hahahaha xd-okej, to ja moge zaspiewac a ty zatanczysz! albo zagram na tamburynie!-zeskoczyl z kanapy i polozyl sie na boku na ziemii i wyciagnal spod niej tamburyn! nie chcialo mu sie jednak juz podnosic i machal nim z ziemii-tancz!-rozkazal, to prawie jak 'jecz!' ale nie tak zajebiste. ;/

na poczatku myslalam ze wyciagnal spod ziemi tamburyn. - to nawet nie przypomina muzyki ! - powiedzial, on pewnie szalal przy ostrym technie. kleknal kolo niego. - nie najlepiej idzie ci granie, tak swoja droga. - poklepal go po tylku, albo po ramieniu glowe czymkolwiek ! albo po wszystkim na raz bo zrobil sobie z niego perkusje.

sory wywalilo mnie na chwile! spod ziemii xd-ale jestes muzykalny-zauwazyl i przestal machac tamburynem. pociagnal go za koszulke na siebie i pocalowal i chuj.

o no i swietnie, tylko szkoda ze musze spadac w takiej chwili. wiec kiedy felek go pocalowal zaczal go macac po klacie i wogole. wlozyl mu rece w gacie i jak w ksiazkach stephena kinga jego rece zacisnely sie na jego czlonku. pewnie w miedzy czasie nadal go calowal chociaz sie zdziwil...dokonczymy jutro ? :c

czekal na carol przed domem na lezaku. wygladal seksi jak bojd na lezaczku na ktoryms tam zdjeciu...

ok przylazla wiec. miala namiot na ramieniu. w sensie torbe z namiotem. nie musiala dzwonic do drzwi skoro byl na basenie! podlazla - czesc! - przywitala sie ocierajac pot z czola. zart nie spocila sie ofkoz... - ale macie brudny basen.

- latwo ci mowic, ze jest brudny! jak ci sie nie podoba, to go wyczysc! - powiedzial i pomachal oczami do niej, zeby potem wstac, otrzepac tylek i westchnac pięć milionów razy strasznie cieżko. wstal z lezaka, zeby ją obcałowac na przywitanie. - wcale sie nie opalilas w tym paryzu... tam jest zimniej niz tutaj? - spytal. nie znal sie na geografii i tych takich, wiec nie wiedzial, co za klimat jest w paryzu.

- chyba tak samo - zdjela z ramienia torbe i zalozyla jemu. - rozlozmy go - zaproponowala - dawno nie bylam w zadnym namiocie - westchnela siadajac na brzegu basenu i wkladajac reke do wody. - o, myslalam ze mi wypali - zart roku. wstala znowu - musicie ja wymienic czy cos. ale okej, nic juz nie mowie! - przeciagnela sie jeszcze i wstala. - jestem glodna.

zasmial sie, bo mial tak samo slabe poczucie humoru, jak carol... - to złów sobie cos w basenie - powiedzial i pewnie umarl przez smiesznosc swojego zartu. albo nie, ale prawie sie przewrocil od tej torby z namiotem, bo tyle wazyla, a on byl taki wątły... usiadl na ziemi w takim razie.- a masz jakąs instrukcję obsługi? - spytał, wyciagajac jakies pręty namiotowe.

- nie, ale umiem rozkladac. przyniose sobie cos do jedzenia, bede lezala i cie instruowala a ty rozlozysz, okej? - zaproponowala ale niezbyt powaznie bo znala zycie jak wlasna kieszen i wiedziala ze raczej nie uda mu sie rozlozyc samemu lbr. - chyba ze wasza kuchnia jest w takim stanie jak basen to balabym sie.

- nie, co ty, nasza kuchnia jest w porzadku.. to wracaj szybko, a ja sprobuje sie jakos z tym wszystkim zapoznac - powiedzial, chociaz doskonale wiedzial, ze chyba z tego zapoznawania sie nic nie wyjdzie i skonczy sie tak, ze carol i tak bedzie musiala mu wszystko pokazac co sie gdzie wklada... jak to brzmi.

- okej! - skoczyla do domu gdzie zrobila sobie dwie kanapki i banana. w jedna kanapke sie wgryzla a druga schowala do worka zeby po zaniesieniu jej na podworek nie zjadly jej jakies robale. wziela tez butelke wody i postawila wszystko na lezaku na ktorym wczesniej siedzial lambert. - okej, wiec tak - podlazla do niego i wysypala sledzie z worka ale potem uswiadomila sobie ze sledzie sa ostatnie i wyciagnela takie rurki co trzeba je rozlozyc zeby byly dlugie. dala mu jedna rurke i kazala skladac a ona skladala druga. - nie chcialabym miec takiego dlugiego penisa - powiedziala kiedy ulozyla swoja i miala ze 2 metry...

zrobila sobie banana... - szczerze mowiac ja tez bym nie chcial - stwierdzil po chwili namyslu. w zasadzie najpierw chcial powiedziec, ze on by chciał, ale uznał, że chyba jednak nie. no niewazne.. skladal swoje rurki.. potem popatrzyl zazdrosnie na jej jedzenie i uznal, ze musi szybko zlozyc ten namiot, zeby isc i poszukac dla siebie jakiegos jedzenia tez, chociaz mozliwe, ze carol wziela juz wszystko, co nadawalo sie do jedzenia u nich w domu. albo nie zamknela drzwi do kuchni i teraz nalazlo tam robali, ktore zeżarły cala zawartosc lodowki. - duzy jest ten namiot? -spytal. zawsze marzyl o namiocie z harego potera.

oj byla utalentowana... - nie, tylko trzyosobowy. chociaz wejdzie z piec ale tak bylo napisane - westchnela ze nie miala 99999osobowego namiotu, zal. - a co, boisz sie ze bede blisko ciebie? - zapytala wsuwajac rurki w takie zaczepki na namiocie a potem kazala mu zlapac z drugiej strony zeby mogli go juz postawic, byla utalentowana jezeli chodzi o skladanie namiotow. dobra powiedzmy ze juz zrobili namiot bo co i wkladali sledzie!

- kurcze, carol, rozgryzlas mnie.. myslalem, ze się nie domyslisz, że o to mi chodzi - westchnął super ciężko, a potem się uśmiechnał, sruuu i wszystkie sledzie byly na miejscu. mial nadzieje, ze feliks go nie okrzyczy za demolowanie ogrodka i szpecenie trawnika namiotem. chociaz to pewnie byl bardzo ladny namiot i w ogole.

BYL LADNY!!!! JAK JA:). - wiedzialam! moge sie nawet umyc specjalnie zeby nie bylo ci niemilo! - zart roku bo myla sie codziennie:). wziela swoja kanapke i picie i wlazla do namiotu zrzucajac przed nim buty. - chyba potrzebujemy spiwory!!!!

- hmmmmmm - westchnal, zastanawiajac sie chwilke, potem wlazl za nią do namiotu i usmiechnal sie. - nie zmiescimy sie w jednym? - spytal, seksownie machajac do niej brwiami. jakie u nas ladne niebo jest, dwie tecze i wszystko taki zolto-rozowe.. złapał carol za kostke. musial sie przemoc, bo brzydzil sie jej smierdzacych stop...

pachnialy jak roze. - mysle ze gdybysmy bardzo sie scisneli..chociaz nie jestem pewna, bo jestes bardzo gruby, chyba ze masz spiwor iks iks el - powiedziala kladac sie na boku twarza do niego i ciagnac go za wlosy. marcel mial ladne wlosy na guczi...

dzisiaj mial pewnie te same wlosy co na guczi, bo ich od tamtej pory nie mył. - nie ciągnij mnie za wlosy bo cie wyrzuce z mojej posiadłosci! - pogrozil jej, a potem przez przypadek kopnal namiot, znaczy od srodka (normalnie jak dziecko matke kopie) tak, ze ten sie zachwial, ale nic sie nie stalo cale szczescie, a potem pocalowal carol piec razy w usta, bo czemu niby mial nie calowac. - to mam isc poszukac mojego super wielkiego spiworu, carol? zrobilem go kiedys z dywanu do sali balowej - nie zastanowil sie nad tym, ze w salach balowych srednio sa dywany.

od tamtej pory ,xd - juz sie boje. idz, ja tu zostane, okej? - uniosla brwi czekajac na odpowiedz od swego pana. zart roku. przekrecila sie na plecy i udawala ze jest w trumnie. - twoj brat nie chce spac z nami? - miala ochote na trojkat skoro lis nie miala z lawrie i ridleyem ...

glupio by mi bylo z dwoma twoimi postaciami ;/ - okej - powiedzial,a potem zmarszczyl czolo, probujac wydostac sie z namiotu. - hmmmm, nie wiem. lecisz na niego, ze tak sie pytasz? wiem, wiem, jest seksowniejszy ode mnie - westchnal. to byly takie manewry, zeby carol powiedziala, nie, co ty lambert, jestes najseksowniejszy na swiecie.

mi ze swoimi tez xd compliment fishing!!! nie dala sie nabrac. - powiem ci ze jestes seksowniejszy tylko jezeli w koncu przyniesiesz ten spiwor. zaraz przeziebie sobie nerki - jeknela udajac martwa kobiete. sorry ze tak krotko ale jem! i zw, ide pod prysznic !!

spoko!! - ehhhhh - powiedzial i poszedl po spiwur. po drodze prawie wpadl do basenu, bo zapomnial, ze mieszka w domu, a nie w ich stodole, ktora stala za basenem. pewnie w basenie pod wodą, ale udawali, ze za basenem. jednak zaraz się opamiętał i poszedl do domu, przegrzebal wszystkie mozliwe szafy i piwnice, strychy i reszte, az w koncu znalaz spiwor, w ktorym pewnie mieszkaly szczury i karaluchy. wrocil po dwoch godzinach... albo nie, troche mniej. - jestem - powiedzial, bo ten namiot byl taki wielki, ze mogla nie zauwazyc jego powrotu.

spiwur ;o ok wrocilam. - jestem dumna! - powiedziala przesuwajac sie pod sciane zeby mogl wejsc i rozlozyc spiwor! - spiwor tez feliksa? - zapytala bo w koncu lambert sam przyznal ze woli rzeczy feliksa niz swoje! podrapala sie po golym kolanie zastanawiajac sie ile najdluzej mozna spac pod namiotem. genialne mysli.

pozdro ja. - nie wiem. to chyba nasz wspolny. to znaczy chyba nigdy nie spalem w nim razem z feliksem.. no niewazne.. szkoda, ze to nie jest przezroczysty namiot, zebysmy mogli patrzec na gwiazdy - westchnal. byl romantykiem i lubil patrzec na gwiazdy.. teraz ja ide sie kapac ;/ jak chcesz to mozesz zakonczyc albo cos bo jak wroce to bede juz tylko na chwile bo jutro wstaje o 6.30 bo jakis psychol wymyslil zakonczenie roku na 9....