bo są mądre. uśmiechała się ciągle jak głupka, zaprowadziła go do łóżka i siebie też i usiadła sobie na materacu po turecku, przykrywając nogi prześcieradłem. pewnie zgasili światło, więc było ciemno.
- kiedyś mi się to uda - po omacku znalazła jego rękę i go za nią chwyciła, bo trzymanie się za ręce to była jednak miła rzecz. - masz jakieś plany na jutro? będziesz jeszcze jak się obudzę?

- a chcesz żebym był - prawda, często go nie było jak się budziła, chociaż teraz raczej chciał zostać, bo wiadomo, pranie, ten teges... ale uznał że zawsze można się z odette troszkę poprzekomarzać i tak zrobił i tym razem. to znaczy ją podpuścił. i gładził słodko jej rękę swoimi palcami.

- nie. nie chcę - odpowiedziała, bo ona też go chciała podpuścić. - tak własciwie, najlepiej, żebyś poszedł sobie już teraz - dodała jeszcze i roześmiała się tak nosowo, po czym ułożyła się wygodnie na poduszce obok romełcia i wtuliła się w jego bok, obejmując go w pasie. - zajmujesz zbyt dużo miejsca w łóżku. jesteś taki gruby. więc będziesz jutro, tak, romeo?

- skoro tak baaaardzo tego chcesz, to od biedy mogę byc. ale pranie w zamian! - chciał sobie zapewnić czyste gacie xd bo mimo że kręciło go czasami wiele obrzydliwych rzeczy to na pewno nie lubił nosić dwa dni z rzędu tej samej pary majtek. - a tak poza tym, to nie ja jestem gruby tylko ty. ot co.

- jesteś okropny, o-k-r-o-p-n-y - przeliterowała, żeby lepiej do niego dotarło i chodziła ludzikiem z palców po jego brzuszku. kontury miesni pewnie powoli na nim zanikały, ale wciąż było co macać, jej ludzik miał niezłą wędrówkę. - jestem gruba? taaa. ty jesteś za to wielkim, ogromnym sumo. sumo! - powtórzyła i roześmiała się, a potem wturlała na niego i się na nim położyła, bo była takim fajnym dzieckiem, któremu brakowało ogłady.

- sumo? ja ci pokaze suko! - i uchwycił ją za ramionka, powalił na łóżko i usiadł na niej okrakiem. a potem pobił sie pieściami po klatce piersiowej wydając jakieś dziwne odgłosy. a potem zaczał się śmiać sam z własnej głupoty - boże, jest druga w nocy a my odpierdalamy takie rzeczy - i dalej chichotał niczym hiena xd

roześmiała się i miała mały problem z tym, żeby się przestać śmiać, serio, ale naprawdę go w cholerę uwielbiała w tym momencie. aż jej włosy powlatywały do ust, ale je z nich wyjęła całe szczęście.
- to i tak nie jest najgorsze! najgorsze jest to, że wielki sumo właśnie na mnie usiadł. serio. pomyśl tylko, jakbyś się czuł, gdyby tak kiedyś usiadł na tobie - powiedziała wreszcie strasznie poważnym tonem głosu, jakby karciła przedszkolaka.

- ja, to bym juz dawno się zadusił! - powiedział i położył ręce na jej gardle a potem zaczął ja dusić, az przestała oddychac. i tak umarła odette.
ok, nie napisałam tego. ale rozbawiło mnie to i neie mogę wymyśl;ic nic innego. no może zaczał ją łaskotać xd

jezu xdddddddddddddddd
roześmiała się głośno, pobudziła całe osiedle i sąsiadów wokół nawet, ale się tym nie martwiła.
- chryste panie przestań! - krzyknęła aż, bo miała ostre problemy z jego łaskotkami, była totalnie bezbronna w tejże radosnej chwili dla romea. sapnęła aż. - złaź, romeo, złaź, bo ci nie będę prała niczego prócz... e... sprania ci tyłka! połamałeś mi kręgosłup!!!!!!!

- jasne - zasmiał się, i z niej zlazł. - mała, głupia - ucałował ją w czoło. - ciesze się że jesteś... - tym razem szczerze całkiem jej to powiedział. bo kiedys wciskał jej takie kity, żeby tylko go przenocowała kolejny dzien. teraz już wiedział że bedzie mógł spać tak czy siak, a i tak jej to powiedział <3

ach, zrobiło jej się cieplutko na sercu i uśmiechneła się sama do siebie, a potem uspokoiła się trochę i położyła głowę na jego ramieniu miło, jedną dłoń układając gdzieś na jego szyi, którą uwielbiała, bo miał taką fajną szyję przecież. i wszystko miał fajne.
- też się cieszę... to znaczy, nie z tego, że ja jestem, tylko, że ty jesteś - mruknęła mu dosyć sennie w uszko.

- i niech tak zostanie - też był juz nieco senny, ale odmiennie od wiekszości facetów lubił gadać w łóżku, przed, po czy w ogóle bez seksu. kiedy zależało mu na kims potrafił zrobić wszystko dla tej osoby.dlatego teraz kiedy juz mu zalezy trzeba wywlec jej łańcuszek i pierscionek xd - och odette, z toba mógłbym nawet mieć to dziecko nieszczesne, wiesz|? gdyby coś sie stało jednak przez nas...

- och jejku - powiedziała tylko, rozanielona tym,, co powiedział i rozpłyneła się. pocałowała go za uszkiem, a potem w uszko i pogładziła go kciukiem po policzku. - boże, wiec jesteś najodpowiedniejszym facetem na świecie do powierzania mojego dziewictwa - oznajmiła. - chryste, naprawdę, nie wiesz, jak w tym momencie cie uuuwielbiaaaam.

- tylko w tym momencie? - zapytał unosząc brew i jednoczesnie kładąc swoją dłoń na jej dłoni znajdującej się na jego policzku xd - to kiepsko - usmieszek typowy dla niego pojawił się na jego twarzy. - widzisz, a tak się denerwowałaś wtedy... - powiedział i ucałował ją słodko w dłoń.

- bo bolało, kretynie. a poza trym skąd miałam wiedzieć, że nie wiem, nie wykorzystujesz mnie i w ogóle... jezu. ale to był stres mojego zycia. teraz zero stresu powaznie. uwielbiam cię - powtórzyła i z tymi słodkimi słowami zasneła mu na ramienieu! pewnie odpadnie mu od cieżaru jej głowy.

e tam, jeszcze troche byl silny. dobranockiii

no to przyleźli do domu i pewnie romełko naniósł kupe piachu, jak zawsze. - znowu bedziesz musiała przeze mnie sprzątać...

- nie no, sam możesz też - roześmiała się i zdjeła swoje sandały z nóg, torbę rzuciła na ziemię i pozasłaniała okna, bo to fajne, otworzyła drzwi na balkon, żeby jakieś powietrze wleciało. - masz tam swoje ciuchy. byłabym dobrą żoną, no nie? - puściła mu oko. - chcesz piwa?

- boże, dokonałą. - powiedział z zachwytem. w sumie miał w dupie piłke nozną i dlatego nie oglądał finału, ale za to zimnie piwo przyjmie zawsze i wszedzie. - nie, ja po prostu musze popracować nad iloscia piachu w ciele. zawartośc procentowa musi trochę spaść żebys nie musiała sprzatać, prawda. i tak, poproszę pifffffffko.

- no właśnie. ja nigdy nie rozumiem, czemu tak jesz ten piasek - rzuciła w ramach żartu następnego, aleź jej się zebrało, a potem wzieła z lodówki dwa piwa i nawet lalała je do szklanek, kulturka. przyniosła je do salonu i ustawiła na ławie, a potem położyła się na podłodze. - wow, nie wiedziałam, ze mam taką zimną podłogę!

on kulturnie usiadł na kanapie, ale za to wyciągnał nogi do przodu i uwalił je na ławie biorąc do reki piwo. czuł się jak u siebie!!
- a co, tak ci gorąco|? to może ja wyjdę? - puscił jej oczko i napił się piwa. - delicje.

- no i widzisz - roześmiała się. - idę pod prysznic - dodała i umkneła mu przed jakimikolwiek porpozycjami wspólnego prysznica, bo uznała, że dzisiaj seksu nie bedzie, bo jej się nie chce. tak po prostu! fajnie ma ta dziewczyna. wróciła do niego w ładnej bieliźnie i rozpiętym, jedwabnym, różowym szlafroczku i wypiła swoje piwo, siadając sobie w fotelu gdzieś. - już mi chłodniej, a nie wyszedłeś. cóż...

- już nie kręć, nie kręć, obdywoje wiemy ze to ja! - zasmiał sie - idę sie też umyc, o pani - złozył jej przesadzony ukłon i tym razem on sie wykąpał. i wrócił do swojego piffffffka bokserkach, całkiem kusząco wygladając, ale jednak no cóż, zdecydowała tak i ten teges, pewnie na niego nie poleci. - ładnie wyglądasz - dodał jeszcze po powrocie. - teraz to mnie sie robi cieplej...

- wypij drugie piwko. ochłoniesz - mrugnęła do niego niby porozumiewawczo, ale była cholernie wredna, bo jeszcze wyciągnęła swoje długie, ładne nóżki przed sobą i szlafrok jej się zsunał z jednego ramienia i nawet nie raczyła tego poprawiać. haha. - ty też ładnie wyglądasz... jak królowa śniegu... - zachichotała jak głupek pod nosem. - czemu my tutaj siedzimy, zamiast spać? znaczy nie tutaj, tylko w łożuuuu.

- bo dałaś mi piwo, a piwo to świętość - powiedział i dopił swoje. - teraz już możemy się połozyc spac bez stresu że popełnilismy grzech niewybaczalny - znowu dał jej buziaczka w dłoń, bo kochał jej dłonie i takie tam akcje, prawda.