jizz sander<3. jak chcesz duzy rozmiar z gq to zamieniaj m na fullscreen, tip dnia. otworzyla mu drzwi, sama juz sie odpizdzila bo zanim napisal miala zamiar isc na jakas kolacje do miasta, znaczy w sumie jechac, ale zrezygnowala. otworzyla drzwi. aha juz to zrobila. miala dwie pary drzwi powiedzmy. - czesc!! - ucieszyla sie jak glupia pipa i wciagnela go do srodka calujac w usta.

dobra rada.. ale nie chce mi sie zmieniac... xd pocalowal ja milion razy w usta i zamknał za soba drzwi. znaczy jak wszedl, nie pocalowal ja i poszedl na przyklad. w kazdym razie zmierzyl ją wzrokiem i pokiwał głowa z aprobatą. - ladnie wyglądasz. to dla mnie sie tak wystroilas? - spytal, majac nadzieje, ze tak wlasnie bylo. sciagnal swoje buty i mial pewnie skarpetki w takie same kwiatki co koszulka.....

ok to tak na przylosc ta rada hehehe. pocalowal i poszedl xd to byloby cos nowego. - nie.. dla mojego rosyjskiego sponsora, lubie gdy ladnie wygladam gdy mnie bierze - powiedziala wzruszajac ramionami i zamknela za nim drzwi, znaczy on juz je zamknal ale ona zamknela drugie, bo mowilam ze ma dwa drzwi. okej wiem ze nie mowi sie dwa drzwi. - chcesz cos do jedzenia? - zapytala, bo dobrze gotowala bo nauczyla sie od tej kasi od tomka co ma teraz program..

- nie wiem. a co masz do jedzenia? dzisiaj nic jeszcze nie jadlem - zwierzył się jej i nagle poczuł się strasznie głodny i zaburczało mu az w brzuchu. ale siara! podrapal sie po tym brzuchu i zrobil biedna mine, westchnal ciezko. - juz myslalem, ze to dla mnie... chyba mecie z feliksem tego samego sponsora, bo on zawsze tez taki wystrojony chodzi - pewnie feliks jeszcze w damskich ciuszkach lazil... dla andrieja...

- ja jadlam przez sen, wiec wiesz.. - zwierzyla mu sie, wycierajac keczup z twarzy, zaart - nie wiem, mam pelna lodowke wiec moge cos zrobic - wzruszyla ramionami udajac ze taki zajebisty talent kulinarny to nic wielkiego. - chodz- rozkazala ('jecz!') i poszla przodem do kuchni. - yy lubisz kurczaka? moge zrobic jakas salatke cezarska... - lasn

dobry lasn! szkoda, że nie laznia... albo lazania.. - jasne, ze lubie - powiedzial, bo on jadl wszystko, co sie dalo, i gdyby mu ktos podsunal pod nos, to dziecko tez by zjadl. okej, moze nie az tak! - ja ci moge pomoc.. powiedz tylko, co mam robic! - powiedzial i zlapal jakis nóż z blatu. na miejscu carol bym sie bala....

las!- nie trzeba! usiadz sobie wygodnie - chciala pokazac swoje umiejetnosci z lekcji jak byc gosposia! okej zrobila salatke w dziesiec sekund, bo byla az taka zdolna. postawila na stole i kazala mu jesc, ale nie bylo zadnej trucizny, sama tez jadla. - smacznego. jak ci minal dzien? - zapytala bo oprocz tego ze nic nie jadl to nie wiedziala .. !

- nie wiem, w porzadku. spalem, potem siedzialem i czytalem.. - sciemnial, bo tak naprawde siedzial i gral w simsy przez caly dzien. zrobil carol w simsach i przez przypadek ją utopił, wiec teraz mial wyrzuty sumienia, bo bal sie, że carol w jakis sposób sie o tym morderstwie, a raczej zabójstwie, dowiedziała. jadł salatkę. - wow! ale z ciebie wspaniala kucharka! nigdy nie jadlem takiej dobrej salatki...

- wygladasz jakbys nigdy w zyciu niczego nie jadl. zartuje - dodala, zeby sie nie gniewal bo pokojowa z niej babka. zjadla cala salatke nie zostawiajac mu niczego oprocz tego co mial na talerzu bo byla rowniez gruba babka. zerknela za okno bo lecial balon - o, balon. mam nadzieje ze nie wleci na druty wysokiego napiecia!

- dzieki - powiedzial, najpierw udawal, ze sie obrazil, a potem sie rozesmial i zerknal przez okno. rzucil okiem pewnie przez to okno.. przerzucil oko. niewazne. - chcialbym poleciec balonem! - westchnął ciężko i melancholijnie. - kiedys musze sprobowac zbudowac sobie swoj balon.. - uznal. to bedzie jego zyciowy cel.

- przestan, jeszcze skonczysz jak to dziecko w balonie ktorego szukal caly swiat.. - nie bylo zupelnie tak bo tego dziecka w koncu tam nie bylo ale tego carol nie wiedziala! - boje sie balonow.. i wysokosci - dodala po chwili, wstydzac sie swoich slabosci!

- naprawde? - spytal i chcial sie z niej posmiac, ale w koncu sie nie posmial tylko sie zakrztusil i zaczal kaszlec, ale sie nie udusil. potem byl pewnie caly czerwony. klaczek.. - ja sie boje tylko.. hmmm... nie wiem. duchow! - powiedzialo. pewnie sie bal pajakow ale siara sie facetowi przyznac. zw ide sie kąpac.....

ok powodzenia znowu.. poklepala go po pleckach a potem zostawila go i usiadla na parapecie, zeby lepiej widziec balon - szkoda ze nie mieszkam na osiemdziesiatym pietrze, moglabym mu pomachac - westchnela chociaz nie chcialaby mieszkac tak wysoko - duchow?!!??!! - zapytala glupio ;o - wszyscy wiedza ze duchy istnieja tylko w simsach lambert!

jezu musze zaraz isc spac chyba... - przeczysz sama sobie! chcialabys mieszkac tak wysoko, ale boisz sie wysokosci..? wtedy pewnie bys nie wychodzila wcale z mieszkania.. to znaczy niewazne.. ja tam wierze w duchy! moja babcia mi opowiadala, ze widziala kiedys dziadka, jak gotowal jajecznice, chociaz nie zył juz od dziesieciu lat - zwierzyl sie jej i pokiwal glowa bardzo powaznie. zalozyl noge na noge...

no juz pozno dla ciebie ;c o ktorej masz egzamin.. - moze to jakas starcza choroba.. mowie ci ze duchy nie istnieja - chciala go pocieszyc! nawet podlazla do niego i poglaskala go po glowie bo nie chciala zeby bal sie duchow ;c - oj czepiasz sie!

o 14 ale jade juz o 11.40 zeby sie nie spoznic, pozdro osowa... pociagnal ją do siebie, znaczy na swoje kolanka. nie martw sie, nie jadl juz, wiec nie zrobil jej przy okazji dziury widelcem w plecach! pocalował ją w kark. - dzięki. jestes super mila - stwierdzil z podziwem jak jakies dziecko w przedszkolu. - i juz sie nie bede czepial!

aaa..!! to jednak nie jest tak pozno dla ciebie .. - ciesze sie! - powiedziala odwracajac sie do niego ale tylko odrobine, skoro siedziala mu na kolanach a nie miala glowy ktora sie obraca o 360 stopni. przygladala sie kwiatom na jego koszuli i westchnela - nocuj u mnie? - poprosila ;c

pozno.... - okej - powiedzial, po chwili namyslu a potem cos tam i pewnie poszli spac;////////// ide sie stresowac pa ;///

papapapapaa.

grzebal carol w szafce z majtkami... albo nie! szukal jedzenia w kuchni.

znowu miesiąc szukałam jej chaty,.,,, haty.. przyszedl i nasypal jej na wycieraczku piachy pelno. zapukał kilka razy w drzwi i w zasadzie czul sie glupio i frajersko.

mogl sie chociaz umyc..fuj. otworzyla mu drzwi, bo nie wiem czemu mialaby nie otwierac. to tak z cyklu genialne posty. - czesc. - przywitala sie niezbyt entuzjastycznie bo obrazila sie, ale w sumie juz czula ze przestaje sie obrazac. przesunela sie zeby wszedl i poczestowala go truskawka bo byla w trakcie wyzerania ich z jakiejs salaterki czy czegos.

trafna uwaga... pewnie sie w takim razie umyl, ale wlozyl te same buty, ktore mial na plazy, wiec i tak jej napiaszczył. poczęstował sie tą truskawką. - ale dobra - stwierdził, a potem oparł się o ścianę, mając nadzieję, ze ta ściana się nie przewróci, i zaczął intensywnie grzebać w swojej torbie, z której w końcu wyciągnął sledzia, z takim tryumfalnym 'AHA!'.

- brawo! - ucieszyla sie. - cala noc spedzilam na placzu z tesknoty za tym sledziem, wiec... - westchnela, biorac go od lamberta i przytulila do siebie tego sledzia, przez co jedna truskawka spadla jej na ziemie, wiec kucnela i ja podniosla, ale nie zjadla. - chcesz cos do picia? duszno dzisiaj. chyba ze juz idziesz - dodala, bo nigdy nic nie wiadomo; nie chciala sie narzucac tak czy nie..

on tez sie nie chcial narzucac, zwlaszcza ze te wszystkie potworne wyrzuty sumienia podobne troche do malego glodu obudzily sie w nim i zaczely skakac po jego żołądku, przez co zrobilo mu sie troche niedobrze. pokiwał więc tylko głową, przymykając oczy i siląc się na usmiech. - tak, chcę wody. nie wiem, mogę trochę zostać? nie chce mi się iść.. co u ciebie slychac? ladnie wyglądasz - zauwazyl..