pewnie calowal ja po dziurkach w nosie i po zebach. spoko miala ladne dziurki od nosa. podrapala go po plecach skoro tak ostro ja posuwal..wyjda z tego posiniaczeni i podrapani, powinien jeszcze jej przywalic w ryja skoro lubila bol... jeczala i krzyczala buhehehehe gwiazda porno.

pewnie miala wlosy w nosie jak http://duartelevypt.files.wordpress.com/2009/11/belgium_herman-van-rompuy.jpg xd <3 on pewnie tez jęczał i krzyczał, bo miała pewnie zębatą pochwę. tak sie zasapal, ze az doszedl i sapiac odsunal sie od niej troche, zeby moc odetchnac, no i zeby ona też mogła, przymknął oczy i oparl sie jakos o oparcie kanapy, niespecjalnie wygodnie...

o fu to zdjecie jeszcze takie wielkie xd. ok to nie wiem czy usiadl i sie oparl czy lezal i sie oparl? bez roznicy ale uznajmy ze lezal bo wygladaloby dziwnie gdyby siedzial a jej byloby przykro widzac ze on nie ma zadnego sladu sadla nawet gdy siedzi... - jezu. lambert. - mruknela niczym seksi kotka, np. suki. przeciagnela sie i pocalowala go krotko w ramach yy podziekowania. hehehehe.

NO! - jezu, carol - mruknął, żeby nie czuła się zaniedbana i w ogóle, potem sie uśmiechnął i tez ją pocałował, ale delikatnie i w ogole, a potem przeczesał palcami jej włosy, ktore trochę się splątaly i pogniotły. - chcesz teraz coś do jedzenia? - spytał troskliwie. bo była z niego dobra gospodzina. w zasadzie strasznie nie lubił siedziec taki goly, zwłaszcza w salonie, wiec rozejrzał się za czyms, w co mógłby się ubrać, ale zobaczyl tylko poduszke, a troche frajersko chodzic w poduszce, wiec dal sobie z tym spokoj.

- jasne, ale najpierw chyba znowu pojde pod prysznic - wpadla na genialny pomysl. okej wcale nie taki genialny ale to nic. cmoknela go w nos i odsunela sie. - mozesz isc ze mna jezeli chcesz - dodala, bo nigdy nic nie wiadomo, moze nigdy nie byl z dizewczyna pod prysznicem i bylo to jego marzeniem. usmiechala sie jak glupia bo byla zupelnie zadowolona, zacpana endorfina itp.

- o, chętnie - stwierdził, bo poczul się taki brudny, chociaż przeciez niedawno się mył,ale teraz zdążył się znowu spocić. wstał i podał jej rękę, na wszelki wypadek, jakby miala problemy z wstawaniem, bo nigdy nic nie wiadomo, a jak juz oboje wstali (sorry, pisze za ciebie;/) to pewnie poprowadzil ja do lazienki, zgarniajac po drodze swoj stary recznik i szlafrok, ktory odwiesil na jakis haczyk w łazience.

lubie gdy za mnie piszesz moja ty dominantko :* w miedyczasie wlazla do kabiny prysznicowej. pewnie mieli prysznic w oddzielnym pomieszczeniu w ogole taki wielki jak geje. jezu chce ich mieszkanie. no niewazne. uregulowala wode. - uregulowalam wode! - pochwalila sie, nie ma to jak zdrowy entuzjazm. przegladala jego kosmetyki, bo byla wscibska i pewnie juz sie uwazala za jego zone itp. okej nie, bez przesady. miala czerwony slad na lewym posladku bo odbila jej sie kanapa.

dobrze, że nie przyrosła do tej kanapy, bo byłoby głupio, gdyby musial wzywać chirurgów plastycznych i w ogóle. lambert przejrzał sie pewnie milion razy w lustrze, zeby sprawdzić, czy bardzo źle wyglądał. wyglądał tragicznie, jak zwykle... potem wlazł do niej pod prysznic i chwilę rozkminial. - wow! fajna woda! - stwierdził, jakby było się czym podniecać, a potem sięgnął po jakis żel pod prysznic czy inny bajer o jakims slicznym zapachu, a potem zamachał brwiami do carol. - umyc ci plecki..?

- a co, mam brudne? - zart roku. - umyj.- poprosila wiec i odwrocila sie do niego plecami, wczytujac sie w jakas etykietke, bo to bardzo fascynujace przeciez jest.

- nigdy nie widziałem takich brudnych pleców - powiedział dobitnie, a potem zabrał się za namydlanie jej plecow, czasami niechcacy wedrujac dlonmi na jej cycki,które niestety się znowu skurczyły i daleko im było do tego 75dd ;/

smutna sprawa ;/ brali prysznic i w ogole; ja ide biegac. powinnam wrocic jakos za pol godziny albo nawet wczesniej ale pewnie idziesz o 22? ;o i tak czekam z tym bieganiem i czekam ale juz zaraz bedzie ciemno to w koncu ide :c

eh no dobra ;/ no pewnie ide topa..

lul jak rowno trafilam 30 minut. wzieli prysznic. znowu czekala az wyschna jej wlosy i sie zmyla bo nie byla jego na życzona zeby tak u niego nocowac lbr.

wstal moze z dziesiec minut temu. siedzial na brzegu basenu w bokserkach i satynowym szlafroku. rozmyslal o samobojstwie wzdychajac co jakis czas. chcialo mu sie pic.

lambert wylazł z domu w jakichs obcietych dzinsach i koszulce w paski, z piwem w reku, bo chciał się trochę poopalać albo po pływać... - czesc - powiedzial, siadajac obok feliksa. mial nadzieje, ze nie wrzuci go on do wody, bo mial nowe buty ;/ - co tak wzdychasz? - slychac bylo na kilometr.

- nic. zmeczylem sie. - wyciagnal reke po piwo lamberta i je sobie wzial, bo byl silniejszym starszym bratem ktory dreczyl wszystkie dzieciaki w okolo, ale gdy ktos bral sie za dreczenie lamberta to mu wpierdalal felix bo byl na tyle zajebistym bratem. interesujace nie ma co. pozdro ze mamy prawie tyle samo postow. :') - zyciem, lambert, zmeczony jestem zyciem. - westchnal poetycko, czyli nie wiem jak i napil sie piwa lamberta. -fuj. cieple. - skrzywil sie i oddal mu butelke.

- ciepłe bo lodówka chyba przestała chłodzić - powiedział, marszcząc czoło, a potem wyciągnął nogi przed siebie, żeby pokazać feliksowi, że jego wlasne nogi są dłuższe i zgrabniejsze od jego nóg. - jak jestes zmęczony życiem? przeciez nic nie robisz - zauwazył. najwidoczniej lambert był wielkim ignorantem, skoro sądził, że feliks nic nie robi.

zmienilam w koncu ikonke, tez powinnas. - serio? - uniosl brwi. - sodoma i gomora. - zauwazyl w zwiazku z lodowka. zastanawial sie dlaczego lambert jest taki wychudzony. - jestes wychudzony. - zauwazyl patrzac na jego chude nogi a potem na swoje. nie wiem jakie mial nogi bo nie widzialam nog hju. - nic nie robie?! ja nic nie robie?! - oburzyl sie, ale brakowalo mu argumentow wiec wlazl do basenu. w szlafroku. - robie wiecej niz ty.

zmienilam! przyglądał się chwilę feliksowi, zastanawiając się, czy brat ma zamiar wyławiac wodorosty z basenu, bo trochę ich narosło od ostatniego czasu, gdy wynajmowali chłopca od sprzątania basenów. odgarnął włosy za uszy i przyglądał się chwilę swoim nogom. - wcale nie jestem wychudzony. to ty jesteś gruby - stwierdził. zazdrościł feliksowy masy mięśniowej i w ogóle.. - więcej niż ja? co na przykład robisz, co? - spytał, mrugajac dużo, bo mucha mu wpadla do oka...

ten ma marcel na sztokholmie! ;d - nie twoja sprawa. - powiedzial bo zdal sobie sprawe ze rzeczywiscie nic nie robi. zdjal w wodzie szlafrok i przygladal mu sie jak odplywal. tak samo jak jego kariera chirurga plastycznego itp. - cholera. - mruknal i przeczesal wlosy mokra reka wiec pewnie wygladal jak kretyn. albo nie bo jest piekny. - moglbys chociaz zapuscic zarost...wygladalbys jak jezus. - ochlapal go woda.

mam nadzieje, ze tego nikt nie ma... stwierdził, że felix wygląda trochę żałośnie w tym basenie. to znaczy nie, że żal z niego, tylko trochę smutno i w ogóle. nieważne. lambert ściągnął buty swoje, koszulkę, a ze spodniami się juz nie meczyl, zeby zaraz wleźć do basenu. pewnie sie dzisiaj nie myl, a uznał, że kiedyś trzeba. - sądzisz, że miałbym większe wzięcie wyglądając jak jezus? no nie wiem - zasmial sie.

ale ma usmiesnione ramiona na tym ;o - wariowalyby za toba wszystkie psychopatki-katoliczki. - powiedzial i pewnie plywal na plecach bo byl pro. - podobno katoliczki najlepiej obciagaja. i faceci.- zauwazyl patrzac w niebo. zalowal ze nie ma ze soba nadmuchanego materaca na ktorym moglby plywac. - chyba ze nie lubisz obciagania. - lambert zawsze byl dziwny.

- kto ci mówił, że katoliczki najlepiej obciagają? - spytał, mruząc oczy, ktore potem przymknął, bo słońce mu swiecilo w oczy. powinien byl wziac swoje okulary przeciwsłoneczne. lambert mial jedne tylko okulary przeciwsłoneczne, te zielono-czarne wayfarery z jednego zdjecia... czy wrecz z dwóch. - jeszcze przyczepiłaby się do mnie jakaś zakonnica i próbowałaby mnie nawrócić - powiedzial i uznal, ze nie chce miu sie nic, wiec wrocil na brzeg basenu.

znudzilo mu sie plywanie na plecach wiec trzymal sie brzegu basenu nadal bedac w wodzie. - nikt nie mowil. sam sie zorientowalem. - usmiechnal sie rozmarzony przypominajac sobie jakas tam dziewczyne. - nie moja wina ze nigdy ze mna nie wychodzisz, tez bys sie przekonal. - pokrecil glowa na niego i wdrapal sie na brzeg wciaz obserwujac swoj szlafrok. - masz jakas dziewczyne, lambert? - zapytal jak jego mama.

- jakbys mnie gdzies ze sobą zabierał, to bym z toba wychodził - zauważyl, krzywo się na niego patrzac. zaraz się jednak uśmiechnął i próbował wysuszyc swoje włosy jakims ręcznikiem. pewnie mieli milion recznikow porozkładanych przy basenie. niespecjalnie mu to suszenie wyszlo i skonczylo sie tak, że był cały rozczochrany. - nie wiem, nie mam żadnej - powiedział, zastanawiając się nad tym chwilę. - a ty masz? w twoim wieku powinienes sie już rozgladac za żoną ;/