- oj, bo właśnie chciałem sobie pospać z tobą - wyznał jej upełnie szczerze i był przy tym tak genialnie uroczy, ciągle głaszcząc ją po czymś, a to po twarzy, po szyi i po ramieniu, ciągle ją dotykał wcale nie przypadkowo, ale też nie był nachalny. - i dlatego nie wstałem. mogłaś mnie obudzić jak tylko sama się obudziłaś. możesz dzisiaj znowu spać u mnie, skoro już jesteś na tej imprezie - zaproponował, układając dłoń na jej jednym biodrze, ale potem już zjechał w dół na jej prawy pośladek.

- cześć - powiedziała. wcale nie spodziewała się, że po alkoholu będzie dla niej milszy. myślała, że ten typ tak ma i nigdy nie jest dla nikogo miły. - nie wiedziałam, że udzielasz się towarzysko - uniosła lekko brwi i napiła się swojego drinka, przez jakąś fikuśną, kręconą słomkę. rozejrzała się, próbując odgadnąć, która to freja. znała ją tylko z opowiadań bastiena :c

- Och, dziękuję ci przeogromnie Quinn - rzuciła, ściskając dziewczynę i składając pocałunek na jej policzku. - Strasznie się cieszę, że tutaj jesteś. Quinn, to mój przyjaciel, Felix, Felix, to moja przyjaciółka Quinn - przedstawiła sensownie. - Chyba, że się znacie? A to dalsza część: - Tak Felix, właśnie postanowiłam cię opuścić, mam lepsze plany, niż rozmowa z moim przyjacielem, cześć... - pożegnała się i odeszła na kilka kroków, ale potem wróciła, śmiejąc się głupkowato. - Coś ty, mam dwóch starszych braci, to przykre, że Thierry nawet nie przejął się tym, że mam urodziny! - pomyślała rozgorączkowana, ale szybko upiła kilka łyków drinka i postanowiła o tym nie myśleć. - Tak, siedziałam, nie znasz o mnie całej prawdy... - wyznała, kładąc rękę na jego ramieniu. - Swoją drogą, nigdy ci tego nie mówiłam, ale masz wyczepiste imię! - chciała być fajna, ale niestety...

- okej. jeśli przedtem nie zasnę gdzieś na dywanie, bo tak się schleję, że nie dojdę do twojego pokoju - powiedziała, a potem pokręciła głową, śmiejąc się, stwierdzając, ze w zasadzie ma wielką ochotę się upić. - przepraszam, nastepnym razem cię obudzę. to znaczy jak będziemy spac razem i w ogole - obiecała mu. zastanawiała się, czy thierry łapiąc ją za tyłek dawał jej jakies znaki 'chce cie przeleciec', czy to tylko takie sporadyczne macanko.

och, dostrzegła Ulysse, który machał jej beztrosko ręką. Była wdzięczna za prezent, ale przewróciła tylko oczami, bo stwierdziła, że jest jej przykro z powodu jego ostatniego zachowania. I nawet gdyby chciała, żeby tu podszedł, to wciąż nie mogła się przełamać, więc podniosła tylko nieśmiało rękę, tak, by wiedział, że go dostrzegła.

- bo nie jestem - powiedzial, usmiechajac sie jakos tak ogolnie... dwa piwa to dla niego duzo, chudy byl, raczej typ intelektualisty, wiec wiesz. - wiec.. przyszlas sama? - zapytal calkiem zainteresowany, przygladajac sie z gory jej przedzialkowi. miala ladny i bez lupiezu.

on chciał ją w sumie przelecieć, ale też wolał już dzisiaj nie, skoro już trochę wypiła. wprawdzie chciał czekać nie wiadomo na co, ale dzisiaj obudził się w tym pustym łóżku i pomyślał, że jej pragnie, ale tak naprawdę i wcale nie na niby. albo naniby. nie pamiętam, jestem głupkiem jakimś ortograficznym.
- dzisiaj rano będę już naprawdę wstawał na ten rower - westchnął i pocałował ją w skroń, wciąż nie cofając ręki z jej tyłka, bo okazało się, że tam było jej miejsce. - zamierzasz się upić? i mam cię jeszcze pilnować?

matt wszedl i zauwazyl freje i wreczyl jej super prezent ktory dla kazdego bedzie niespodzianka i nikt nie bedzie nic wiedzial. szybko powedrowal do quinn i usmiechnal sie - czesc, dlugo jestes - spytal glupio, ale on jest przy niej ogolnie glupi. zawsze jest glupi, ot co - jaki Ci minal dzien quinnie? - powiedzial pieszczotliwie, ale potem sie przerazil bo moze nie lubi jak ktos tak na nia mowi

że kto ma fajne imię? chyba nie zrozumiałam połowy posta, jestem za stara/głupia na rpg. niepotrzebne wykreśli - znamy się - odpowiedziała a propos felixa, którego kojarzyła z wąskiej uliczki i z arbuzami poddawanymi aborcji. trochę namieszała, ale to nic - jest tu coś do picia? - zapytała, nie mając na myśli niczego z procentami, o czym doskonale powinna wiedzieć (freja) skoro się przyjaźniły. zerknęła na ulisesa, musiałam, i nawet się do niego uśmiechnęła.
editedit - cześć, matt, dopiero weszłam.

- czesc, quinn - przywital sie wiec i nawet wyciagnal dlon, bo byl milym dzentelmenem i w ogole. zerknal w strone ulysse, skoro wszedl, pewnie ta meskosc tak od niego bila, oh... - dzieki, twoje tez jest fajna, chociaz wciaz mam problemy z wymowieniem - francuzem byl, wiec wiecie. usmiechnal sie do niej i do quinn rowniez, skoro jakos tak stali we trojke. - hej, zaloze sie, ze thierry sie przejal. pewnie teraz gdzies placze.

- nie musisz mnie pilnować, thierry - powiedziała i stanęła na palcach, zeby pocalowac go przelotnie w usta, a potem wsunąć dłoń do prawej kieszeni na jego tylku, za ktory lekko go scisnela, usmiechajac sie szelmowsko. - mozesz mnie kiedys zabrac gdzies swoim rowerem. to znaczy niekoniecznie jutro rano, bo moze nie będe w stanie zwlec sie z łózka.. - westchnęła i przymknęła oczy, rozkoszujac sie przyjemnym chlodem wieczornego wiaterku i w ogole.

wbili carol z lambertem i pewnie wygladali najladniej ze wszystkich gości!!!! jak para lesbijek!

-aha-powiedzial i nie wiedzial co dalej mowic bo nie odpowiedziala na jego pytanie wiec go olala pewnie i w ogole wiesz co bedzie smutny! poszedl po drinka dla siebie i dla niej i nie wiem czy ona gada z nim czy felixem wiec odszedl na chwile -.-

zurie pojawiła się w salonie z jakimś ogromnym prezentem dla freji, nie wiem jaki to był prezent, mariya wymyśl coś co byś chciała to takie coś dostanie twoja frejka... zurie szara myszka stała i patrzyła na wszystkich pytająco. wiadomo, przyszła się nachlać, straciła pracę, którą niedawno dostała, no ale każdemu może się zdarzyć przyjść parę dni później niż powinien, prawda?

- no tak, sama. właściwie to nawet miało mnie tu nie być, bo nie znam solenizantki, czy tam jubilatki, nie wiem, nie odróżniam - machnęła ręką. - ale w każdym razie, brat frei jest moim przyjacielem i obiecałam mu, że postaram się przyjść - zakończyła. - a ty? jesteś sam?

zdziwiła się, kiedy odszedł i to jej zrobiło się smutno, bo to ją olał matthieu, także przysunęła się do felixa i freji, z postanowieniem przeszkadzania w ich ewentualnym flircie. nie umiem pisać, kiedy jest tyle osób w temacie, bo zanim dodam post, jest już milion nowych i staje się on bez sensu. sad but true. w każdym razie wyjęła sobie ze stanika szklankę soku jabłkowego i popijała go, szukając wzrokiem THIERREGO.

Przywitała się z Mattem przyjacielskim uścieskiem i uśmiechnęła się szeroko. - Jesteś kochany. Pozwól, że otworzę to w samotności, nie lubię takiego powszechnego poruszenia - powiedziała, bo w końcu prezent ma zostać tajemnicą. Nie wiem nawet, czy oni się znają? Ale nieważne. - Jasne Quinn, w kuchni znajdziesz wszystko, czego dusza zapragnie, chociaż ostatnio nie było nic do picia i tak dalej, ale tym razem uzupełniłam zapasy - zapewniła z uśmiechem, zerkając to na nią, to na niego. - Och, to dobrze, nie lubię takich niezręcznych sytuacji, kiedy nie wiadomo, o co chodzi... - stwierdziła i musiała ich o tym poinformować, ale z całą pewnością i tak już o tym wiedzieli. - Thierry? Nie sądzę. Nie jest zbyt wrażliwy, jeśli chodzi o mnie! Starszy brat powinien chować mnie przed chłopakami, zabraniać imprez, a on jest jak najbardziej przychylny... Chociaż akurat to nie jest zbyt wielką przeszkodą.

para lesbijek ;o to byl wlasnie efekt ktory carol chciala osiagnac! zlapala drinka ale uswiadomila sobie ze ktos go juz nadpil wiec odstawila go z obrzydzeniem (nigdy nie wiadomo czy ten ktos nie mial opryszczki conie?) zostawila swoj prezent tez, dmuchana lalke-faceta gdyby ktos chcial wiedziec i wziela kolejnego drinka, ktory wygladal na nienapoczetego. - calkiem sporo ludzi jak na tak wczesna pore - zauwazyla mrugajac bo wpadla jej rzesa do oka.

-taa.. przyszedlem sam, ale tam jest moja siostra.- pokazal na quinn palcem, ale po alkoholu mial roznego rodzaju zaburzenia rownowagi lub czegos tam i pokazal w rzeczywistosci na feliksa. - a co, nikt z toba nie chcial przyjsc? - zapytal bardzo taktownie.

- to brzmi jakby byl twoim alfonsem. mam nadzieje ze nie jest! - powiedzial frei kiwajac glowa. opadl na kanape niczym diva balerina i dopiero po chwili zdal sobie sprawe ze usiadl na zurie, wiec zerwal sie. - o cholera! przepraszam! - oblal sie rowniez piwem (z wodka) przy tym, ach te sieroty...

rowniez usmiechnal sie dyskretnie do quinn, w tym samym czasie unikajac felixa. pamietal jeszcze tamta noc.. o kurde, dostrzegla go. jesli tak bardzo nie lubila go, ulysse mogl spokojnie zabrac prezent. nie ma problemow. lubil prezenty. zlapal jakas poduszke i schowal za nia twarz, biedny bal sie freji. wiedzial ze tequila niszczy ludzi, sam namawial ja na nia. ale nie wiedzial ze az tak bardzo. westchnal glosno i wstal. poprawil koszule i pomaszerowal w jej strone:-joyeux anniversaire, bonne chance et succès!-wykrzyknął bez wiekszego entuzjazmu, tylko dlatego ze nie wiedzial jak zareagowalaby. pociagnal ja za dlon troche dalej od reszty:-tequilaa, no powiedz o co chodzi..?-

mogla powiedziec, to lambert by jej wyssał ta rzęsę z oka. razem z okiem najlepiej. znalazł sobie tez jakiegos drinka albo piwo, bo był super męskim facetem (ciekawe w ktorym miejscu), a potem objął carol trochę władczo, rozglądając się dookoła. pomachał feliksowi, a potem wyslal mu tez buziaka, zeby brat wiedzial, jak bardzo lambert go kocha. - faktycznie calkiem sporo! ciekawe ile bedzie w godzinach szczytu... - zastanowil sie i westchnal.

- zabrać cię gdzieś swoim rowerem... - zadziwił się aż i musiał to powtórzyć po niej, żeby tak na pewno do niego dotarło. objał ją drugą ręką w talii i przyciągnął do siebie, bo miał na to wielką ochotę jak na wiele innych, fajnych rzeczy. - jasne. ale to może cię zmęczyć, wożenie na moim rowerze. może lpeiej naprawdę byłoby wybrać się na jkąś przejażdżkę? króciutką i w ogóle! dostosowałbym się do ciebie - obiecał jej. - śmierdzisz - westchnął ciężko i pocałował ją krótko w usta.- fajkami.

zrobil unik, bo buziak lamberta lecial mu prosto w czolo!
(to bylo bardziej zabawne w mojej glowie).

poszła!