http://www.wykop.pl/link/388791/ludzie-bijcie-dzieci/ kung fu, xd nie moge z tego...
jecz! wymiatalo xd przebila sie nimi na wylot!? zaloze sie ze tak bylo..strachkom! ale nie robil sobie niz tego prawie jak ges bez glowy i posuwal ja dalej, ale z niego wsuwka posuwka;), byl ostry niczym greg z whose like, not hot but... sssspicy... okej koniec zartow, pewnie doszli po trzy razy i przecwiczyli dwie pozycje, tylko dwie bo bylo za goraco...

o nie, chinczycy xd pewnie, ze sie przebila, pewnie tak sie przebila, ze sama siebie tez podrapala.. w kazdym razie ~~~po~~~ lisbeth przytulila sie do poduszki lezacej na kanapie, ktora pewnie kiedys oplul lambert ogladajac jakis program o modelkach, ktory byl jego substytutem meczy/meczow i zawsze sie przy nich zbytnio ekscytowal. w kazdym razie usmiechnela sie do tej poduszki, a potem do feliksa. - wow - mruknela...

pewnie ten polski spermodels, xd - och - zauwazyl bo nie byl zbytnio inteligentny po seksie, zuzywalo to u niego zbyt duzo yy czegos tam, byle czego. przeciagnal sie ale tylko rekoma i poprawil bokserki. - hmm... - dodal i wlazl na kanape obok niej, poprawil jej spodnice, bo byl mily. usmiechnal sie do jej biustu i pocalowal ja jeszcze, bo byl czuly ok?

ok. stwierdzila, ze to mile z jego strony,wiec dala mu dodatkowe piec punktow do swojego rankingu seksi facetow. pewnie byl w czolowce, bo nie znala zbyt wielu naprawde seksi... podniosla sie i chwile szukala swojego sweterka, ktory zaraz znalazla, nie chcialo jej sie szukac stanika, wiec uznala, ze moze go zostawic w prezencie feliksowi, bo pewnie staniki kolekcjonowal, ubrala ten sweter i siegnela po swoja sklanke z sokiem, ktora cale szczescie tam jeszcze stala. - wzielabym prysznic... moge? - spytala, zerkajac na niego.

- jasne! - pomachal rekami bo byl gestykulantem! zachachmiecil z barku butelke whisky i wypil pol naraz, bo zmeczyl sie. - zaprowadze cie - zaoferowal sie, zbierajac z podlogi swoje szorty i koszulke i przerzucajac je przez ramie. - chodz - wzial ja za reke, nie te z sokiem i pokazal jej lazienke! dla gosci, wiec byly swieze reczniki i w ogole... - chcesz cos zjesc? - zapytal troskliwie.

jezu ogladam jakies te polskie szafiary i 75% to gowno, 20% to ciuchy z h&mu itd, a pozostale 5% UJDZIE. zal peel, nawet ja bym miala lepsze ciuchy z lumpeksow od nich! niewazne.. znowu przezywam pierdoly. i wciaz nie otworzylam drugiej czesci podrecznika od polskiego. - hmmmm - zastanowila sie na chwile, odstawiajac szklanke na jakas szafke, na ktorej pewnie bedzie stala do świąt, bo jak wiemy nikt tam nie sprzatal. podrapala sie po czole, a potem oblizala usta. - w zasadzie nie chcę. jak jest tak cieplo - z feliksem jeszcze goręcej:) - to odechciewa mi sie jesc - wyznala mu swoj wielki sekret a potem pewnie poszla sie myc...

nie lubie wcale zadnych szafiar... najgorsza jest semen of shoes... znaczy sea of shoes ale wiesz.. xd - genialna dieta! - zauwazyl! - dobra to nie przeszkadzam ci, ja ide tez sie przebrac i w ogole - i umyc zeby nie bylo, napisalam umyc genitalia ale doszlam do wniosku ze to ohydne xd - wiec jak cos to glosno krzycz! - polazl.

semen lepiej brzmi... mruknela cos, ze okej i wlazla pod prysznic, pod ktorym spedzila pewnie nastepne dwie godziny. albo nie! ale sie porzadnie umyla i w ogole, potem nawet sie uczesala, bo znalazla jakas szczoteczke do zebow.. albo normalna szczotke! szczotke do kibla pewnie i myslala ze to normalna. okej, nie, nie robmy z niej retarda takiego. jezu juz sobie paznokiec zepsulam, bo przed chwila pomalowalam... pozdro ja. w koncu wylazla z lazienki, polazla do kuchni, ktora znalazla, napisalam ktora zjadla..., pogrzebala mu troche w szafkach, a potem na blacie znalazla jakis wypasiony ekspres do kawy. - moge sobie zrobic kawe?! - zawolala...

- mozesz!!!!! - odwolal byl na gorze cnie... ubral sie w cos innego, zmienie mu az ubany przy okazji! xd przeczesal wlosy palcami, nie mial mokrych bo ich nie myl, conie, myl wczoraj to po co teraz itp, poza tym nie mial sklonnosci do nadmiernego pocenia sie, ogm niewazne. wlazl do kuchni i usiadl przy stole, odpalil sobie papierosa. - palisz?

- tak - powiedziala i zabrala mu z tej okazji jednego papierosa. z paczki! no chyba, ze nosil zawsze tylko jednego w kieszeni. albo za uchem. albo w uchu... - zrobic tobie tez kawe? - spytala. pewnie mial taki ekspres, ktory produkowal kawy jak w starbucksie tylko ze bez pomocy ludzi i w ogole.. kupil go od jetsonow. oparla sie tylkiem o blat kuchenny i usmiechnela sie do feliksa, bo czemu mialaby sie nie usmiechac.

- nie, dzieki, nie lubie zbytnio kawy. - oparl sie wygodniej przygladajac sie nieokreslonemu punktowi na stole. - co na to twoj chlopak, ze palisz? - zapytal; taki podstep!

uniosla prawa brew. - myslisz, ze gdybym miala chlopaka, to uprawialabym z toba seks? nie mam zadnego chlopaka - zapewnila go i usiadla naprzeciwko niego przy stole, dmuchajac w swoja kawke, do ktorej wlala sobie mleka (pewnie duzo, bo juz i tak dzis za duzo kawy wypila) i nasypala duzo cukru, bo byla slodka dziewczynka.. - mam nadzieje, ze ty nie masz zadnej dziewczyny? kurcze, powinnam sie byla wczesniej pytac o takie rzeczy - stwierdzila i odgarnela wlosy za uszy, zeby nie powpadaly jej do kawy. wlosy, nie uszy.

- nigdy nic nie wiadomo - usmiechnal sie, myslalam ze ona jest z thierrym ;o jak to z nimi?! - nie, nie mam nikogo. -nic wiecej nie powiedzial na razie skoro zaraz przychodzi andriej!

przywiozla go zolta taksowka. wysiadl i podszedl do drzwi z jakas wieeelka torba. zadzwonil do drzwi, ukladajac w myslach ich pierwsza rozmowe na zywo...

nie wiem jak, ale lisbeth byla zla na thierry'ego, ze nie chcial jej przeleciec;/ xd - to dobrze - powiedziala, ale zaraz spoważniala. - to znaczy.. mam nadzieje, ze niedlugo kogos znajdziesz i zalozysz rodzine, bedziesz mial piatke dzieci i w ogole! - powiedziala, upijajac swojej kawy, przy czym poparzyla sobie pol jezyka.- ktos dzowni - zauwazyla spostrzegawczo.

hahaha thierry xd ma nauczke ;/ - pewnie swetlana. moja sprzataczka - dodal. - zaraz wracam - usmiechnal sie do niej i pocalowal w czolo, a potem w usta, bo tak. skoczyl do drzwi ktore otworzyl. mial mine - andriej? - zapytal, bo nigdy nic nie wiadomo. byl w szoku! andriej mysli ze on jest gejem nie?

no pewnie tak. - felix !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknal z radosci i prawie rzucil mu sie w ramiona, ale jednak tego nie zrobil bo sie troche wstydzil....-mam nadzieje ze nie jestes zly ze przyjechalem....ale nie mialem dokad pojsc. - powiedzial smutno i spuscil glowe

lisbeth wyszla z kuchni, zeby zobaczyc co sie dzieje i uznala, ze to pewnie brat feliksa przyjechal, wiec stanela jakos w przedpokoju, usmiechajac sie, trzymajac w lapsku swoja kawe.

- jezu andriej - zauwazyl chociaz nie wierzyl w boga. zamknal za nim drzwi zeby sasiedzi nie zobaczyli. zart! nie wstydzil sie swojego poniekad rozpustnego zycia, ale zamknal zeby nie wialo bo mial mokre wlosy! - nie jestem zly.. tylko.. zaskoczony. kompletnie zwariowales? co bys zrobil gdyby okazalo sie ze mam zone i dzieci? - nie mial...

-myslalem ze jestes moim przyjacielem....................- powiedzial przestepujac z nogi na noge, tak naprawde chcial powiedziec ze go kocha i nie dba o to xdd ale rzucil okiem na lis i sie przestraszyl. - to jest twoja zona ? - zapytal przerazony, felix zlamal by mu tym serduszko...

zapomnial zupelnie o lisbeth wiec najpierw sie odwrocic zeby sprawdzic kogo ma na mysli. - co? nie, nie, skad. jasne, ze jestem twoim przyjacielem.. cholera - westchnal, bo nie spodziewal sie ze przyjdzie i czul sie nieco dziwnie ;cc - to.. znajoma.. eee poznajcie sie.

- ummm - zmarszczyla czolo, przygladajac sie raz jednemu, raz drugiemu, potem podeszla do nich i usmiechnela sie niespecjalnie szczerze. - jestem lisbeth.. jestes, ummm, jakims bratem feliksa, czy cos? - spytała, majac nadzieje, ze tak wlasnie bylo...

-znajoma.....-powtorzyl cicho, napewno bylo widac jak bardzo poprawilo mu to humor....-czesc jestem andriej...- powiedzial chociaz on byl z rosji wiec pewnie jakos lipnie mu szla rozmowa po francusku ! - to co ? przyjmiesz mnie do siebie ? moge ci sprzatac gotowac i takie tam . - rzucil ciszej w strone felixa, chcial sie poczuc jak zona to dlatego !
-nie.....jestem jego.............- zaczal i spojrzal pytajaco na felixa bo niewiedzial co ma powiedziec, skrepowala go ta cala sytuacja.

'jestem jego' wystarczy xd - przyjacielem - dokonczyl za andrieja usmiechajac sie nieco skrepowany. - tak, znajoma - dodal, bo nie wiedzial ze andriej moze byc zazdrosny..pewnie mowil mu ze jest gejem ale felkowi nie przyszlo do glowy ze moglby sie w nim kochac! bo i czemu. - jasne, przeciez cie nie wygonie na bruk - wciagnal go do srodka za fraki, bo byl meski... usmiechnal sie przepraszajaco do lis, ze taki cyrk xd

to nawet slodkie xdd ;o za to on rzucil lis gniewne spojrzenie, chcialby miec teraz laser w oczach, bo byl bardzo zazdrosny. 'dotknal mnie' pomyslal i zaczal sie cieszyc jak glupi, to znaczy usmiechac i rzucac kawiaty dookola. - to dobrze to znaczy fajnie....dlugo tu juz siedzicie ? - zapytal podejrzliwie co mialo znaczyc 'przeleciales ja juz?'.....i zrobil takie oczy jak ines miala na avku w barcelonie .... o.O