poza tym że rozglądał się w poszukiwaniu thierrego ktory napije sie z nim mial nadzieje ze quinn wroci ale tak nie bylo wiec pozwolil sobie walnac kolejne 2 setki wodki ;d

więc usiedli na jakiejś pięknej sofie, bogatej w różne zdobienia i ogólnie wyglądającej burżujsko, ale thierry znał mroczną historię tego, jak bastien kiedyś zrzygał się na tapicerkę... fuj. ale spoko, bo oddali do czyszczenia i była jak nowa.
- jejku, hm, więc, hm - zamruczał pod nosem, bo jakoś mu się temat skończył. ponad ramieniem lisy wpatrzył się w tyłek adalberta... ale tak żeby nikt nie widział...

teraz tylko przed jej oczami pojawila sie lawina, start rakiety kosmicznej, biegnace stado koni... - co... - myslala, ze zemdleje. przypomniala jej sie robota, ktora od samego rana odwalala, rzucanie sie z kotem mąką... bosz! - boze, co ja dam frejce?! - zagrzmiala jak sinobrody

- teraz mam sie rozebrac? - zapytala, bo nigdy nic nie wiadomo, moze tak naprawde byl jakims dewiantem seksualnym i w ogole! - wow, to bylo chamskie... ty pewnie nawet jeszcze nie masz wlosow pod pachami - wrzuta roku po prostu, ale wcale nie mowila tego na powaznie itp itp.

odwrocil sie znow w jej strone, pewnie nikt go nie uslyszal i nie dal mu wielkiej uwagi. spojrzal na nia dalej nie rozumiejac:-nie chodzilo..nie chodzilo ci o zwierzaki? a.-rozejrzal sie po pomieszczeniu, znow wracajac do freji:-to przepraszam, o co? naprawde nie chce ci niczego niszczyc..twoich urodzin, ale..czy moglabys wytlumaczyc?-spojrzal na nia pytajaco, przyblizajac sie do niej niepewnie aby moc uslyszec. ostatnio ulysse ogluchl i mial problem ze sluchem. a ta sciszyla nawet glos, no to..

tez przyszla! potknela sie zaraz przy drzwiach i wyrabala, wielkie wejscie..miala nadzieje ze nikt nie widzial. mozecie ja zagadac, ktokolwiek? :c

to musiala byc naprawde tandetna kanapa skoro byla taka bogata w zdobienia... pewnie cos w stylu mebli ktorymi kimber umeblowala mieszkanie seana... lisbeth oparła się o jego ramię i ułożyła dłoń na jego udzie, ktore masowala czasami, chyba ze akurat zapomniala, bo byla juz troche rozkojarzona i chetnie by sie polozyla i.. poleżała! - slucham? naprawde lubie twoj dom, thierry. jest taki rozlegly.. i w ogole - stwierdzila i zakrecila palcem obok swojego ucha, zeby pokazac jaki rozlazly jest ten jego dom.

dobra usiadł na rzygach bastiena - co wam powiem...to wam powiem! - krzyknął - a może byście tak sto..s lat zaśpiewali co? a nie tu maniane odpierdalacie! - krzyknal i wstal, cud nad niemnem się zdarzył bo okazalo sie, ze wcale nie usiadl na rzygach bastiena, to byly pokruszone chipsy, hehe!

alex chyba cos wziela zaczela tanczyc solo i nie nacpala sie tylko po prostu ma faze...

JEZUS MARIA BANAN Z MOJEJ KLASY (TEN CO NAGRYWA PLYTY I W OGOLE) MA TAKIE WLOSY POD PACHAMI OKROPNE, ZE NORMALNIE MA TAM JAKAS DŻUNGLE!!!!!!!!!!!! okej siedze cicho.. - dzieki..jasne, ze mam, mam ci pokazac? - spytał, machajac rekoma, zeby przewietrzyc swoje pachy, bo nie znal czegos takiego jak antyperspiranty itd. - nie wiem, chyba wszyscy faceci by sie na ciebie rzucili, jakbys sie rozebrala, a ja bylbym troche, no, zazdrosny! - stwierdzil po chwili namyslu i pokiwal glowa. - wiec moze jednak sie nie rozbieraj... staruszko.

- nie wiem. rety. przykro mi. mozemy leciec do jakiejs cukierni po torta, jak chcesz! albo... nie wiem, mozesz sie podpiac pod moj prezent. przepraszam - zrobilo mu sie smutno, ze byl takim sloniem niezdarnym! poplynela mu nawet lza z oka..lewego.

no to pewnie jednak usiadła koło niego, opierając się o fotel. nie chciało jej się przekrzykiwać hałasu, więc skoro siedzieli obok siebie, to było lepiej. - nie mam pojęcia... znam ją tylko z opowiadań - powiedziałą i zaczęła się rozglądać.

zuzia zabiłaś mnie xd. dimitri podszedł do iggy - nie połamałaś się? - zapytał i zarechotał niegrzecznie, bo widział jej wielkie wejście, które wydało mu się całkiem podniecające, bo pewnie przez ułamek sekundy widział jej cycki.

przestraszyla sie ralpha, bo stwierdzila, ze musi byc jakims prorokiem przekazujacym slowa boże, ze taki cud nad niemnem sie zdarzyl;/ i zastanawiala sie, czy potrafil wrozyc z kart...

- Cóż... - powiedziała niepewnie, niełatwo było jej mówić o tym, co jej przeszkadza, czy nie podoba. Szczególnie, że nie była na takową rozmowę przygotowana. Wzięła jednak głęboki oddech i zerknęła przestraszona na chłopaka. - Nie wiem czemu, ale nagle stałeś się taki opryskliwy i zwyczajnie wredny. Potem zostawiłeś mnie bez słowa pożegnania, może nie podobała się ci się konwersacja ze mną, ale to nie powód, żeby zwyczajnie mnie olać i odejść - stwierdziła, kiedy jej głos nabierał pewności. - Nie lubię, kiedy ludzie tak się zachowują, bo nie wiem, o co im chodzi. Nie jestem chyba na tyle silna, by przyjąć bez reakcji krytykę, ale możesz mi powiedzieć. - wzruszyła ramiona; być może paplała zupełnie bez sensu, ale nie zważała na to, Ulysse najwyżej odejdzie... Oczywiście, cieszyła się, że teraz zastanawiał się, co jej się stało, ale nie na tyle, by mogła bez rozmowy rzucić mu się na szyję.

wow dzieki za obrzydzenie roku ;c - chyba zrezygnuje! wierze ci na slowo - powiedziala, bo nie uwazala wlosow pod pachami za jakies szczegolnie atrakcyjne! - chodz zatanczymy - powiedziala dopijajac jeszcze jednego drinka (znowu czyjegos..trudno), bylo jej przykro ze alex tanczy sama.

- dobra niewazne, moze nie liczy prezentow ani gosci - wzruszyla ramionami - trzeba sie napic! - klasnela w dlonie i siegnela po butelke jakiegos spoko piwa, pewnie trixx z biedronki za dwa zlote, wypila troche tych sikow i zasmiala sie - oj nie martw się... jestem zurie tak poza tym - wyciagnela do niego dlon i usmiechala sie pieknie, piekna dziewczyna ot co, bral by ja!!

aggie wbiła bez zaproszenia i prezentu, bo nie miała pojęcia kim do cholery jest freja i pewnie niekoniecznie ją to interesowało, ale ralph napisał jej na murze przed blokiem, że szykuje się dobry melanż, więc przyszła - raaaalph!

dobrze że nie widział jej penisa. żart roku wiem xd - tylko trochę - powiedziała, bo miała wrażenie, że połamała co najmniej trzy żebra ale to kłamstwa i pomówienia. podrapała się po nodze, skoro już siedziała na podłodze i miała blisko, a potem wstała, pewnie nawet jej nie pomógł...założę się. - pytasz bo się martwisz? - zapytała unosząc brwi ale jego niesympatyczny wyraz twarzy wyrażał więcej niż rafaello...

xd
- okej - powiedzial i sie rozochocił, bo powiem wam w sekrecie, ze to on był maserakiem i wygral milion razy taniec z gwiazdami a teraz z julia kaminska uczył się jeździc samochodem i w ogóle (pozdro tvn), wiec uważal się za mistrza parkietu i w ogole! w kazdym razie pociagnal ja w strone yyy wiekszego pustego kawalka podlogi. akurat lecialo alejandro, wiec sie ucieszyl, bo był wielkim fanem lady gagi, jak wszystkie moje postacie.

no dobra jednak zrobiło się jej zimno czy coś i wróciła

no bralby, zastanawial sie wlasnie w jakiej pozycji by to robili on lubil na pieska, bo szykowal sie do bycia gejem. - och no dobra - otarl lze i sobie rowniez wzial piwo, drugie juz dzisiaj, smutne zycia alkoholika, hehe - zurie? jak maria sklodowska. .. - nie byl dobry z chemii. - jestem feliks!

wróciła do środka, bo zgłodniała, a freja zawsze miała w kuchni mandarynki... po drodze wpadła na lamberta i pomyślała, że to mandaryna, ale nic na ten temat nie powiedziała, bo trochę się wstydziła.

- nudzisz sie? - zapytal bo sie tak rozgladala. oparl glowe o jej ramie, zeby mogla popatrzec z bliska na jego wlosy, chcial zaszpanowac ze nie ma rozdwojonych koncowek..przygladal sie jej stopom, ale pewnie miala buty na nogach, mial wlochate mysli.

popatrzyl na lisbeth, czytal jej w myslach. wyciagnal karty - ojej mam karty, kupilem je w kiosku na przecenie byly - wzruszyl ramionami, a gdy uslyszal aggie krzyknal - ralph jest tutaj!!! - reflektor wytworzyl jasny strumien swiatla na niego, ok bez zartow. podszedl do aggie slalomem - elo elo trzy dwa osiem zero - zasmial sie ze swojego zartu bo ten zart byl taki zajebisty i w ogole