- nabijasz się ze mnie - powiedziała, udając obrażenie i nawet się od niego trochę odsunęła, teraz miała przynajmniej do tego pretekst, hehe. przygryzła lekko wargę. - znamy się od wczoraj, nie wymagaj ode mnie cudów, thierry - westchnęła. pewnie cechowała ją trochę nieśmiałość, cóż. biedna. właśnie przeczytałam, że on też się od niej odsunął, ale nie chce mi się zmieniać już, trudno. chciała mu powiedzieć, że po alkoholu robi się śmielsza, jednak uznała, że to dziwnie by zabrzmiało...

- nie nabijam się z ciebie. naprawdę od wczoraj? no coś ty? - zironizował lekko i szturchnął ją palcem pod żebro, uśmiechając się głupkowato, bo teraz już naprawdę sobie żartował. - nie wymagam cudów! cudy to nie moja specjalizacja, mówiłem ci. czemu nie pijesz tej wody? pijasz tylko ze szklanek czy jak? - zapytał i z powrotem się przysunął do niej, ale nie obejmował jej ani nic. złapał ją za to za raczkę.

- nie, ale jednak odechciało mi się pić, serio - powiedziała, nie próbując cofnąć swojej ręki, choć to też ją trochę skrępowało, ale chyba już przywykła, więc nie aż tak bardzo. - no dobrze, więc w takim razie, co jest twoją specjalizacją, skoro nie cudy? - zapytała. - bo jakbyś był cudotwórcą, to byłoby fajnie. mógłbyś ze mnie zrobić ze mnie modelkę, albo nie wiem... - wzruszyła ramionami i usiadła po turecku, nie do końca świadomie zaciskając palce na jego dłoni.

uśmiechnął się do jej ręki. amelia wydawała mu się być takim cholernie nieśmiałym dziewczęciem, ale tak jakby to była tylko otoczka. był ciekawy, co kryło się za tym skrępowaniem. miał nadzieję, że coś fajnego, bo zamierzał obrać jajeczko ze skorupki.
- być może opalanie się. być może rowery. nie wiem, lubię jak ludzie wokół mnie są weseli, naprawdę. i lubię chodzić na plażę. mówiłem ci to już?

- mówiłeś - pokiwała głową. - i obiecałeś, że kiedyś mnie tam zabierzesz, bo boję się mew - zaśmiała się. - znaczy, kiedyś zaatakowały mnie jakieś ptaki, a że jak byłam mała, to każdy ptak dla mnie był mewą, to pewnie dlatego teraz mam traumę. tak, wiem, byłam dziwnym dzieckiem, wiesz... - westchnęła i trochę się rozgadała już, co pewnie mógł zauważyć i ośmieliła przy okazji. - w ogóle to mam pełno fobii, oprócz mew boję się pająków, gadów...

- no co ty! - spojrzał na nią z niedowierzaniem. - ja mam pająka, takiego wiesz, własnego. stoi sobie u mnie w akwarium, jest taki malutki. może chcesz potrzymać? - roześmiał się cicho, trochę się bawił i naśmiewał z niej, głaszcząc ją po dłoni. był zadowolony z tego jak się ożywiła. w końcu! ile można siedzieć z takim kijkiem na jednej kanapie. - może chcesz iść teraz na plażę?

rozejrzała się z przerażeniem po pomieszczeniu w poszukiwaniu owego akwarium z pająkiem. przeraziła ją myśl, że kiedyś może przyjść do thierry'ego i znaleźć się w jednym pomieszczeniu z tym strasznym stworzeniem. pewnie by umarła na zawał, biedna amelka. - teraz? - uniosła lekko brwi. wydawało jej się to takie strasznie romantyczne, bo oprócz horrorów oglądała też filmy romantyczne, więc zawahała się, ale skinęła głową. - możemy iść - przytaknęła i zaczniiiij.

no dobra, w takim razie przyjechali tu razem z bastienem i darla naprawdę miała nadzieję, że jego rodzeństwa nie będzie w domu, bo jednak czułaby się nieco niezręcznie, gdyby na przykład mieli ją za jego dziewczynę, czy coś w tym rodzaju. miała z takimi rzeczami niemiłe doświadczenia, więc cóż. - ładnie tu macie - powiedziała, rozglądając się po mieszkanku.

-freja urzadzala ! - powiedzial i rzucil gdzies klucze i buty, - rozgosc sie. a i wiesz nie mialem czasu zeby cos ugotowac ale mozemy zamowic pizze ! - zaproponowal siadajac na kanapie. wyciagnal telefon i postanowil ze napisze thierry'emu eska i freji zeby nie wracali za wczesnie. ale to jak wroce, no wlasnie ja zw na gora 20 min !

- w sumie to nie jestem głodna, ale jak ty jesteś, to w porządku, zamów coś - wzruszyła ramionami i usiadła obok niego. pewnie jadła coś wcześniej, albo po prostu nie miała ostatnimi czasy apetytu, jak ja. zerknęła na jego telefon i zaczęła się zastanawiać, czy teraz będzie pisał z żoną ;/ okej, tak nie myślała. - ale w sumie napiłabym się czegoś, jeśli masz.

-nie no nie jestem specjalnie glodny, tylko ze to miala byc romantyczna kolacja wiec pytam. - powiedzial i puscil jej oczko. - a czego bys sie chciala napic ? czegos z lodowki czy z barku ? - zapytal unoszac brew.

- co ty z tym romantyzmem, hm? nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem, bastien, serio - powiedziała, może lekko zaskoczona. zmienił się przez te kilkanaście lat. pamiętała go jako wiecznie rozrabiającego, biegającego po drzewach chłopca i teraz miło ją zaskoczył. - w sumie bez różnicy, gdzie ci bliżej - powiedziała i odgarnęła włosy.

zmieszal sie biedny bo wolal uchodzic za twardziela jak juz mowilam wiec machnal reka i podszedl do barku. - mam do zaoferowania wino, wodke, jakies dziwne nalewki, w lodowce piwo, a tutaj siebie. - rzucil podteskt i sie usmiechnal szeroko.

- ciebie mogę najwyżej zjeść... jakbym była kanibalem - powiedziała i podniosła się z kanapy, zerkając na owe nalewki, ale nigdy nie lubiła nalewek. zastanawiała się, czy mają do picia coś, co nie zawiera alkoholu, ale nie chciała być wybredna, więc wzruszyła chudymi ramionkami. - to może być wino - zdecydowała się wreszcie i wróciła na kanapę.

wyszczerzyl sie i wyciagnal wino. postawil je na stoliku i przy okazji poszedl po cos w czym mogli by sie napic, a tak serio zapomnialam jak nazywa sie szklanki do wina. usiadl kolo nie i otworzyl wino, polal im nawet. - wiec co powiesz ? - zapytal klepiac ja w udo.

kieliszki! lampki właściwie
- a co chcesz wiedzieć? - zapytała, mając nadzieję, że nie każe jej opowiadać o sobie, bo tego nie znosiła. poza tym, jej życie nie było zbyt ciekawe, według niej. nie lubiła opowiadać o rozwodzie rodziców, swojej ucieczce do francji i zawodach, kto jest lepszym rodzicem, tatuś, bo kupił jej laptopa, czy mamusia, bo funduje jej wakacje na karaibach. westchnęła ciężko, rozmyślając o tym i napiła się wina.

o lampki to jest to. - no niewiem, masz juz stroj czirliderki na moj mecz ? - zapytal i sie zasmial, naprawde chcial ja zobaczyc w stroju czirliderki. objal ja ramieniem. wogole to mi sie kojarzy, no ale niewazne. zachowam to dla siebie xd napil sie wina i odstawil l a m p k e na stolik i zaczal sie jej przygladac. naprawde uwazal ze jest ladna. ale stwierdzil ze nie bedzie jej tego powtarzac bo pomysli ze jest nudny ;/

- a, nie mówiłeś mi, że mam być czirliderką... myślałam, że mam siedzieć na widowni i dopingować cię jakimś fajnym transparentem, a po meczu mówić ci jaki to byłeś świetny - przyznała całkiem szczerze. - nie byłam czirliderką nawet w szkole, więc chyba niezbyt się do tego nadaję, wiesz... właśnie, kiedy masz jakiś najbliższy mecz, co? muszę sobie zarezerwować czas, czy coś.

-jeszcze niewiem, musze sprawdzic na stronie. - stwierdzil bo pewnie opuscil ostatni trening i nie byl poinformowany. usmiechnal sie do niej. - dam ci znac jak cos. - powiedzial i pocalowal ja prosto w usta. przy okazji zaczal macac jej noge a dokladniej udo jakby ktos nie wiedzial !

musiało ją to pewnie trochę zaskoczyć, ale jednak nie zaprotestowała, tylko oddała pocałunek przez chwilę, a potem odsunęła się trochę. - tylko nie zapomnij mi dać znać, okej? - upewniła się jeszcze, trochę się pesząc teraz, bo w sumie nie spodziewała się tego i nie bardzo wiedziała, jak ma zareagować. nie widzieli się tyle lat, a teraz nagle co.

-jasne, oczywiscie. bede do ciebie dzwonil caly czas ! - powiedzial i znowu ja pocalowal. pewnie czekal na to az od kad ja zobaczyl ale nie chcial zeby darla to dziwnie odebrala, chociaz pewnie i tak odebrala. pomyslal nagle ze pewnie za szybko i wogole. wiec sie odsunal. - sory ja....no niewiem co mnie podkusilo.....- wytlumaczyl sie i napil wina. pewnie bardzo lubił darle i nie chcial 'tego zepsuc'. fajny jest.

w sumie to teraz zupełnie go nie zrozumiała, dotarło do niej, że wcale nie chciał jej całować i zrobiło jej się nawet odrobinę przykro. - w porządku, przecież to... hm, to było całkiem miłe - powiedziała i napiła się zaraz sporego łyka wina, żeby już nic nie mówić i nie palnąć nic głupiego, choć miała wrażenie, że mówi same głupie, dziwne i niemądre rzeczy, a po winie będzie jeszcze gorzej, toteż postanowiła poprzestać na tej jednej lampce.

-myslalem ze tego nie chcesz. - stwierdzil, bo on oczywiscie bardzo chcial ja calowac, macac i wogole, wiec i tak zlapal ja jakos za brzuch i pociagnal ja do siebie i przytulil.

ej ja zw . na 20 min ;/ jak bedziesz szla czy cos to zakoncz

- nie powiedziałam przecież, że nie chcę. okej, może to trochę dziwne, że nie widzieliśmy się tyle czasu, a ostatnim razem, kiedy się spotkaliśmy, obydwoje mieliśmy nudności na samą myśl, że mielibyśmy się całować, ale w porządku - powiedziała. - mam już iść? znaczy, twoje rodzeństwo pewnie zaraz wróci, nie chcę wam przeszkadzać itd...