żartowałam! dobra, liczyłam, że wyczujecie ironię, ale to trudne, biorąc pod uwagę, że to rpg... - Oh, tak... - powiedziała cicho, chlipiąc. Nie no, żartuję. - Właściwie ja nie mam nic przeciwko odmienności, jesteś homofobem? - wypaliła, nie myśląc za bardzo nad tym, co mówi. Zastanawiała się, jak usiąść, by było jej wygodnie w tej długiej sukni. Przy okazji powstrzymywała się i udowodniała przed samą sobą swoją silną wolę w związku z rzucaniem palenia. - Ja wypiję sok pomarańczowy, dzięki - dodała, kiedy przypomniała sobie o jego propozycji.

zapomniałam odpisać i siedzę sobie na lajcie i tak myślę czegoś nie zrobiłam xd ok to kupił im te piwa i siedział. dobra i tak nie mam weny...

Freja chciała sok, ale uważasz;/ no dobra papapa:*

NO TO GRAMY CZY NIE

gramy. xd
wiem ze to nie bylo do mnie. dobra, cicho.
pracowal tu jako striptizer... slaby zart. po prostu akurat tutaj byl, ale wczesniej byl w innej czesci klubu. teraz wlasnie wracal z toalety i akurat zauwazyl jocelyn, brawo anton (dla tych, ktorzy nie wiedza ze teraz pisze jako ze nim). przysiadl sie do niej i usmiechnal szeroko.
-czesc. - powiedzial seksi jak dzoej z przyjaciol.
w tej lazience pewnie wciagnal kreske wiec byl pewny siebie.

ona nie wciągała kreski, wypiła piwo z sokiem, ale też była pewna siebie. w sumie robiła sie niepewna siebie tylko w kryzysowych sytuacjach.
- cześć, anton - powiedziała i naprawdę była dumna z tego, że pamiętała tak wspaniale jego imię. uśmiechnęła się do niego jednokącikowo, gryząc słomkę po swoim piwie, ale zaraz potem pocałowala go w policzek na przywitanie.

pewnie musiala sie nachylac nad stolikiem, bo usiadl po drugiej stronie.
-czesc, jocelyn. - powtorzyl sie, ale to nic. nadal sie do niej usmiechal, bo byl glupi. podrapal sie po golym ramieniu, bo mial na sobie tylko polo. no i jakies spodnie pewnie tez, gdybys chciala wiedziec. - jestes tu sama? - zapytal; przypomniala mi sie 'czerwona sukienka'...

chyba zaraz sobie poslucham. kiedys myslalam ze to jest czerwona suka bo na wyswietlaczu w komorce mojemu koledze sie nie wyswietlalo do konca
- jestem tu sama. to dobrze czy źle? - uniosła jedną brew, bo może liczył na to, że przyszła z koleżanką. zaczepiła kelnerkę i poprosiła o drugie duże piwo z sokiem, bo lubiła gryźć rurki z tego piwa. ale piwo też, więc spoko. zmierzyła go trochę wzrokiem, bo była ładny i nie mogła tego odruchu opanować.

poszla.

przechodziła nieopodal tego miejsca. noc nie była najcieplejsza, więc odette miała na sobie cienki, biały sweterek, a do tego błękitną tunikę i leginsy i balerinki. paliła papierosa. wracała właśnie od jakiejś kole i zaczęły ją buty obcierać w pięty, więc teraz je zdjeła i szła boso, no bo co.

nynyny a on się umówił tutaj z kolegą. kolega chciał iśc na panienki, i romeo nie wyprowadził tamtego z błędu, tylko po prostu przyszedł. w jakis dopasowanych spodniach i tiszercie z angielską flagą.

pomyślała, że fajny. znaczy zanim doszukała się twarzy romea, to widziała go jako jakiegoś mega rozkosznego, ale chudego podrywakę, serio.
- o, cześć - powiedziała, zatrzymując się metr od niego i machając do niego ręką, w której miała swoje balerinki, bo w drugiej trzymała fajkę. jakoś tak dziwnie jej się zrobiło, że nawet nie podeszła, hihi.

- czesc odette - uśmiechnął się i podszedł do niej i dał jej słodkiego buziaka - daj troche - dodał jeszcze i zmusił ja żeby zapaliła z nim po studencku. wypuscił dym mówiąc - koniec imprezy?

- nie było imprezy, romeo. wracam tylko od koleżanki. mówiłam ci, że idę - westchnęła, opierając policzek o jego ramię i jedną rękę na biodrze romea. - a ty? wyglądasz świeżo. jakbyś zaczynał. doszukujesz sie jakiś milusich francuzeczek, hm? - zapytała, ale bez pretensji, chociaż strasznie nie ufała mu w tej kwestii. czuła sie zdradzana i pogodzona z tym, że jest zdradzana i że nic na to nie poradzi, serio.

- znam taką jedną ale nie sądziłem że mogę ja tu spotkać... chciałem ja zaprosic na tańce od bardzo dawna wiec to miła niespodzianka. ale chyba będzie musiała włożyć buty zeby ja przepuścili na selekcji, wiesz? - puścił jej oczko i przygarnał ramieniem do siebie, tak że obejmował ja w pasie.

- tak? - roześmiała się i zrobiło jej się miło. ogolnie sądziła, że dyskoteki = rwanie. po prostu rwanie i co wiecej ,jeśli nie idzie się tam parą? boże, miała naprawdę wiarę w to, że jakby z nim nie poszła, to on by wsadził pięciu laskom. ale nie pokazywała tego po sobie i dusiła w duszy, bo tak trzeba było. upuściła baleriny na ziemię i włożyła je na stopy, a potem odgarneła włosy z twarzy. - okay. już. ale czekałeś na kogoś. wyglądałeś, jakbyś czekał - uniosła jedną brew do góry, ciągnąc romeo w stronę bramki.

- tak, na alehandro. ale nie czekajmy na niego bo jeszcze mi sprzatnie wszystkie dziewczyny sprzed nosa! - dalej ja obejmował w pasie i ruszyli do wejścia. zrobił grabę z selekjonerem i weszli do środka. w sumie miał imponujące znajomości na mieście, prawdę mówiąc. mógłby wejść wszędzie, bo wszędzie znał kogoś z którego kolegami z pracy sie poznał i w ogóle powinno jej to imponować!

imponowało w cholerę, bo odette była cichą myszką. naprawdę cichą, czasem szalała, owszem, ale nigdy nie robiła wszystkiego, żeby tylko zrobić coś nierozsądnego czy po prostu fajnego i bezmyślnego.
- czy ty znasz wszystkich? - zapytała i cmoknęła go w szyję. czy przeruchałeś wszystkie? to też by chciała wiedzieć xd. zastanawiała się, czy wpadną na jakieś dziewczęta, które miał w posiadaniu, cóż. a to jest alejandro bo jot się czyta jak ha! - strzelmy sobie po jednym, co, romeo?

wiem to ale piszę fonetycznie!!!! ale jądro <3
on się teraz dopatrywał oznak alkoholizmu we wszystkich jej działaniach. i oczywiście go to zaalarmowało -.-
- tak, tak sadze że wszystkich.... wezme sobie long island ice tea, co chcesz? - miał kase. ojciec przelał - przy okazji mam dla ciebie dwie stówy. - miał dodać 'za ten łańcuszek' ale nie chciał do tego wracać. albo niech to nie będzie z łańcuszkiem, ma m pomysł na niego. on jej chyba był winny jakas kasę tak czy siak.

- no chryste, mówię, że czystą, ale no dobra, blue kamikaze w sumie. mhm - pokiwała głową. wcale nie była alkoholiczką, tylko wczoraj było jej tak strasznie smutno, że sama nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, a chciała być sama, więc wychyliła prawie całą butelkę wina i nic na to nie potrafiła poradzić. - masz dla mnie dwie stówy? - uniosła jedną brew do góry, przygryzła dolną wargę i ogólnie pomyślała, że wcale nie chce żadnych pieniędzy od niego i że może oddać mu wszystkie łańcuszki... ale nie powiedziała tego, bo jeszcze by wziął na serio.

- no tak. muszę ci oddać. - powiedział i im zamówił. i dla niej i kamikaze i czystą. tak w ramach testu. zamachał na nia ręka żeby podeszła do baru i poznała jego kumpla laurent'a. przedstawił ja jako dupeczkę z która sypia, niby w ramach żatu, ale może sie poczuc urazona, i będzie to słusznie.

- ee... spierdalaj? - prychnęła, rzucając spojrzenie w stronę romeo, a potem w stronę laurenta i automatycznie strząsneła rękę romea z siebie, gdziekolwiek ośmielił się ją położyć, co nie. założyła nogę na nogę i zrobiło jej się dziwnie. seks był tematem tylko dla romea i dla niej. była dupeczką z którą sypiał. ale super. laurent pewnie uniósł brwi czy coś.

- mówiłem ci że jest nerwowa- westchnął i sam nie wiedział co ma za bardzo zrobić, bo widział że się wkurwiła ale brakowało mu słów. napił sie tej long island po czym szepnął jej do ucha - hej, to tylko głupi żart! odette.........

- bardzo kurwa głupi - przewróciła oczami i insynktownie wygładziła mu koszulkę na ramieniu. sączyła powoli swoje kamikaze, trochę myśląc, chociaż przeszkadzał jej hałas w tym, ale dla chcącego nic trudnego. a poza tym lubiła być obrażona, wtedy zwracała na siebie jego uwagę i w ogóle czuła się takim centrum, a to było fajne uczucie. - więc, hm, którą z nich przeleciałeś? - rzuciła okiem w stronę dziewczyn przy barze odstawionych 34939 razy bardziej od odette.

na pierwszą wskazał odette. ale szyk zdania, dobry. a potem kilka dziewcząt, całkiem ładnych trzeba przyznac w sumie było ich sześć. odette chyba nie spodziewała się z jego strony takiej szczerości, ale taką zasada on sie kierował więęęęc.... pił swoją ice tea dalej, ale wiedział żeto ostatni drink tego wieczoru. bo ogólnie strasznie się pilnował. i nadal 20% jego świadomości zajmował biały proszek którego musiał sobie odmawiać.