First topic message reminder :


on jest wszędzie...

- nie chcę cię kupić - powiedział. po prostu chciał z nią spędzić czas, poza tym był miły z wiadomych celów, skoro ostatnim razem mu się nie udało. wiadomo jednak, że jej tego nie powie. wzruszył ramionami. - no to będziemy tu tak siedzieć? spieczemy się, słońce za mocno praży - powiedział i wsunął swoje raybany na nos, zerkając teraz na leelę zza nich.

- nikt tu ci nie każe siedzieć przy mnie - odparowała natychmiast bardzo niemiło i dziwiła się, że on jeszcze tu siedział. nie rozumiała, jaki miał w tym intereses. sięgnęła po jego okularki i zdjeła mu je z nosa, po czym sama zalożyła na swój. były trochę za szerokie i zsuwały się w dół, ale i tak wyglądała w nich dobrze. wiedziała o tym, bo juz wcześniej je zmierzyła ;x.

zmrużył więc oczy, bo teraz słońce go w nie raziło. nagle wpadł na diabelski plan i tylko spojrzał na leelę. - no to może pójdziemy do mnie, co? mam klimatyzację i nie jest tam tak duszno, poza tym mogę cię poczęstować jakimiś lodami, bo mam chyba jeszcze kilka pudełek, ostatnio kupiłem na zapas - zachęcił ją, bo w taki upał ja i on żywilibyśmy się tylko lodami. okej i nie wiem na kogo mu zmienić twarz...

- m,ój boże, lucas, czy ja ci mówiłam, że jesteś nienormalny? i czy wspominałam ci, że mnie nie przelecisz? - zapytała, zerkając na niego znad okularów, które notorycznie jej spadały w dół i strasznie ją to wkurzało, więc ściągnęła je i oddała mu. miała taką postawę, bo sądziła, że o seks mu chodziło! coż. prześwietliła go, nie był pierwszym, który ją podrywał.

wziął więc od niej swoje okulary i założył je z powrotem na nos, a potem wzruszył obojętnie ramionami, chociaż to było udawane zobojętnienie. - przecież nie chcę cię przelecieć. po prostu chciałem cię do siebie zaprosić, nie wiem co w tym takiego - powiedział, chociaż z drugiej strony dziwnie czuł się z tym, że tak szybko go rozszyfrowała, no cóż. i na dodatek nie chciała mu ulec. - ale w porządku, jeśli bezpieczniej czujesz się tutaj...

- kretynie, to nie jest to, że czuję się niebezpiecznie w twoim mieszkaniu. znam je jak własną kieszeń - poinformowała go trochę złośliwie i wyjęła następnego papierosa z paczki, nie częstując go. taka już była samolubna od zawsze. nigdy nie lubiła sie dzielić. - albo przy tobie. i to nie jest ta romantyczna część, w której mówię, zę czuję się przy tobie bezpiecznie, chryste. powiedz, że kręci cię długonoga blondynka, która próbowała cię okraść. wiem, jestem świetnym obiektem fantazji!

- jesteś też bardzo skromna i subtelna - zaśmiał się. - nie, nie chcę cię przelecieć, wykorzystać, ani nic w tym stylu, ale nawet jeśli chciałbym to zrobić, to pewnie i tak bym ci o tym nie powiedział, więc kwestia czy mi uwierzysz, czy nie, należy wyłącznie do ciebie - powiedział, trochę pokrętnie. - tak czy inaczej, uważam, że powinniśmy iść chociaż do jakiejś klimatyzowanej kawiarni, jeśli nie do mnie, bo zaraz oboje dostaniemy udaru słonecznego.

- tłumaczysz sie tak pokrętnie, jakbyś już miał ten swój udar - roześmiała się i podniosła, wpierając odruchowo, ale bardziej specjalnie niż odruchowo, dłonią na jego ramieniu, bo było jej tak wygodniej i seksiej. zaciągneła się dwa razy pod rząd i wypuściła cały dym nosem. była dobra w te klocki, w chwilach romantycznych potrafiła wydmuchać serduszko. - możemy pójść do jakiejś kawiarni...

- no dobra - westchnął z nutką zrezygnowania i zacznę.