okej przylezli tutaj i nawet zgarneli jakies drinki a potem usiedli na tym czyms brazowym po lewej. - jestem samochodem. ile wynosi mandat za jazde po alkoholu? - zapytala i rozpuscila wlosy.

- nie wiem... nie jestem policjantem - zamyślił się. - pewnie dużo, ale jak chcesz, to odprowadzę cię do domu, a po samochód przyjdziesz jutro, czy cokolwiek. tak chyba będzie bezpieczniej, bo pewnie dostaniesz jeszcze punkty karne. no i w najgorszym wypadku poszkodujesz siebie i jeszcze jakieś inne, biedne osoby - uśmiechnął się, bo przyszło mu na myśl, że akurat do tego wcale nie potrzebowała alkoholu, jednak postanowił tego nie mówić. napił się swojego drinka, pewnie jakieś whisky, czy coś w ten deseń.

- mam daleko do domu - powiedziala zmartwiona bo pewnie rzeczywiscie miala daleko do domu bo mieszkala gdzies na obrzezach. glupio miec wyjebana wille w centrum miasta itp. - najwyzej przenocuje na chodniku - westchnela wzruszajac ramionami i wychylila troche swojego drinka. nie wiem co pila ale cos fajnego i przez slomke wiec jednak nie 'wychylila'. - wow. podniecasz mnie kiedy jestes taki odpowiedzialny.

- no to zamówimy taksówkę, albo coś tam. mogę cię nawet zanieść na barana - wzruszył ramionami. - nie kłam, dobrze wiem, że podniecam cię zawsze i wszędzie, carol - powiedział z seksownym uśmiechem i dopił szybko swoje whisky, a potem zarzucił ręce na oparcie za carol. - nie musisz się mnie wstydzić, wiesz. i tak już od dawna o tym wiedziałem - ale wysoka samoocena. chociaż może lekko się z niej nabijał znów.

- wow. myslalam ze bardziej sie z tym skrywam - powiedziala ale nawet sie nie zarumienila bo byla pewna siebie i w ogole lubila flirtowac czy cokolwiek teraz robili. trzymala pewnie ciagle w ustach slomke super seksi itp. - taksowka brzmi niezle - zauwazyla. - mam tylko nadzieje ze nie skoncze jak holi - bo holi rok temu zarzygala jakiemus biednemu taksowkarzowi caly samochod heheheeh.

co ty, holly to prawie złote dziecię ;/ philip pewnie znał holly, choć nigdy nimi nie zagram, bo nie będę grać sama ze sobą [*] chyba, że naprawdę mnie znielubicie. zaśmiał się, bo pewnie kojarzył też to wspomnienie. - no widzisz, jesteś bardzo przewidywalna, niestety. założę się, że masz w pokoju ołtarzyk z moim zdjęciem, co? - zagaił i postanowił na razie już nie pić, czuł się za nią odpowiedzialny!!!!! w ogóle, ile ona ma lat... bo nie ma nigdzie ;/

wow to zal ze nie lubisz sama ze soba. wszyscy lubia. dobra zart nie wiem bo nigdy nie gralam. dobra juz ma wiek. - jasne. i swieczki w ksztalcie twojej glowy ktorych nigdy nie zapalam bo to bolesne patrzec jak sie topia. - usmiechnela sie do niego po raz tysieczny bo czemu by nie i dmuchnela mu w czolo, tzn. we wlosy bo pewnie mial takie spocone jak na awku. dobra nie, fuj.

myślałam, że nie są spocone, tylko mokre ;/ przez ciebie zaraz zmienię awek, wiesz... ;/ a mało które mi się podobają, peszek. - wow - powiedział szczerze zaskoczony, ale spoko, traktował to wszystko z dystansem i wcale jej nie wierzył. - w takim razie zostajesz moją oficjalną psychofanką - rzekł i cmoknął ją przelotnie i szybko w usta.

no mokre, taki zarcik ze spocone. - to taka nagroda, tak? wybacz, ale jako psychofanka musze powiedziec ze mi to nie wystarczy. wolalabym pukiel twoich wlosow czy cos - zasmiala sie, ale beka. wyssala przez slomke drinka do konca i odstawila go na stolik bo nie wiem po co mialaby trzymac pusta szklanke/kieliszek. przysunela sie do niego blizej ;/

dokończymy potem/jutro/czy coś tam ;/

wow!! ok.

- nie, za bardzo cenię swoje włosy - skrzywił się lekko. ale spoko, żartował, nie ustawiał ich na żel, ani nie suszył na szczotkę jak mój znajomy........ nie był metroseksualistą. objął ją ramieniem i pocałował, tym razem w czoło. - ale wybierz sobie coś innego. mogę cię zabrać na romantyczną kolację, doceń to, żadnej ze swoich fanek na taką nie zabierałem...

fuj zel. - nie dziwie ci sie. strasznie ci ich zazdroszcze. zreszta dlatego chciala pukiel, zebym mogla zasadzic sobie go w doniczce i zrobic peruke kiedy urosnie. - zasmiala sie i skinela na kelnera czy kogos tam zeby dal jej nastepnego drinka. pozdro kelnerzy w klubach. to pewnie byl ten klub w ktorym pracowal pawel z m jak milosc. nie objela go ramieniem tylko ulozyla skromnie dlonie na kolanach, prawdziwa dama i w ogole. - mowisz serio? skad wiesz ze jadam kolacje? moze jestem na diecie i nie jem po pietnastej? powinnam sie obrazic niczym prawdziwa anorektyczka. - ktora nie byla ale to nic.

nie zauważyłam, że odpisałaś :c - ale ty masz ładniejsze włosy, niż ja. jak byłem mały, to chciałem mieć takie długie, ale mama nie pozwoliła mi zapuścić... - westchnął. - no cóż, teraz uważam, że źle bym w nich wyglądał. nie jadasz kolacji? może być śniadanie, lunch, obiad, czy co tam chcesz - wzruszył ramionami. - chociaż kolacja brzmi romantyczniej, no nie? - zaśmiał się.

pisalam na cb ze odpisalam. oczekuje ze sledzisz takie rzeczy. takze moje wpisy na sledziku i gg powinnas obserwowac. - wygladalbys jak dziewczynka w dlugich wlosach. z twoja twarza musialbys zapuscic tez brode. wtedy wygladalbys jak jezus. -westchnela. - i to nawet nie jest wrzuta. serio. - poklepala go po dloni w razie gdyby mial ochote sie obrazic. tak na pocieszenie. - nie no, jadam. mialam nadzieje ze zaproponujesz kolacje ze sniadaniem. - zasmiala sie po raz dwudziesty dziewiaty i dostala swojego drinka. albo dżina bo wszyscy sa pijani po dżinie po pieciu sekundach.

nie mam twojej nk ;/ ale za to mam twoje gg, bo mi dałaś kiedyś na princetonie, ale chyba nigdy się do ciebie nie odezwałam, bo princeton umarł wtedy, eheheheh. przeoczyłam akurat cb. obiecuję, że za to odpokutuję. - no tak, ale właśnie dlatego mi się podobało, wszystkie moje koleżanki miały warkoczyki, a ja nie mogłem mieć, bo najdłuższe włosy, jakie miałem, to takie, w których wyglądałem jak grzyb - skrzywił się i spojrzał na nią. - okej, kolacja ze śniadaniem. jutro?

hehehe mozesz mnie dodac. sandra sloma. - jak grzyb? to genialne porownanie, nie ma co. tak, jutro. obawiam sie ze dwa drinki to dla mnie za duzo i juz nie jestem najbardziej trzezwa osoba na swiecie. - zasmiala sie jak glupia bo czemu by nie. dopila tego dzina bo glupio sie zalewac tylko troche. - chetnie bym zatanczyla - podsunela.

mam zdjęcia i się wstydzę.......... ;/ xd serio, jestem brzydsza nawet od fridy.... smutne ;c - ok, a nie połamiesz się? - zapytał, ale i tak pociągnął ją na parkiet, pewnie trzymając ją w jakimś uścisku, co by się nie zabiła itp itd. no i tańczyli. - ale nie martw się, odprowadzę cię do domu, tak jak obiecałem, więc spoko...

ale wiesz, ja mysle ze frida jest ladna... - myslalam ze miala byc taksowka? - zapytala bo juz nie byla sama pewna. wila sie wokol niego niczym pusikat dol.

nie jest ;/ - no taksówka, odwiozę cię taksówką itd - powiedział i pewnie podziwiał jej wyczyny i trochę zazdrościł, bo sam nie umiał tak tańczyć... ;/ a może by chciał, nie wiem. - jak będziesz zmęczona to mów.

- jestem zmeczona. - postanowila ze nie chcialo jej sie juz byc w tym klubie. - za duzo ludzi - dodala mu na ucho bo lubila szeptac ludziom do uszu. chociaz skoro byli w klubie to powiedziala mu do ucha a nie szepnela, bo jeszcze by nie uslyszal a nie miala ochoty powtarzac takich banalow po tysiac razy.

- ok, więc idziemy - zamówił taksówkę i grzecznie odwiózł ją do domu, tak jak obiecał. zaacznij

nie wiem czy dobrze zapamietalam nazwe ale przyszla tu i czekala na lamberta ;d hehehe

lambert dotarl stosunkowo szybko i wyrzucil papierosa, ktorego palil po drodze, pewnie wypalajac przy tym dziure w chodniku, bo w takim st tropez pewnie sa dywany zamiast chodnikow. znalazl elizabeth i pocalowal ja na przywitanie w prawy kacik ust, usmiechajac sie jak frajer. pewnie dlatego, ze byl frajerem.. - czesc!