pewnie zmiażdżył jej kolana - au! nic się nie stało - zachichotała rumieniąc się, albo nie zmiażdżył jej kolan tylko prezent dla freji - zmiażdżyłeś tylko tort z justinem bieberem, którego sama tworzyłam od rana - głos jej się załamał - aż boję się tam zajrzeć - posmutniała, ale uśmiechnęła się sztucznie, zurie była twarda!

przewróciła oczyma. - a ty marudzisz. mam isc umyc zeby? - spytała, a potem zerknęła na niebo, zastanawiając się, która godzina, ale nie mogla wyczytać tego z ukladu slonca i ksiezyca i chmur i wszystkiego. - no może i tak. nie wiem. będę musiała o tym pomyślec, thierry.. napiłabym się jeszcze czegoś - powiedziała. to miała być sugestia, że thierry powinien jej przynieść od razu dziesiec drinkow albo cos. poprawila swoja sukienke, ktora pewnie dzisiaj kupila i zaplacila za nia 39849 ojro.

Nie zdążyła niestety przeprosić towarzyszy swojej rozmowy, kiedy chłopak odciągnął ją od nich. - Ulysse, co mam ci powiedzieć? Myślałam, że ty mi coś wyjaśnisz? - bardziej stwierdziła, niż pytała, ale dla dodatkowego efektu zmarszczyła brwi i w naturalnym jej odruchu wydęła usta. Mogłaby położyć ręce na biodra, albo założyć je, ale wiedziała, że to byłaby lekka przesada, toteż trzymała je wolno. - Dzięki za prezent - dodała też, wskazując palcem na jego paczkę, czy cokolwiek innego.

- podejrzewam, że nikomu nie mówiłam, że przyjdę, może dlatego - wzruszyła ramionami i przeczesała palcami włosy. - z tobą chyba też nie, w każdym razie - zauważyła i znów się napiła. - skoro mnie tak nie lubisz, to czemu ze mną rozmawiasz? - zapytała, wyraźnie tym zaintrygowana.

- mysle ze bedziemy musieli wisiec za oknem lub na zyrandolu zeby sie zmiescic - westchnela. - dawno nie wisialam na zyrandolu. raz tylko na tym takim... jak to sie nazywa... - chandelier, dzisiaj byla reklama chandelierow w snl taka smieszna... ok niewazne. - niewazne! - machnela reka rowniez oblewajac sie przy tym drinkiem, bo zazdroscila feliksowi. przygladala sie tylkowi freji przez chwile i dopiero potem zdala sobie z tego sprawe, wiec odwrocila glowe. wypila ze dwa lyki drinka i odstawila go, bo byl niebezpieczny. - musze znalezc sobie duzo znajomych przez internet. wiesz, juz na pozniej, zebym miala kogo zapraszac na moje urodziny...

/Przepraszam ulysse, niechcący dałam ci minusa!

-zartujesz?! - oburzyl sie; justin bieber troche go podniecal, ale nie przyznawal sie nawet sam przed soba. przysiadl obok. - moge zajrzec? to znaczy zeby zobaczyc, moze da sie cos uratowac! - wzruszyl sie jej poswieceniem, w sensie ze tak dlugo robila ten tort..a on wszystko zniszczyl. - mozesz zaslonic oczy - dodal, skoro bala sie zajrzec ona.

matthieu zauwazyl wychodzaca quinni zrobilo mu sie zle wiec postanowil sie upic. w tym poscie wypija 3 drinki

- ja nigdy nie wisiałem na żadnym żyrandolu! rety, czuję się przy tobie jak jakiś gówniarz, jestes taka doświadczona i w ogóle! - powiedział zazdrośnie i przyglądał się jej chwilę. - oblałaś się - powiedział. pewnie z satysfakcją, bo on sam się nie oblał. - chcesz to umyc, czy cos? czy wolisz sie kleić..? - pewnie wolała to klejenie się! - poza tym myślę, ze poznawanie ludzi przez internet nie jest najbezpieczniejsze.. potem na te urodziny naschodzi sie jakichs pedofili i zboczeńców, ktorzy będą chcieli cie zgwałcić albo zabić... - obrazil sie za uniki feliksa;/ ////

- zakochalem sie - powiedzial, ale wcale sie nie zakochal, bo byl socjopata (jak 3/4 moich meskich postaci.. okej, nie, adalbert to po prostu alastair 2.0). - smiem twierdzic, ze ty we mnie tez, sledzisz mnie i w ogole - dopil swojego koniaka, chociaz tego tak sie chyba nie odmienia i zsunal z podlokietnika fotela na podloge, obil sobie przy tym tylek i go to rozbawilo.

- nie musisz - pokrecił głową. - przeżyję jakoś - dodał, ale wcale jej w związku z tym nie zaczął całować, tylko pociagnął ją do salonu po drinki i zaczniesz

- ok to zaslaniam - zaslonila oczy ale jak mala dziewczynka zagladala przez szparki miedzy palcami - szybciej - zniecierpliwila sie, nawet ulepila seana kingstona, tego murzynka pulchnego...

-oh no prosze nie rob tak.-jeknal, nawet raz mogl tupnąć stopa o podloge:-nie bierz wszystkiego tak bardzo do serca. mialas krolika, mialem rybke..kazdy mial cos, kogos..-westchnal ciezko i odwrocil sie do wszystkich, wydzierajac sie na calego:-kto na tej sali nie mial jakiegos zwierzaka? podnosic rece..!-



..kurde ale jestem glupia.

- wiedziałam, że na mnie lecisz - powiedziała nieskromnie, choć może jednak nie do końca tak uważała, bo wątpiła w to w chwilach, kiedy był dla niej strasznie niemiły :c - nie zakochałam się w tobie, muszę cię rozczarować, przykro mi, adalbert - westchnęła. - jak już mówiłam, przyszłam tu, bo obiecałam.

czekała na jonathana ale się nie doczekałą więc weszła do środka~!

przywitala sie z freja czyt. grace kelly bo nia byla, a alex byla audrey. dala prezent ucalowaly sie, powiedziala czesc felixowi i przysiadla sie do drinkow i jedzonka!

- nie wiem, myslisz ze jestem obrzydliwa z oblana sukienka? - zapytala, bo nigdy nic nie wiadomo..gwoli szczegolu oblala sie na samym dole sukienki i tylko troche, no i po rece, ale ja oblizala. xd - bo jeszcze jestes gowniarzem! dziewietnascie lat mialam trzydziesci lat temu, bez porownania w ogole! - zart roku.

nie podniosl reki, bo mial kiedys chomika, ale jego tata go zjadl. - okej. czekaj. - otworzyl pudelko. niestety cale ciasto wygladalo jak jakies rzygi albo zmiksowane murzynskie dziecko. zachcialo mu sie plakac przez to, jaka zrobil jej przykrosc. - o cholera... - powiedzial tylko, zamykajac znowu pudelko. przelozyl je na druga strone, tzn. wczesniej karton lezal posrodku feliksa i zurie, a teraz feliks przelozyl go na swoja strone. przesunal sie w jej strone i zdjal jej dlonie z twarzy. - wszystko stracone... - powiedzial dramatycznie.

więc lisbeth z thierrym przylezli i lis dorwala sie do drinkow i pewnie wziela sobie od razu trzy, zeby nie musiec wciaz lazic taki kawal drogi. potem rozejrzala sie w poszukiwaniu jakiejs sofy. napisalam szafy..

dobra, jednak chcę grac, więc poszła na balkon i wychylała się lekko za barierkę, co nie wyglądało wcale jak próba samobójcza, bo tym nie było. podziwiała widoki. miejmy nadzieję, że nie były nimi okna sąsiadów w jakiejś okropnie małej odległości.

- okej, okej. - nie wiedzial o co jej chodzi, ale to nic. pociagnal ja za noge, zeby zsunela sie rowniez z fotela i usiadla obok niego, ale nie zsunal jej calkiem, bo to byloby brutalne, wiec raczej zalezalo od niej, czy usiadzie obok niego na podlodze, czy nie. przeczesal swoje piekne wlosy palcami. - ktora to freja?

- to nie sala tylko salon! - obruszyl sie napruty ralph, który zezował w stronę zgromadzonych - freja ślicznoto...sto...lat! - wybełkotał i uśmiechnął się do wszystkich - kupiłem ci czystą wódeczkę, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać i wziąłem parę ły..y.yczków? - wskazał na pustą butelkę jakiejś fajnej wódy...ralph się napił nie z powodu straty pracy, pewnie jest alkoholikiem .... xd

- Jeju, Ulysse, nie chodzi mi o tę historię ze zwierzakami! - starała się go uciszyć, więc złapała go za rękę i pociągnęła troszkę do tyłu. - Swoją drogą tu wzruszająca historia, ale bądźmy poważni - poprosiła, ciągnąc samą siebie za kosmyk włosów wypadający z jej artystycznego, wydawałoby się, niedbałego koka. W rzeczywistości był to zamierzany efekt. - Może niepotrzebnie się złoszczę, ale wiesz co? Nie jestem złą, nie wiem po prostu, czy ma mi być przykro? - wyznała mu, nie bacząc na to, czy choć w małym stopniu go to zainteresuje. - Ale, jest impreza, pewnie nie chcesz o tym rozmawiać - rzuciła cicho, zerkając mu niepewnie w oczy.

- tak, jestes strasznie obrzydliwa.. mysle, ze najlepiej bedzie, jesli po prostu się rozbierzesz - powiedzial, kiwajac glowa i napil sie swojego piwa, potem zmarszczyl czolo. - po co ja sie zadaję w ogóle z taką staruchą. mogłabyś mamą mojej mamy ;/ - stwierdził i zacmokał. - nie zdziwiłbym się, gdybys się zaczyła rozsypywac na środku pokoju..

będzie wam bardzo przykro, jeśli moje posty nie będą przekraczać czterech linijek? ciężko mi pisać w takim rozpierdolu, bez urazy. dimitri wbił, bo gdzie jest alkohol i pijane kobietki jest i on. przybił piątkę ze ścianą, bo nie wiem kogo on może znać, po czym nawet złożył freji życzenia. co z tego, że jej nie lubił ;*