- okay - powiedziała i nachyliła się też w jego stronę, więc ich twarze znalazły się zupełnie blisko siebie, ale nie rzuciłą się na niego z ustami ani nic. uśmiechneła się zamiast tego dosyć uroczo i powróciła do poprzedniej pozycji, a właściwie to położyła się tak wpółleżącej pozie, podpierając się na łokciach od tyłu. - wstydzisz sie na plaży?...

- co? ja się niczego nie wstydzę - powiedział oburzony i ściągnął swoją koszulkę, która pewnie była strasznie obcisła i mu całkiem do ciała przylegała. albo jednak nie była aż taka obcisła, ale ją ściągnął i położył gdzies na swoich torbach z zakupami. wciągnął brzuch, żeby nie wzięła go za jakiegoś grubasa.

- nie boisz się też, że zakupy ci zwiędną w tych torbach? - roześmiała się i oczywiście obcięła go spojrzeniem od ramion do pasa, bo wcześniej już obczaiła jego nogi i takie tam szczegóły. chryste, ale chciało jej się seeeksu! xd naprawdę, tak dawno tego nie robiła, a tu taki lambercik przyszedł prosto z biedronki na plażę.

szkoda, że lambert miał uraz do seksu na plaży. zerknął na swoje zakupy i zmarszczył czoło, zastanawiając się chwilę. - w zasadzie może powinienem je zanieść do domu. nie wiem, czy mleko mi się nie zsiadło.. i w ogóle - skrzywił się na myśl o takim paskudnym fu mleku do jutrzejszej porannej kawy, albo jeszcze do dzisiejszej wieczornej. podrapał się po brzuchu, ktory przestal wciagac, a i tak byl tak samo wklęsły.

wcześniej pewnie przyglnął mu do kręgosłupa.
- wlaściwie, ja już się będę zbierać z tej plaży. mogłąbym cię odprowadzić. jak już się dowiem, gdzie mieszkasz, lambert, to będę cię już mogła w pełni prześladować i tak dalej - zażartowała sobie i poklepała go tak fajnie po łopatce, bo jej zdaniem miał strasznie seksowne łopatki i plecy i cudem mu tego nie powiedziała.

- szczerze mówiąc, jocelyn, nie czuję się przez ciebie prześladowany. musisz się bardziej postarać! - stwierdził, potem wstał z trudem, wziął wszystkie torby z zakupami, otarł pot z czoła (zmęczył się siedząc) a potem powiedział, że mogą iśc. pewnie pomogl sie jej jeszcze ogarnac. i mozesz zaczac.

to smutne, że thierry przyszedł tu o dwudziestej i tak dobrze mu się leżało na piasku, że tu zasnął i go okradli xd. a on dalej spał! hardkorowo.

gg mi sie zacielo jak cos... lisbeth pewnie przyszła się opalać, bo slyszala, że w nocy się mozna opalic na murzynke (przez to, ze jest tak ciemno). ale nie miala okularow przeciwslonecznych, jakiś żal. szła plażą na boso, z butami w garsci, az doszla do jakiegoś trupa leżącego na piachu, patrzyla na niego chwilę, az uznała, że to thierry, więc cichaczem uklęknęła obok niego, coby nachylic się i pocałować go w usta w ramach budzika.

przynajmniej tyle dobrego miał z życia. przez chwilę sądził, ze budzą go jakieś syreny, ale stosunkowo szybko udało mu się zorientowac, że to "tylko" lisbeth, która go w dodatku całuje, co jest miłe, ale musiał się odsunać. rozejrzał sie dokoła nieco zdezorientowany.
- o chryste, gdzie jest moja torba? zasnąłem tutaj, o kurwa... - podzielił się z nią tą jakże ważną informacją ze swego życia.

- och? - odsunęła się od niego równiez, mrugając intensywnie, potem się rozejrzała, żeby sprawdzić, czy ktoś dla żartu nie zakopał jego torby pod piaskiem, ale najwidoczniej po prostu ktoś dla żartu mu ją zakosił. - zabrali ci torbę? długo tak spałeś? - spytała. od razu zrobilo jej się chłodno, jak pomyslala, ze on tu leżał kupę czasu goly na piachu!

znaczy jaki tam goły! leżał w spodniach szortach, tiszercie i sandałach, także nie było aż tak źle, ale ktoś mu zakosił komórę bezczelnie, tak samo jak i torbę. podniósł się od razu i rozglądnał sie też.
- ja pierdolę, głupie buce! - warknał i jakaś babka się na niego spojrzała, bo pewnie pomyślała, że to o niej, ponieważ miała niskie mniemanie o sobie. westchnał ciężko. - a jaki ja jestem głupi. nie wiem, ile tutaj leżę, lisa, jakieś dwie godziny, przysnąłem, o ja pieprzę... - pokręcił głową.

podeszła do niego, by pogłaskac go po klacie. - nie denerwuj się. zgłosisz kradzież to moze cos z tego będzie - zapewniła go, chociaż nie wierzyła, żeby policja potrafiła taka sprawę rozwiązać. to sprawa dla detektywa rutkowskiego. rzuci sprawe zaginionej iwony i przyjedzie szukac jego portfela. - wezmę cie do swojego mieszkania i naparzę ci jakiejs melisy na uspokojenie, okej? - zaproponowała czule straszliwie, usmiechajac sie jak mama do synka. nie zeby miala go za swojego synalka...

z jednej strony wkurzało go to, że była taka łagodna i w ogóle zero zdenerwowania, chciałby sobie na lisę pokrzyczeć i się na niej trochę powyżywać, a nie miał jak, przez co złość tym bardziej isę w nim kumulowała i lisa prędzej czy później ,mimo melisy, odczuje złość thierrego na sobie!
- nie no, coś ty, policja? chyba żartujesz. zadzownię, żeby poblokowali mi karty kredytowe, numer telefonu i w ogole - westchnął ciężko i położył dłonie na jej ramionach. - melisa na uspokojenie? a co to jest melisa? xd

nie bede miala nic przeciwko temu, zeby thierry ją pobił i złamał jej nos na przyklad.. - jak uważasz - wzruszyła ramionami i przewróciła oczyma. - ale chcesz to robić tutaj, czy pójdziemy do mnie? zimno mi, więc najwyzej sama pojde - westchnęła i podrapała się po ramieniu, zastanawiając się, czy trafiłaby po ciemku sama do domu, bo zaczela sie bac przez ta jego ukradzioną torbe.

- wiesz, może lepiej chodźmy do mnie. tam mam drugą komórkę, papiery od konta i w ogóle, a muszę to zrobić szybko, najlepiej już teraz - oświadczył i zacznij!