oczami też i ogólnie cała twarz mu się rozjaśniła. wyglądało to zupełnie fajnie i szczerze, choć i tak miał cholerne, cholerne wyrzuty, rosły z każdym jej słowem. przerażało go to, że musiał być aż tak odpowiedzialny. on, taki roztargniony i w ogóle, odpowiadal za valerie. przynosił jej herbatki, jedzenie i pilnował, żeby umyła zęby. jezu. a sam nie przyszedł na premierę. pocałował ją czule w dolną wargę.
- musisz lubić też jakieś inne rzeczy.

pokręciła głową i spuściła wzrok. na prawde nie lubiła teraz zadnej innej rzeczy. nie lubiła swoich ulubionych ubran, nie lubiła nosić butów, nie lubiła tańczyc, nie lubiła jesc, pic, myć sie, brudzić się, niczego nie lubiła. po prostu była, i trwała.
- ale nieważne.

- własnie, że ważne. nie możesz tak lubić tylko mnie, musisz lubić cos jeszcze. lubisz taniec i lubisz... nie wiem, swoje włosy. musisz coś lubić. lubisz siedzieć na balkonie i się opalać. lubisz tańczyć jak jesteś sama i na świezym powietrzu, lubisz mrożoną kawę - wymieniał, chociaż w sumie nie był pewien. ale liczył na to, że i tak sie nie zorientuje z uwagi na swój stan. - poza tym, chcesz może, hm, umyć się?

wzruszyła ramionami. - ok. nie musisz iśc ze mna. - powiedziała, wstała z lezaka i juz na balkonie zaczęła rozpinac koszulową bluzkę. i wedrowała sobie tak z balkonu w kierunku łazienki, zrzucając kolejne ciuchy i zapewne zostawiając jeanowi do pozbierania czy cokolwiek, musiał to byc ciekawy widok. i ona zapewne i tak miała zupełnie w dupie co on zrobi z tymi ciuchami, czy one zostaną tam porozrzucane czy co. napuściła sobie wody do wanny i w oczekiwaniu az sie naleje siedziała sobie naga na jej brzegu przy otwartych drzwiach łazienki.

westchnął ciężko. w każdej innej sytuacji pobiegłby za nią i zaządał, by zrobiła mu loda. naprawdę xd. ale teraz hamował w sobie wszelkie instynkty łowcy, pochylając się nad ścieżką jej ubrań, które zbierał i składał. wolał nawet, żeby sie kąpała z otwartymi, bo tak miał pewność, że się nagle nie utopi. chciał mieć valerie na oku. zebrał jej ciuszki i rzucił gdzieś na kanapę, wział szklankę valerie z balkonu, zamknał drzwi od niego, odniósł do kuchni, a potem przyszedł do niej do łazienki i usiadł na klapie od sedesa.
- muszę iść z tobą. wiesz, żeby zobaczyć, czy lubisz się kąpać - uśmiechnął się lekko i neichący objechał ją wzrokiem.

- jasne - powiedziała, jak juz władowała się do wanny. oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy - po prostu chcesz mnie znów zobaczyć nago, bo czujesz się tak cholernie winny, że boisz się mnie dotknąć - coś się w niej odblokowało chyba, a tak na serio to miałam jej juz trochę dosyć więc na chwilę wróci nam stara ona a potem znowu zmieni się w mruka i tak troszkę w kółko czy co tam nam się zachce! - i przychodzisz popatrzec. - nie wiem czy wiedziała ze tak było, czy tak nie było, wszystko jedno, ale tak właśnie powiedziała.

- może masz rację - powiedział i uśmiechnął się smutno, a potem demonstracyjnie wbił wzrok w swoje białe skarpetki, które były trochę brudne już, bo jednak trochę się nachodził po nieuprzątanym domu. - czuję się winny i nie tknę cię, póki nie będziesz tego chciała, valerie - obiecał jej, a potem jednak podniósł na nią wzrok. właściwie podszedł do wanny, usiadł na podłodze obok i oparł brodę na brzegu. - ale póki co wolę mieć pewność, że wszystko w porządku... czy jesteś w wannie czy na balkonie.

- a jesli powiem ci że chcę? - zapytała, zapewne w cholere prowokacyjnie, nadal z zamkniętymi oczami, obiągając palce i stóp i ogólnie wyglądając mega kusząco. - jest ok, mówiłam ci... - i jakis głos miała głebszy, i tak fajnie trzymała się brzegów wanny, tak jej się dobrze relaksowało...

- no to chyba odpowiedź jest do przewidzenia - powiedział i zamknał oczy też. miło było. a poza tym łatwiej było się nie patrzeć. zanurzył rękę w ciepłej wodzie, ale nie dtoknał jej, po prostu poruszał tą dłonią w wodzie i robił jej fale, ale bez wylewania się z wanny. taki krotki post za kare ;////

sięgneła po jego dłoń i położyła sobie na śliskim od wody biodrze. a potem przesuneła ją do góry, na pierś. spoko spoko, noł stres, zaraz zobaczysz co potem zrobi ;d;d;d - yhm - odpowiedziała mu w tym samym czasie, nadal z zamknietymi oczami. on chyba juz dawno z poządania nie wytrzymywał, biedny, a teraz... fjufju

otworzył oczy i spojrzał na nią. wział głębszy oddech i uniosł się bardziej na tej wannie, znaczy przysiadł na niej. zabrał póki co rękę z jej piersi, ale tylko po to, by podeprzeć się rękoma po obu stronach tej wanienki i pochylić się tak, by móc ją pocałować. i stanął mu. wystarczyło tylko tyle, a w zasadzie aż tyle, bo już się naoglądał jej nagości, a nie zrobił z tym nic...

całowali się przez chwilę, a kiedy oderwali się od siebie spojrzała mu w oczy i powiedziała:
- nie, jednak nie mogę. przepraszam - chociaż w oczach miała jednak coś innego... nie wiem czy to zauważył, ale chyba trochę sie mściła. wiedziała że teraz za wiele mu nie było potrzeba zeby go skrajnie nakręcic, bo nie podejrzewała go o szukanie wrażeń u kogos innego. więc mogła się odegrać. szczególnie że zdążyła zauwazyc jak bardzo mu na niej zależy.

- och. uhm. okay... - powiedział z twarzą o kilka milimetrów od jej, bo niespecjalnie od razu znalazł w sobie siłę do wycofania się. ponaprężał się tak nad nią pięć sekund, ale potem wstał, przeszedł się po łazience, obrzucił ją pełnym zawodu spojrzeniem, choć nie tak to planował. może i dostrzegł tamto cos w jej oczach, ale usiłował to zignorować. - to ja, ee, ogarnę się... - stwierdził, no bo mu stanął i musiało to być widać. nie wiem, co zrobił, żeby się ogarnąć, ale musiał na moment wyjsć z tej łazienki ;d

ona w tym czasie spokojnie umyła się, umyła głowę i wyszła z wanny, zakładając potem ręcznik na włosy i na ciało. potem poszła do sypialni i przebrała się w swoją pidżamke, bo jej przywiózł, i była to pidżamka a w zasadzie koszulka nocna dosyc krótka i cienka i w ogóle. i nie włozyła pod spód majtek. wkurwiania ciąg dalszy. ciekawe ile razy jean da się nabrać...

okay. świetnie. rzucił na nią okiem przy wchodzeniu do sypialni. w czasie, kiey sie ubrała, wział prysznic. był w bokserkach i obawiał się, że zaraz nastąpi chyba kolejny prysznic. jezus maria. nie zamierzał jej wypominać tego, co się stało w wannie, uznał, że to wybaczalne. bez słowa położył się obok valerie i przygarnał ja do siebie i przytulił, tak jak sądził, że tego oczekiwała.

i znowu znowu, zaczęła go smyrać po boku ciała, oddychając mu w szyję. było jej całkiem miło, kiedy tak wodziła palcami po jego żebrach, ale potrafiła się kontrolowac, dziewczynom chyba jednak jest w tym względzie troche łatwiej... chciała, żeby znowu sie napalil jak głupi i znowu zostawic go z niczym. miała nadzieje że pragnie jej wystarczająco mocno żeby go zabolało takie działanie.

miał gęsią skórkę. to, ze jeden raz go zgasiła, wcale nie sprawiło, że naprawdę zgasł w nim ogień pożądania! było wręcz przeciwnie. była znowu taka ufna i słodziutka, i miała na sobie tę koszulę, która nie wyglądała jak koszula i czuł jej oddech na szyi, i ręce na ciele. przymknął oczy, położył dłoń gdzieś na jej talii i pocałował valerie, napierając na nią lekko.

ona też na niego naparła, po czym wspięła się na niego. w sensie on był na plecach a ona na nim, i w tej pozycji sie całowali. i w tej pozycji równiez miała cały tyłem goły, bo ta koszulka nocna była w cholerę króciutka. to był typowy nakręcacz na facetów, z jakiegos jedwabiu czy coś tam. i pewnie usadowiła się dokładnie na rosnacym wybrzuszeniu w jego majteczqach.

nie kontrolował tego już, serio. westchnął cicho w jej usta i ułożył obie dłonie na tyłku valerie. chciał być dla niej delikatny, naprawdę, sporo nad tym pracował, kiedy ona go prowokowała w taki sposób do przeróżnych, raczej złych działań. z pewnością musiała wyczuć twardość i w ogóle. całował ją w uczuciem w sumie, potem przesunał ustami na jej szyję, a jedna ręka wsunęła się przypadkiem pod tę jej koszulkę na pleckach.

damy mu jeszcze chwilkę, niech ma!
dała mu się dotykać, najważniejsze było dla niej to, że wiedziała że nie da mu poruchać. meheheh. napierała swoim kroczem na jego twardość hahahah i w ogóle wyginała sie jak gupia jakaś, tak bardzo chciała narobic mu ochoty na siebie. i w sumie juz chyba rarobiła, teraz musiała tylko doprowadzić go do skrajnej checi umoczenia. czy ja aby nie jestem wulgarna?

nie. tylko trochę.
oddech mu przyśpieszył i praktycznie zszarpnął z niej koszulkę, więc była nad nim nago. zaraz po chwili się na nią przetoczył z użyciem siły i obcałowywał jej piersi bardzo starannie i ssał jej sutki i w ogóle obcałowywał jej twarz, dłońmi błądząc po całym ciele, a potem wyciągnął rękę gdzieś nad nią i otworzył szufladkę szafki nocnej, grzebiąc za jakimiś gumeczkami.