z racji, że vincent miał duszę artysty, to pewnie akurat wychodził z teatru, jednak z tak nudnej sztuki, że nawet on się wynudził. w międzyczasie za to napisał półtora wiersza, więc na coś się opłaciło... usiadł na schodach prowadzących do teatru i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, po czym zapalił jednego, bazgrząc esy floresy na ostatniej stronie swojego plastusiowego pamiętnika.