- ciesze sie. tez lubie paryz. - wprawdzie uwazal go za przereklamowany, ale nei chcial obrazac miasta alexandry. sam pewnie by sie gniewal gdyby wrzucala st tropez, lul. - brat. mlodszy. - pochwalil sie ze byl starszym bratem, bo bylo czego. - a co, podoba ci sie? - uniosl brwi.

Zaśmiała się też, ale potem przeraziła, bo widzial tutaj turecki burdel. Nazywał się "dziewczynki muhameda". Podrapała się po łokciu i zjadła 3 kanapki. To był pewnie talerz, z którego jedzenie nigdy nie ubywało. Popiła wszystko piwem, żeby się w razie czego nie zapchac. -Ah no tak. Felix. -pokiwała głowa. -Ostatnio nawet go spotkałam. Przy sklepie Ralpha Laurena, ale nie skojarzyłam, że to on. -podrapala sie po skroni i wzruszyła ramionami.

pansy przyszła sobie na domówkę z wódką w ręku. znalazła się w salonie i pomachała wszystkim krzycząc jakieś miłe 'cześć'. usiadła na kanapie i patrzyła na wódkę...

- nie moge. jestem samochodem. - zerknela na zegarek. - w zasadzie musze sie zbierac. mialam wyprowadzic psa - wyjasnila, a potem sie zwinela, bo ja na razie ide albo nie tylko na razie. ehhh. dobra pa, felixem tez ide jak cos :c. :*

-ciesze sie rowniez. - spojrzala na tego lamberta jeszcze raz i powiedziala - wiesz dlugie wlosy to ja wole u siebie. wole krotsze - powiedziala - ze zebym robila na niego wrzute tylko tak okreslilam swoj typ krotko - usmiechnela sie patrzac na buta bo cos zaczal ja uwierac i poprawila cos tam i spojrzala na felixa i powiedziala - ja ide potanczyc. - odeszla i czekala jak ktos sie przylaczy

SUPER, CHYBA Z PIEC RAZY WYSYLALAM POSTA A POTEM SIE CALKIEM SKASOWAL.... dzieki ludzie... na chwilę zamknął oczy, a kiedy je otworzył zobaczył freje, zamrugal kilka razy i zaciągnął się papierosem, żeby zrobic kilka zgrabnych słoni skaczących na trampolninie z dymu, a potem uśmiechnął się. - nie ma za co - powiedział odruchowo, bo był dobrze wychowany. - mam nadzieje, ze tu mozna palic - westchnął. w zasadzie miał gdzies, czy mozna, czy nie mozna, bo miał wielka ochotę na papierosa i chyba byłby umarł, gdyby nie udało mu się zapalic. potem znowu zamknął oczy na moment, a jak je otworzyl to zobaczyl edith. poczuł się zdezorientowany i to tak porządnie. - ummm? - spojrzał na nią pytająca.

okej pa! dala mu numer fona i zadzwoni/napisze do niej

to byl taki talerz z kanapkami jak w harrym potterze w drugiej części.. czy którejś tam. - no tak, felix ma słabośc do ralpha - pokiwał głową. doskonale wiedział, ze brat chodził do sklepów z ciuchami tylko po to, żeby zarywac sprzedające laski, a zakupy robił przy okazji, jak juz udalo mu się od nich wyciągnąć siedemdziesiąt procent rabatu na caly asortyment.

Pewnie lambert miał skrzata domowego. -Trudno powiedziec. Siedział na ławce przed sklepem. -powiedziala i pomyslala, ze moze felix tez czekal na jennifer aniston tak jak ona wtedy czekala. wzruszyla ramionami. -chyba nie bedziemy gadac o twoim bracie, co? -zasmiala sie, ale moze lambert bedzie chcial o nim gadac czy cos. napila sie piwa.

jej oczy nagle przybrały wielkość piłeczek pinpongowych. - lucien? - spytała z niedowierzaniem, jakby sama siebie o to pytała, mimo iż dobrze były jej znane te rysy twarzy, to spojrzenie i cały lucien, za którym tak bardzo tęskniła każdej nocy i każdego dnia i od razu jej serce zabiło 493847 razy mocniej i szybciej. - co Ty tutaj robisz? - wydusiła po chwili i jakoże uznała, że musi wykorzystać swój talent aktorski i udawać, że nic się nie stało, a życie toczy się normalnie tak jak pięć minut temu, za nim go ujrzała. przez moment przeszło jej 4380830 powodów, dlaczego znów go spotyka na swojej drodze. może to przeznaczenie? pytała w duchu samą siebie. - fajnie Cie znów widzieć. - wydusiła po chwili ciszy i wpatrywania się w niego. miała wielką ochote przytulić się do niego........ tak jak dawniej.

przyszli thierry razem z lisą. pomyślał, że gdyby był filmowym zboczeńcem, z pewością spiłby lisę, a potem zaciągnął ją do łazienki i wykorzystał, ale ponieważ nie miał aż takich zapędów, na pewno nic w tym stylu nie będzie miało tutaj miejsca.
- więc co byś chciała do picia, hm? - zapytał i delikatnie położył rękę na jej ramieniu, kierując ją w stronę stolika z napojami róznorakiego rodzaju, pewnie większość to byly alkohole.

- nie, jasne, że nie - machnął ręką i wstał, żeby podejść do okna i je otworzyć, bo było dosyc duszno w pokoju. tak, jakby na dworze było mniej duszno. potem podszedł do elizabeth i stanął naprzeciwko jej fotela i uśmiechnął się, oblizując swoje usta. smakował kanapkami. to całkiem seksowny smak.. - chcesz jeszcze coś zjeść? - spytał. dobra z niego gospodzina.

popatrzyla na thierry'ego i lisę i westchnęła. wlasciwie to nie wiedziala po co tu przyszla, tzn. wiedziala, chciala zobaczyc co robi carol, jej siostra, ktora podobno tez jest na tej imprezie!

to 'fajnie cię znowu widzieć' go do reszty zbiło z tropu. był jednocześnie zaskoczony, zły, ale też cieszył się, że ją widzi, ale to ostatnie to w najmniejszym stopniu. przynajmniej tak próbował sobie wmówić. zamrugal kilka razy i pokręcił głową, gasząc papierosa o łóżko, przy czym wypalił dziurę w kołdrze, ale się tym średnio przejął. - cholera - mruknął pod nosem i zmierzył ją wzrokiem. teraz już nie mógł sobie wmawiać, że to jednak nie ona. - co TY tutaj robisz, edith? kiedy ostatnim razem cię widziałem zapewniałaś mnie, że nigdy nie wyjedziesz z głupiego paryża - przypomniał jej, chociaż trochę głupio mu było przez to, że pamiętał jakieś osiemdziesiąt procent jej wypowiedzi, nawet tych mniej mądrych.

Ucieszyła się. Zawsze uważała, że felix jest tym złym bratem. ale nie wiem czy miła rację. Otrzepała z siebie okruszki i jak stanął naprzeciwko niej to też wstała, bo głupio się poczuła. Jak rozpieszczana niewolnica. -Nie dzięki. i tak już przesadziłam z jedzeniem o tej porze. -uśmiechnęła się i zdjęła mu jakieś okruszki z koszulki czy tam z włosów z klaty. -W ogóle dziwie się, że nie masz żadnego mojego zdjecia w pokoju. -Rozejrzała się. -Mamy takie ładne zdjęcia z balu przebierańców z przedszkola. Byłam wtedy biedronką... a ty chyba piratem. -nie była pewna.

- bylem policjantem - poprawił ją. pirat, policjant, na jedno wychodzi. - a ty masz nasze zdjęcia w pokoju? - spytał, nieco zaskoczony, nachylając się nad nią, bo tracił równowagę. albo po prostu chciał nad nią powisieć. miała pewnie metr czterdzieści w kapeluszu, więc musiał się naprawdę nieźle schylić. - ładnie pachniesz - zauważył. - chyba lepiej niz w przedszkolu..

- nie wiem, cokolwiek - powiedziała i kiedy dotarli do stolika, zgarnęła pierwszą lepszą butelkę i przywłaszczyła ją sobie. to było pewnie jakies wino niekoniecznie z najlepszej półki, ale lisbeth nie byla zbyt wybredna. wzięła spory łyk wina i uśmiechnęła się do niego promiennie. - na pewno nie chcesz? - spytał, podsuwając mu butelke pod nos, zastanawiając się, czy thierry naprawdę w ogóle nie pije alkoholu.. bylo to dla niej jakies takie abstrakcyjne.

- przestań, kusisz! - roześmiał się, odsuwając butelkę od swojej twarzy, bo wino pachniało ładnie mimo swej niewysokiej jakości. - na pewno nie chcę. na sto procent, serio. widzisz, dlatego nienawidzę tak chodzić na imprezy. ludzie wiecznie coś mi podsuwaja, chcą, żebym pił, żebym się ugiął. do tego trzeba cholernie silnej woli. pomyśl sobie, że nagle obiecałaś sobie, że schudniesz, że nie będziesz jadła czekolady, a tutaj ktos zabrał cię do czekoladowej krainy. albo choćby do fabryki czekolady, gdzie czekolada leje się strumieniami. masakra - rzucił i przysiadł na jakiejś kanapie, wpychając jedną nogę pod tyłek.

dobra wyparowala jak tak...wodke wziela ze soba, o

-No tak. Zmyliła mnie twoja odznaka. -pokiwała głową, bo myślała, że odznaka była pirackim łupem. -W pokoju mam. -pokiwała dumnie głową. miała w albumach w szufladzie, ale on ogólnie spytał o pokój więc była z siebie dumna. cwaniara. Powiem ci, ze ona byla wysoka i miala chyba 1,80 ale nie wiem wiec zapomnij. -w przedszkolu pewnie pachnialam dziecięcymi odżywkami i perfumami mamy. a teraz mam swoje. -pochwalila sie i nachyliła się nad nim, żeby go pocalowac. piwo dodalo jej odwagi;/ jutro nie bedzie pamietac.

paryż był jej prawdziwym domem, to tam zostawiła swoją matkę i babkę, które nierównały się z ukochanymi polami elizejskimi, moulin rouge, placem bigalle czy oklepaną wieżą eiffel. uważała, że paryż to ona. poza tym z paryżem wiązały się wspomnienia i poniekąd też lucien, z którym całowała się namiętnie w niemal wszystkich miejscach w paryżu. znała to miasto tak jak własną kieszeń i równie dobrze znała luciena, bynajmniej tak jej się kiedyś wydawało, mimo, iż teraz cała ta sytuacja wypadła jej spod kontroli i nie potrafiła już czytać jego myśli tak jak dawniej. - taaak, jestem tu na wakacjach i poniekąd też pracuję. we wrześniu wracam tam spowrotem. - westchnęła lekko i wciąż wpatrywała się niego. - a Ty? - zapytała po chwili ciszy, jakby oczekiwała jednej odpowiedzi 'wróciłem tu po ciebie' głośno odbijało się echem w jej głowie.

- wow, no to nieźle - powiedział, chociaż niespecjalnie jej słuchał, a potem tez ją pocałował i skoro ona była taka odważna, to on nie mógł byc gorszy i cichaczem położył dłoń jedną na któryms z jej cycków, bo musiał sprawdzić, czy coś urosły od czasów przedszkolnych. jego zdaniem byly jakies pięćdziesiąt razy większe i całkiem mu to odpowiadało...

zachichotała, upijając jeszcze jeden łyk wina, żeby się trochę rozluźnić, nie zawracając sobie głowy tym, że może się rozluźnić az za bardzo i potem będzie się wstydziła pokazywać thierryemu. - sam zaproponowałeś przyjście na ta imprezę - przypomniała mu. - jak dla mnie moglismy isc gdziekolwiek indziej.. poza tym nawet nie wiedziałam, że dzisiaj się coś dzieje - stwierdziła, bawiąc się swoją bransoletką znów, bo to jej ulubiona zabawka. i usiadla obok niego.

no heej, nadchodzi krol balu! rece do gory, cala sala sie buja! dotarl tu z butelka tequili juz lekko upity. zasalutowal machajac reka do kazdego, zatrzymal sie przed drzwiami sypialni felixa: jak on dobrze znal to miejsce. znal odkad nosil krotkie spodniczki a' pois i dlugie warkocze, nie mowiac o tym jak bawil sie barbie, i rozbieral je wszystkie i pozniej czesal, czesal, czesal, czesal..dopoki nie wyrwal im wlosow. otworzyl drzwi, rozejrzal sie krotko, rzucil sie na lozko i pil tequile tak jak prawdziwy mezczyzna umie.

Ona mu jedną rękę położyła na biodrze, a drugą nie zrobiła nic, bo była zajęta trzymaniem butelki z piwem. Aczkolwiek całowała go i nawet czuła jak maca jej cycka, bo nie miała silikonów. Przerwała pocałunek i się uśmiechnęła. -wow. Musiałeś ostro cwiczyc z kimś pocałunki, co? -zaśmiała się cicho. ale nie wyśmiała go czy coś;/