- dzieki! ty tez! - zauwazyla bo pewnie nadal nie umyl wlosow bo guczi! pewnie kazala mu sie rozgoscic w salonie a sama nalala mu wody i to nawet nie ze studni chociaz ze studni jest niczego sobie. postawila mu te wode na stoliku, sobie pewnie tez wziela, no bo co. - co slychac? oprocz tego ze przekopujesz najwyrazniej ogrodek?

pewnie nalala mu wody do wanny, zeby sie z niej napił.. - nie ogródek, plażę.. ogrodkiem mial sie feliks zająć - wyjaśnił, uśmiechając się, a potem szybko wypil cala wode, bo mimo, ze umyl zeby piec razy, to wciaz czul smak zooey. wcale jej nie zjadl.. wbrew pozorom.. niewazne! - a poza tym wszystko w porzadku. chyba jestem chory, bo troche zle sie czuje.. ale poza tym jest okej. a co u ciebie?

- mam na mysli ze zlalazles sledzia! chyba ze w drodze na plaze w niego wdepnales. w takim razie przykro mi - powiedziala, bo to pewnie by bolalo. hahaha smak zooey. - pewnie przez morze przyszla do ciebie jakas grozna, afrykanska choroba i za dwa dni umrzesz ty i wszyscy z ktorymi miales kontakt - polozyla dlon na jego czole zeby sprawdzic czy mial goraczke. - albo to od tego calego kurzu w waszym domu, moze robi ci sie juz cos nie pokolei w glowie.

przestraszyl sie, ze jednak, mimo tabletek (!), zooey go czyms zarazila i juz czuje symptomy.. zbladł trochę i pokręcił głową. - nie, to pewnie nic takiego - powiedzial, chociaz nie sadzil, zeby to bylo takie nic takiego. - śledzia znalazlem juz wczesniej.. pływał w basenie, nie wiem co tam robil, chyba chcial sie zaprzyjaźnić z innymi śledziami - zażartowal i się zasmiał, potem uznal, że to słaby żart więc zamilknął..

zasmiala sie z grzecznosci i zabrala reke z jego glowy. napila sie swojej wody a w zasadzie wypila cala szklanke naraz bo bylo goraco wiec chcialo jej sie pic, logiczne. - w sumie nie dziwie mu sie. tez mam nadzieje, ze to nic takiego! ale jak chcesz, moge ci zrobic rosol. z torebki - dodala, zeby sobie nie pomyslal ze jest jakas gospodynia domowa. ;/

- nie wiem.. nie chcę cie wykorzystywac i w ogole - powiedzial, chociaz nie byl co do tego przekonany, potem usmiechnal sie i westchnął cięzko, krecac glowa. - zostawilem koc na plaży - zwierzył się jej żałosnym głosem. nie mial po co wracac do domu, bo ten koc byl feliksa i pewnie jak wroci bez niego to dostanie wpierdol.

- rozumiem - przytaknela siadajac jakos tak na boku przodem do niego i podwijajac nogi na kanape. usmiechnela sie jak glupia bo tak i bawila sie jego swetrem, rowniez bo tak. a tak serio to dlatego ze dopiero zajrzalam na jego ubanego. - chcesz po niego isc? - zapytala ostroznie bo najwyrazniej mial co do koca jakies niesprecyzowane uczucia czy cos.

- nie, nie chce - powiedzial, bo bal sie, ze spotka zooey. teraz nie bedzie wychodzil przez miesiac z domu ze wstydu! i nigdy nie zapali nic innego niz papierosy albo grill.. potem tez zaczął się bawić swoim swetrem, bo to byla super zabawka. - w zasadzie, jak zrobisz mi rosół, to ja mogę ci zrobic jakąś gorącą czekoladę. o ile masz w domu czekoladę...

- wydaje mi sie ze mam! - przytaknela i podskoczyla z kanapy niczego przy tym nie przewracajac i nie walac niechcacy glowa w sufit nawet, brawo kalol! usmiechnela sie do niego szeroko bo skoro on sie nie usmiechal to musiala rowniez za niego najwyrazniej! - zreszta sobie moze tez zrob, wygladasz jakby brakowalo ci energii!

- zmeczylem sie - wyznal jej i poszli robic czekolade, a ja ide sie myc! zwzw.

i pewnie zrobili bo ile mozna! a ona zrobila mu rosol z kostki pewnie knorra i usiedli przy stole conie! - dawno nie pilam czekolady - zwierzyla mu sie w sekrecie bo to straszna sprawa. obejrzala swoje paznokcie ale byly ladne wiec nic nie wywnioskowala. - mam nadzieje ze niedlugo zrobi sie nieco zimniej bo dzisiaj prawie umarlam jak szlam po bulki. kto to widzial zeby tak swiecilo slonce o szostej rano? - oburzyla sie siorbiac czekolade zeby sie nie poparzyc itede. - chyba zetne wlosy...

przyglądał się jej chwilę, a potem napil się czekolady, która zapił rosołem. mmm, idealne połączenie, mógłby tam jeszcze jakiegos cynamonu dosypać. - teraz, zimnniej? będzie tylko cieplej, w końcu jest lipiec... wolę nie myśleć, jak będzie w sierpniu! chyba się przeprowadze na alaskę.. - jego ulubiony serial to przystanek alaska. - jak chcesz, to ja moge ci ściąć włosy! byłem kiedys w szkole fryzjerskiej.. ale bardzo krótko! - rozochocił się. co z tego, ze trzesly mu sie rece i predzej obciąłby jej uszy niż wlosy.

najlepiej takiego czosnku w proszku .. - okej, przeprowadz sie, ale masz mi wysylac jakies pocztowki co jakis czas - rozkazala mu i dotknela swojej glowy. - okej, ale obetnij mi na bardzo krotko. albo moze ogole glowe? - zapytala go o zdanie, unoszac brwi.

- nie - pokręcił głowę. ale nie na te pocztówki, tylko golenie głowy. - jak krótko chcesz? masz nożyczki? - spytał i aż się ucieszył. carol musiała mu naprawde ufać, ze chciała oddac glowe w jego ręce, przez co poczuł się jeszcze gorzej. - nie wiem, czy powinnas miec krotsze wlosy ode mnie,..

- dlaczego nie? wole ogolic niz w ogole - powiedziala bo byla niezdecydowana. z tej okazji (ze byla niezdecydowana) wyciagnela z szuflady jednak nozyczki i przygladala lambertowi - dokad mi obetniesz w takim razie? - zapytala niepewnie.

- nie wiem, pewnie wygladalabys dziwnie. lubie dlugie wlosy - westchnął i chwile cos kombinowal z jej wlosami, sprawdzajac jakies dlugosci, udawal, ze sie zna na fryzjerstwie, chociaz wcale nie mial o tym pojecia. - nie wiem, tak dotąd? - spytal, pokazujac jej jakas dlugosc. pewnie chcial ściąć jej pol centrymetra xd.

- hmm okej - przytaknela- mozesz troche wiecej - postanowila bo miala pewnie wlosy do cycek jak na zdjeciu z britney ktore dodala na fotoblogu wiec w sumie jej wisialo. - dawno nie obcinalam wlosow.. - zwierzyla mu sie bliska lez... usiadla na jakims krzesle plecami do niego.

- jesli cie to pocieszy, to ja praktcznie wcale nie obcinam wlosow, a potem wygladam jak jakis żul - wyznal jej i znwou pol godziny rozkminial. - o tyle? - pokazal jej, ze chce sciac jakies osiem centymetrow..

- okej! - przytaknela; osobiscie nawet nie wiem ile to osiem centymetrow prawde mowiac ale bronie sie tym ze mam astygmatyzm wiec wiesz... podobno nie moge przez to byc na przyklad architektem ale jakos radze sobie w simsach... echh tak czy inaczej; uniosla glowe zeby usmiechnac sie do lamberta i poklepala go po nodze zeby byl dzielny. - obcinaj - rozkazala mu i zamknela oczy i teraz ja ide sie myc ale tylko prysznic to z dziesiec minut.

bedziesz architektem i bedziesz projektowala domy w simsach... obciął pewnie jej pol glowy. albo nie.. ale wiecej niz osiem centymetrow mu wyszlo. ciął ciął ciął nucąc pod nosem alejandro, bo alejandro to jego ekslower. - chcesz cos jeszcze obciac? to znaczy.. jakies fiu-bździu, grzywke, czy cos? - spytal. mial nadzieje, ze nie,bo w tej szkole fryzjerskiej nauczyl sie tylko myc wlosy, wiec jego umiejetnosci obcinania byly niewielkie i tylko udawane. wycwiczyl sie na lalkach barbie.

a propos lejdi gagi to czy tylko mnie wkurza ze wynajmuje stevena kleina i robi zajebiscie powazne teledyski i do tego leci cukierkowy pop? xd DED. - nie wiem, chyba na dzisiaj wystarczy! - powiedziala obracajac sie na krzesle bo okazalo sie, ze to bylo takie biurowe, nie wiem czemu mialoby stac w kuchni ale najwyrazniej ktos mial dziwny gust! - czy wygladam jak mezczyzna? - zapytala ze strachem bo bala sie ze jak przytnie wlosy to bedzie wygladala jak mezczyzna..

nie wiem, nie ogladam teledyskow. - nie wyglądasz jak mężczyzna... przeciez nie obcialbym cie az tak! - rozesmial sie i nachylil sie do niej, zeby pocalowac ją delikatnie w usta. pewnie obcial ja jak faceta bo byl w rzeczywistosci gejem. odlozyl wczesniej nozyczki, zeby nie zrobic jej dziury w brzuchu.

tego jej nowego nie widzialas? ;oo ok ja tylko gify ale akurat leci na mtv... ucieszyla sie ze nie zrobil jej tej dziury i macala sie po wlosach ale dala sobie spokoj bo ufala mu (a on tak ja dzisiaj zranil.. xd). - usiadz mi na kolanach! - rozkazala mu bo dawno nie siedzial jej nikt na kolanach.

nie widzialam! - okej - powiedzial, bo sie przestraszyl, ten jej rozkaz brzmial prawie jak zlowrogie 'jęcz', ktore w jej wykonaniu byloby pewnie jeszcze straszniejsze. wlazl jej na kolana troche niepewnie i objal ja za szyje. - mam nadzieje, ze nie polamia ci sie nogi pod moim ciezarem... - westchnal ciezko.

- chyba jednak sie polamia! - zasmiala sie bo jednak nie byl wcale bardzo lekki, patrzac na swoje wlosy na podlodze chyba ze lambert posprzatal. - spij dzisiaj u mnie? - zaproponowala patrzac na jego wlosy dla odmiany i oparla dlon na jego brakubrzucha.