okej przyjechali tutaj i w ogole. pewnie zaplacili taksowkarzowi. carol wylazla z samochodu potykajac sie o wlasne nogi bo byla bardzo zdolna po alkoholu. - wejdziesz do srodka? - zapytala filipa.

- nie wiem. znaczy, odprowadzę cię bezpiecznie do mieszkania, ale nie chcę ci przeszkadzać, pansy też - powiedział, bo w sumie nie wiedział, czy pansy go lubiła, czy nie ;/ wziął ją pod rękę i zaprowadził na górę, albo nie wiem gdzie, nei wiem gdzie mieszkały....

- pansy pewnie nawet nie zauwazy ze ktos przyszedl. - powiedziala bo pansy mieszkala w szopie na narzedzia. zart roku. mieszkaly w super willi/domu pewnie bo wedlug wizytowki pansy sa bogate. - nie chce sie narzucac wiec nie to nie. ale bedziesz zalowal bo upieklam ciastka. - sklamala...

ok zjedli wyimaginowane ciastka i poszli spac bo ide i nie wiem czyd zis bede

przylezli! - hej! zapomnialam o samochodzie! znowu bedzie stal cala noc na jakims parkingu. - westchnela kiedy dotarli. - wejdziesz? - zapytala unoszac brwi. bede juz pisala szybciej bo przenioslam sie na lozko.

- wejdę - pokiwał głową. - możesz być miłą koleżanką i pozwolić mi przenocować, mam daleko do domu... - powiedział ze smutną minką, biedny filipek. - chyba że pansy się nie zgodzi, albo mnie tu nie chcesz, czy coś? - uniósł lekko brwi i wszedł do środka.

- w tym domu nawet nie slyszalabym gdyby na drugim koncu bylo tornado. - przerabane byc bogatym i mieszkac w wyjebanej willi. weszla za nim, bo byl chamem! albo nie byl chamem i weszla pierwsza, ale nie wiem. nie zamykala drzwi, bo i po co, to pewnie jakis strzezony teren. - nie, spoko. chcesz cos do picia?

- jak masz to może być jakaś koka kola czy coś - powiedział i zdjął buty, nie chciał jej nanieść piachu i psich kup. wszedł wgłąb willi. w ogóle to połowa postaci ma mieszkania i właśnie dotarło do mnie, że to nieprawdopodobne, ale to nic... rozejrzał się i starał się być cicho, bo może pansy spała.

moje wszystkie miszkaja w willach... - okej! koka kola z wodka! - zawolala bo ona nie przejmowala sie pąsi ktora miala pokoj w domku nad basenem jak ten z the o.c! albo w budzie dla psa hehe zarcik. przyklasnela bo byla entuzjastyczna i wlaczyla jakas muzyke bo miala nadzieje, ze fil zrobi striptiz...a tak na serio to po prostu glupio tak siedziec po cichu. kazala mu sie rozgoscic i przykucnela przy minibarku w salonie. wyciagnela jakas szklanke i nalala filipowi dżinu. - cola z lodem. - podsunela mu szklanke pod nos a sobie nalala wina. czerwonego. i usiadla obok.

- z lodem. a z wódką? - zapytał i opadł na kanapę razem ze szklaneczką. co do striptizu, to pewnie chciałby od niej tego samego, eheheh. napił się i przyjrzał jej się, w ogóle kobiety z czerwonym winem wydają mi się być takie z klasą, nie wiem czemu, więc fifiemu pewnie też się tak skojarzyła trochę itd. uśmiechnął się nawet pod nosem.

klasi bicz!!!!!! - sorry, ale dzisiaj ja pije wodke! - zamachala swoim kieliszkiem wina, oblewajac sie przy tym. - cholera. - zasmiala sie jak glupia, jakby bylo z czego i przyjrzala sie swojej sukience. - ech, trudno... - wzruszyla ramionami, bo nie miala ochoty sie teraz przebierac i upila polowe kieliszka naraz, automatycznie sobie dolewajac, bo byla alkoholiczka. wsunela rowniez nogi na kanape i na nich usiadla, tak wiesz jak, twarza do filipa. - ty czasem nie chodzisz spac o dwudziestej? - zmartwila sie ze nie daje mu spac.

- ostatnio chodzę spać nad ranem, potem zasypiam na uczelnię... dobrze, że już prawie wakacje - powiedział. - potem tego nie spierzesz, wiesz... - wskazał na plamę i jednym zwinnym ruchem szarpnął za zamek jej sukienki. - lepiej, żebyś ją zdjęła - pokiwał poważnie głową, pewnie chciał móc oglądać sobie bezkarnie jej ciało, ehehehe. - ale może ty chodzisz spać wcześnie, co?

wlasnie, mial sie uczyc cala noc ;o - tak. chodze spac o szostej rano. to calkiem wczesnie. - zasmiala sie, bo wczoraj rzeczywiscie poszla tak spac. przykre. - to nic. mam sporo sukienek. podrywasz mnie, filip? - zapytala pijac znowu wino, bo jak juz mowilam alkoholizm nie wybiera i w ogole. podrapala sie po policzku, a potem po kolanie.

właśnie, pokrzyżowała mu plany ;/ - no ale ta jest wyjątkowo ładna i szkoda by ją było zmarnować - stwierdził, wzruszając ramionami. - nie, nie podrywam cię... jezu, skad ci to przyszło do głowy - mruknął i dokończył swoją kolę z lodem ale bez wodki, chlipchlip... poskapila mu, zapamietam to sobie i filipek tez.

- moze masz racje. - zmartwila sie, przygladajac znowu sukience. wziela butelke wina znowu ze stolu, ale tym razem zeby dolac mu. to znaczy najpierw tylko zapytala, czy moze dolac, bo nie wszyscy musza lubic kole z winem, wiec czekala najpierw na odpowiedz. - hej, filip. chodzmy do basenu. o ile umiesz plywac.

to pewnie pil cole z winem i nawet poszli poplywac, utopili sie razy 394893 a potem poszli spac bo ja tez ide... nie wiedzialam, ze juz tak pozno i w przeciwienstwie do ciebie nie mam jeszcze wakacji ;/ skoncz tamtymi lamusami tez </3

uee dobranoc. tamtymi nie chce mi sie konczyc bo juz napisalam posta hehehe. dobranoc.

PRZYSZEDL PO CAROL!!!! stal i pukał w drzwi. wciaz byl tak samo ubrany, bo w domu udalo mu sie nie pobrudzic, chociaz jadl jogurt i zazwyczaj caly chodzil w jogurcie po jedzeniu. niewazne.

otworzyla! nawet sama, bo swetłana dzisiał była u lambertów. - cześć! - wciągnęła go do środka, bo musiała jeszcze i tak jeszcze musiała założyć buty (ładne ubana, nie?), więc głupio żeby czekał na zewnątrz. - powiedz, że nie wyglądam dziwnie? - zamachała do niego brwią, bo miała mejkap versace s/s 10
http://4.bp.blogspot.com/_Erx69IlLIqY/Sr-UcTHF-6I/AAAAAAAATww/iT1E2s7MPoI/s400/a.jpg
fascynujace xd

ładne!<3 zmierzył ją wzrokiem, a potem pokręcił głową. stracił równowagę od tego wciągania do środka i było mu przez chwilę niedobrze, ale zaraz wszystko się uspokoiło. pewnie dla utrzymania rownowagi musiał złapać carol za cycka.. albo nie. - wyglądasz świetnie. jak modelka! - stwierdził jakże odkrywczo.

- dzieki! - podjarala sie i przyklasnela w dlonie. glupia ale to nic! - jestes przemily. idziemy na piechote, nie? - zapytala, bo wprawdzie mieszkala daleko od centrum miasta, ale blisko do freji, wiec wiesz. - pojechalibysmy, ale mam zamiar sie upic - dawno nie tanczyla na stole.

- jasne, pewnie, nie dziwię się tobie... idziemy na piechotę. mam nadzieję, ze twoje buty są wygodne - powiedział. jego były, bo były pewnie z materacow z ikei zrobione albo cos.. wziął ją za rękę, zeby mogla sie na jeden wieczor poczuc jak jego pełnoprawna dziewczyna!! lambert pewnie nigdy nie mial dziewczyny bo jest zbyt niezdecydowany i frajerzasty. - wzielas prezent?

-nie! - przypomniala sobie. - zapomnialabym... - zlapala sie za glowe i wycofala, zeby wziac prezent, pewnie byl jakos spakowany ten dmuchany facet. - okej, mozemy isc! - znowu wziela go za reke, bo wczesniej pewnie musiala sie puscic, zamiast ciagnac go ze soba. pewnie poszli-mozesz zaczac!

hej hej hej hej wbil do carol i byl niezlym hipsterem w swojej koszulce w kwiaty.... zapukal kilka razy i oparl sie o framuge drzwi bo sie zmeczyl.