-okej okej pomoge ci......-mruknela i wywrocila oczami, ale zartowala. miala okazje do zabrania bridget paru fajnych rzeczy jak zawsze to robila. to pytanie bylo w dialogu ? bo nie dalas myslnika i niewiem czy lawrie ma odpowiedziec czy nie. taki wielki dylemat.

nie to pytanie było poza dialogiem, takie małe spostrzeżenie, myśl.- nie masz wyboru, poza tym jak chcesz prezent ....- spojrzała w sufit po czym wróciła oczyma do swojego dania, miała dla niej prezent, który miała nadzieję że jej się spodoba w końcu wybierała go chyba z półgodziny a szukała jeszcze dłużej.

lawrie spojrzala na zegarek. - musze juz leciec, mam nadzieje ze wpadniesz do mnie z tym prezentem. - powiedziala usmiechajac sie. pozegnala sie, zaplacila za nalesniki i poszla bo musze leciec.

- no jasne że wpadnę, choć kusiło mnie żeby go sobie zatrzymać- tu oczywiście żartowała, bo w końcu to był prezent i nie dla byle kogo. - tylko daj znać kiedy masz czas. - dodała i sama chwilę posiedziała kończąc omleta dopijając kawę i wyszła też. okej.

siedział tutaj ze swoją koleżanką i omawiał z nią problem porzucenia przez flskdkd jakiegoś chłopca, bo jej wczoraj przywalił. jean się poczuwał oddać mu za tą dziewczynę i w ogóle, bo czuł się jej bratem. teraz uśmiechnął się pogodnie i powiedział, że idzie do toalety i właśnie sie do niej skierował.

a val wracała z teatru w którym omówiła warunki swojego powrotu, dostała podwyżkę i ogólnie po p4rostu miała te knajpke po drodze do hotelu w którym chwilowo mieszkała. i postanowiła cos zjeść i dziwnym trafem usiadła przy stoliku obok koleżank jeana, ojojś.

okay, więc kiedy wypróżnił się i należycie odcedził swoje ziemniaczki, jak to niektórzy ładniutko ujmują w różnych powiedzonkach na temat robienia siku, wrócił do stolika. poprawił polówkę, miał na sobie błękitnoniebieską i był jakiś taki opalony, wyglądał bardzo przystojnie. nie zauważył valerie.
- jestem już, jacq. więc co mówiłaś? że mam mu przypierdolić, tak? chyba to zrobię. chyba muszę. bardziej niż cokolwiek, odczuwam taką potrzebę - przywalił pięścią jednej ręki o rozwartą dłoń drugiej.

oczywiście poznała jego głos, a już tym bardziej jego plecki. zamówiła sobie jakąś sałatkę i słuchała co mówi. i ogólnie w jej głowie pojawiło się milionpiećsetstodziewięćset podejrzeń że to jest jednak jego kochanka, w końcu była ładna, bo właśnie na jej twarz sie lampiła z nudów i z ciekawości. zaczęła sobie wkręcać że ta cała jacq jest od niej duzo dużo ładniejsza. i nawet kiedy kelner przyniósł jej sałatkę to zaczęła do niego gadać, głośno. - nie, nie potrzebuję drugiej serwetki. chyba że chce pan żebym zostawiła na niej swój numer - i pusciła mu oczko. z zemsty ;d

spojrzał na jacq, która kojarzyła valerie ze zdjęć z naszej klasy. zaczęła dawać mu znaki, że valerie, poruszać ustami bezgłośnie, szczerzyć się i wywalać oczy z oczodołów, bo sama jacq była myślącą dziewczyną i wiedziała, że to będzie wyglądać w oczach val tak jak wyglądało. cóż. jean pokręcił na to głową, a potem się odwrócił w stronę valerie, posłał jej spojrzonko, odwrócił się do jacq i potem wstał i obszedł stolik jeden, potem drugi i nachylił się nad valerie.
- czekasz na kogoś, hm? na mnie?...

- hm, nie, nie za bardzo, tylko na sos tysiąca wysp - usmiechnęła się sztucznie - nie przeszkadzaj sobie - posłała taki sam sztuczny uśmiech jacq i pogmerała słomka w swojej szklance z dietetyczna kolą. a potem wbiła widelec w sałate niepolaną żadnych sosem i napakowała jej pełno do buzi - soły nie mohę za bałdzo gadaśśśś.

- pierdolone dziecko - powiedział jean, który wyjątkowo nie miał cierpliwości. roznosiło go po tym jak była ta cała z jacq, miała ogromnego siniaka przy skroni i ponoć na żebrze, ale nie chciała sie obanżyć przy jeanie. spojrzał na valerie, zastanawiajac się, czy teraz nie może mieć już znajomych czy co. owszem, restauracja może była fajna, ale dlaczego od razu by się tak zapierać o jakąś zazdrość? i tak każde płaciło za siebie. klepnął valerie mocno w plecy i odszedł na miejsce xd. jacq zamordowała go za to wzrokiem, ale on rzekł tylko: - mamy sobie nie przeszkadzać. wiec jutro zadzowń do niego i powiedz mu, że się chcesz z nim spotkać w fkdkkd.

w sumie poczuła się głupio bo sposób w jaki się do niej odezwał i to co powiedział wcześniej były cholernie seksowne i chetnie by na niego wtedy poleciała! tylko że był z jacq. odechciało jej sie tej sałatki i ogólnie było jej przykro że użył wobec niej słowa 'pierdolone' jak równiez 'dziecko' też. kiedy więc przyszedł znów kelner z jej sosem nawet mu nie podziękowała, mimo że dyskretnie zostawił serwtke i długopis na stoliku. odsunęła talerz od siebie i bardzo niezgodnie z jakimikolwiek zasadami wyciągnęła ksiązke i po prostu zaczęła czytac. olała restaurację i dupa.

jacq zaczęła kopać jeana po nogach dość intensywnie. jean potrzasnał głową kilka razy, machnął nawet ręką, powiedział "przestań", ale ta nie dawała mu spookoju. jacq była w porządku, po prostu jeśli chodziło o te sprawy, głupio by się czuła jako przyczyna ich małżeńskiego konfliktu. więc jean znowu się podniósł i znowu poszedł do valerie, oparł jedną rękę na oparciu jej krzesła, drugą na brzegu stołu i pocałował ją miękko w policzek, a potem w skroń.
- moja zazdrośnico, dosiądziesz sie? - dla niego wszystko było takie proste!

- nie jestem wcale zazdrosna - przesuneła w jego strone sałatke i szklanke z kolą dając mu do zrozumienia że z reką w gipsie cięzko sie rzenosi ze stolika do stolika, wsuneła książke do swojego wiklinowego koszyka i wstała. poznała się z jacq i w ogóle była milusia, chociaż nieco tylko sztuczna. - jesteś bardzo ładna, wiesz? - dodała jeszcze i usiadła porzy stole.

- wiem - potrząsnał ramionami, choć naprawdę niewiele go to obchodziło. valerie nie zdawała sobie sprawy. przeniósł jej jedzenie. siadła obok jacq, a on siadł naprzeciw nich i teraz je porównywał. valerie wydawała mu się niebem, naprawdę. po pierwsze dlatego, że zdażył już wycałować każde miejsce na jej ciele, a przynajmniej tak mu sie zdawało. była śliczna i to ją kochał, czyż nie. - własnie omawialiśmy z jacq sprawę tego - poklepał sie w swoją skroń, a pod stołem zaczął gładzić łydkę valerie stopą.

- że ona jest ładna? - nie zakapowała, a ona w tej chwili własnie tez analizowała to samo co jean, i wydawało jej się że przy jacq jest dzieciakiem bez perspektyw i wyglądu. a fakt że gładził ja po łydce stopą zinterpetowała tak, że pomylił łydki. to już serio była paranoja.

roześmiał się.
- nie. straszysz głupkiem, valerie - mruknął trochę niemiło, bo naprawdę go już wkurzała i dzisiaj się na nią chyba obrazi. chciał, żeby jacq postrzegała valerie jako fajną dziewczynę, a ta musiała odstawić coś takiego. chciał, by się przyjaźniły. - zamierzam udzielić wpierdziel chłopakowi jacq, ale może lepiej o tym nie mówmy - powiedział i nagle jacq wyczuła atmosferę zła i uciekła. znaczy zebrała się. jean cofnął stopę i zapadł się w krzesło. darł papierową serwetkę i się przestał odzywać.

- świetnie. doprawdy świetnie - założyła wolną ręke na gips, co wyglądało komicznie. - nie wiem o co ci chodzi, jean. - odwróciła wzrok a potem wbiła go w sałatke która zaczęła skubać widelcem przerzucając zielone liście w te i we wte. było jej smutno. poszła do tego teatru tylko po to żeby jean był z niej zadowolony. chwilowo miała pieniądze.

- bo jacq to jest moja najlepsza przyjaciółka. mogę z nią konie kraść, znamy się od pięciu lat, a ty ją potraktowałaś w ten sposób, że aż mi się wstyd zrobiło, serio. małe, pierdolone dziecko - prychnął i zwinał dłoń w pięść, zgniatając serwetkę przy tym, a potem cisnął ją na talerz, który zaraz przyszedł zabrać kelner. potem jean uniósł wzrok i wbił karcące spojrzenie w valerie. - nie wiem, co ci odpierdala. naprawdę nie wiem. jacq wczoraj przypierdolił jej chłopak, okay? jesteś nienormalna.

- nic jej nie zrobiłam, powiedziałam jej nawet komplement, jesteś niesprawiedliwy. - powiedziała bardzo cicho. w tej konkretnej sytuacji czuła sie jak dziecko karcona przez ojca bądź starszego brata. i to było bardzo nieprzyjemne. rzuciła na stół 15 euro, obok niedojedzonej sałatki, siegnęła po koszyk i wstała. - odezwij sie jak dla odmiany będziesz miał ochotę na moje towarzystwo. - westchnęła i rudzyła w stronę wyjścia z ogródka.

pokręcił głową i zabrał to piętnaście ojro ze stolika, rzucił na niego swoje pięćdziesiąt, bo nie chciało mu się liczyć i ybło mu to objętne, a potem podążył za valerie, bo czuł insynkt, który kazał mu ją odprowadzić, a poza tym i tak mieszkała u niego, więc fail z jej stony, haha. w każdym razie złapał ją za rękę i wepchnał w jej dłoń piętnaście ojro.
- nie powiedzialem, że nie mam na nie ochoty. zawsze mam ogromną ochotę, ale jesteś małą dziewczynką, wiesz, skarbie?

- nie chce zebyś za mnie płacił - powiedziała spokojnie, bo nie był to żaden odwet. po prostu nie była z nim dla jego pieniędzy... - a tak poza tym to nie wiedziałam ze nalezysz do zaszczytnego grona pedofili. dobrze wiedzieć, kochanie. - poklepała go ręką po policzku. poza tym miała pokój w hotelu! po prostu ostatniej nocy spała u niego... ;d

- ale ja mam to po prostu w dupie, że nie chcesz - powiedział bardzo słodkim i pogodnym tonem, łapiąc ją za nadgarstek i przytrzymując jej dłoń przy swojej twarzy. potem zacżła ją całować po jej wnętrzu i po nadgarstku tak od wewnątrz, spoglądając jej prosto w oczy. - o nie, wydało się, że jestem pedofilem. pedofilem gejem najlepiej... - burknął. - będziesz się obrażać jeszcze długo? bo już jedenasta i nie wiem, co zrobić.

- najlepiej iść spać... - spojrzała na niego spod przymruzonych powiek. dodam że miała na sobie kolejne dizajnerskie buty, tym razem fendi dajmy na to. i jak je juz zdjemie to on będzie mógł się zastanawiać skąd ma tyle forsy mehehehehe. może pomysli że ona ma sponsora? byłoby smiesznie xd
zaraz potem w każdym razie otworzyła szerzej oczy i podeszła do niego bliziuteńko, tak że stykali się nosami. i już.-

- właściwie to jest bardzo daleko od tego pomysłu - mruknał, gładząc ją po włosach obiema rękami. - teraz... mam straszną ochotę na pewne kilka rzeczy, o których nie mówi się tutaj głośno - uśmiechnał się do niej szeroko i miał niesamowicie seksowny ton głosu przy tym. - ale jeśli chcesz, to mogę ci streścić po kolei, począwszy od tego, że zabiorę cię do domu - przysunął twarz jeszcze bliżej i musnął czubkiem języka jej dolną wargę.