- myślisz, że na starość przytyję? - spytał, łapiąc się za brzuch swój. uznał, że elizabeth pewnie jest wielką znawczynią diet wszelkiego rodzaju i sportu, skoro jest taka fit i w ogóle.. będzie musiał biedaczek znów iść na dietę... ;/ wszystko przez nią. - ale drugi kierunek to nie jest zły pomysł. szczerze mówiąc to chyba tylek mi przyrósł do tego piachu. idziemy gdzieś?

-pewnie tak. ale nie martw się, bo kazdy na starosc przytyje. im starsi będziemy tym bardziej leniwi. Nie będzie ci się chcialo ruszac i nadmiar tluszczu gwarantowany. -sama przeraziła się swoimi gadaniem. często jej się śnilo, że gonił ją smalec;/ -jasne. idziemy na imprezkę. -zaśmiała się i wzięła swoje ciuchy i poszli. i zacznę nawet ;]

minęły trzy dni, trzy dlugie dni: w końcu ulysse pokonał samego siebie: wstał. pomyslal ze w koncu, no tak, zorro zdechl i on nie mogl nic z tym zrobic. pewnie, z drugiej strony, nikt nie bedzie mogl zastapic go..i wiedzial ze nigdy, ale nigdy, nie zapomni zorra. ulysse nie mogl po prostu zamknac rozdzial lub postawic kropke! ale moze byloby tak lepiej: ulysse musial zapomniec o jego spojrzeniu, dotyku..o nim. do konca nie wiedzial ktora droge wybrac. ale tak, dzielnie wstal, szybko podnoszac sie i strzepujac predko piasek z ubran. to jest prawdziwy mezczyzna. zawiazal sobie niedbale chustke na czole, i tak!, tak!, nieustraszony 'jeden przeciwko wszystkim' ruszyl na kolejna misje: do domu.

leżał blisko brzegu morza na ręczniku plackiem. był opalony już nieźle, jezu, szkoda, że ten model taki blady, bo thierry był w rzeczywistości naprawdę zjarany, bo uwielbiał plażę. miał na sobie miłe kąpielówki, w uszach słuchawki i grzebał bezmyślnie ręką w piasku.

ze swoimi szpilkami w dloni próbowala sie przedrzeć przez piasek, ale niespecjalnie jej to wychodzilo i kilka razy prawie sie wywaliła, ale w koncu dotarła do thierry'ego. czuła się niestosownie ubrana jak na plaże, ale nie zdażyła się przebrac, a caly dzien chodzila po mieście. - czesc - nachyliła się nad nim, zeby pomachac mu przed nosem reką.

- mogłaś mnie wywabić z tej plaży, lisa - powiedział, szybko rejestrując to jak była ubrana. szczerze mówiąc, strasznie podobał mu się ten jej dekolt, ale nie powiedział tego, bo nie wiedział, czy wolno mu takie rzeczy mówić. nie chciał przypadkiem dostać w twarz ani nic w tym stylu. złapał ją lekko za nadgarstek jak się tak nachylała nad nim i pociągnął ją obok siebie na ręcznik, miał wystarczająco duży. - jak tam? - zapytał, podpierając głowę na ręce zgiętej w łokciu i przyglądając się jej bez większego skrępowania.

oblizała usta, czuła się troche niekomfortowo, bo nie zdażyla pomalowac ust i caly czas miała wrazenie, ze wygląda beznadziejnie. wygładziła swoją sukienke, siadajac trochę wygodniej na ręczniku, ściągając wczesniej swoją kurteczkę, w której w zasadzie było jej za ciepło. - na plaży jest w porządku - machnęła ręką, usmiechając się. - poza tym w porządku, łaziłam dzisiaj po miescie i strasznie mnie bolą od tego wszystkiego stopy - westchnęła, mruząc oczy. oczywiscie zostawila gdzies swoje okulary przeciwsłoneczne i teraz prawie nic nie widziala od slonca. - a co u ciebie?

- u mnie? w sumie jak zwykle - odparł. nie chciał jej się przyznawać do tego, że nie było jak zwykle, bo trochę bardziej niż zazwyczaj zainteresował się lisbeth, jednak nie był osobą, która umiała mówić takie rzeczy natychmiast i po prostu. czasem zazdrościł swojemu przyjacielowi, matthieu, tego jak łatwo podchodził do życia i brał je pod włos albo nie brał go pod włos, nie pamiętam, ktore lepiej brzmi. - rower, plaża, jedzenie - roześmiał się i wyciągnął rękę, żeby pogładzić ją po ramieniu wierzchem ciepłej i trochę piaskowej dłoni, zostawił jej na skórze kilka ziarenek.

- mhmmm - pokiwała glową, przyglądając mu się chwile, żeby potem odwrócić wzrok w stronę morza; wciąż się usmiechała, bo w zasadzie thierry jej się dzisiaj śnil, ale nie miała zamiaru mu o tym mówić. albo miała zamia. - śniłes mi sie dzisiaj - powiedziała, potem uznała, że to trochę glupio brzmiało, więc się roześmiała i pokręciła głową. - to znaczy.. ummm, nieważne! - wolała mu nie opowiadac swojego snu, który był srednio przyzwoity w zasadzie, bo nie była aż taka otwarta.

- serio? - ucieszył się i w jego oczach wyraźnie było widać zaintreresowanie tym, co powiedziała. był bardzo ciekawy, co takiego w tym śnie robił. miał nadzieję, że na przykład nie objawił jej się jako thierry-stwór leśny, bo to byłoby mało fascynujące. stwory leśne nie są w końcu sexy, nawet takie na wzór thierrego. usiadł sobie po turecku przed nią, więc mogła sobie podziwiać jego fajną sylwetkę od dołu, a on mógł stwierdzić, że wyglądała nieźle jak się patrzyło na lisę z góry. najs. - i co to było z tym snem? no powiedz mi - nalegał, przesypując piasek z ręki do ręki i sypiąc na ręcznik i sobie po nogach ładnie wyrobionych, bo przecież był kolarzem.

zarumieniła się i zakryła twarz dłońmi, śmiejąc się znowu, potem pokreciła głową. przez co pewnie będzie miała pełno piasku we włosach i przez miesiac bedzie go wypłukiwac.. - jeju, nie, niewazne, to był głupi sen, thierry. poza tym juz prawie nie pamiętam o co w nim chodziło - powiedziała, chociaz oczywiscie ściemniała, bo pamiętała WSZYSTKO i caly czas się zastanawiała, czy thierry nago wyglada lepiej niz w jej snie. popatrzyła na niego od dolu, oblizujac znowu usta, a potem usmiechnela sie do niego, zeby zaraz się podniesc do pozycji siedzacej.

- ale się zarumieniłaś - powiedział trochę rozbawiony i zaintrygowany jej zachowaniem. uniósł jedną brew do góry, przyglądając się jej twarzy i oprócz tych oczywistych myśli, które mu wlatywały do głowy typu "ale ona jest ładna", nasuwała mu się też taka, że chyba naprawdę chciałby poznać treść jej snu, bo wyglądało na to, że była ona nietypowa. położył dłonie na jej policzkach, teraz będzie miała piasek na całej twarzy i musnął krótko jej usta swoimi. - już się boję, co tam było - roześmiał się, cofając ręce na swoje kolana.

- i słusznie, thierry - powiedziała, potem znowu się usmiechnęla, zamrugała kilka razy, a potem przysunęła się na niego i ułożywszy dlonie na jego ramionach, pocalowala go i to całkiem śmiało i średnio delikatnie, bo w zasadzie miała na to wielką ochotę. miejmy nadzieję, że nie nażre się przy tym żadnego piasku, albo stonek ziemniaczanych na przyklad, czy innych biedronek, bo wiadomo, jak to bywa na plażach. to znaczy pewnie na takich francuskich nie, ale na polskich...

polskie plaże obfite są we wszelkie owady jakie istnieją, w świnoujściu na przykład były bąki, pszczoły i osy, moje ulubione. a dzisiaj mi za dekolt wleciał jakiś robak i nie umiałam go wyciągnać, to dopiero było super.
odwzajemnił pocałunek. podobało mu się to, że była taka konkretna i bezpośrednia, naprawdę, to tylko jeszcze bardziej sprawiało, że na nią tak leciał. jedną rękę położył na jej karku, po którym gładził isę, a drugą oparł gdzieś na jej zgrabnej łydce. - wiec powiesz co tam było? - zapytał, przesuwając ustami po jej policzku.

pozdro,xd.
- nie. liczyłam na to, ze odwrócę twoją uwagę i nie będziesz się mnie juz o to pytał - przewróciła oczyma, a potem trochę się od niego odsuwając, żeby zaraz znowu wygładzic swoja sukienkę i troche ją obciągnąć, bo się niesfornie podwinęła. potem wydęła nieznacznie usta. - ale najwidoczniej mój plan nie wypalił! - powiedziała i zamachała ręką, by dodac dramatyzmu i nie wiem czego jeszcze.

- no trochę nie - pokiwał głową ze skruchą, w sumie wiedział, że kobiety są nienormalne i przewrażliwione czasami, więc trochę obawiał się, że zaraz wyjedzie do niego z tym, że nie poświęca jej wystarczająco wiele uwagi i nie skupia się tylko na całowaniu jej. nie umiał nic na to poradzić i to było silniejsze od niego... ta potworna chęć rozszyfrowania tego, co kryło się w małej główce lisy. - no ale dobrze, dam ci święty spokój. rozumiem, że pod spodem nie masz żadnego stroju kąpielowego? wlazłbym do wody...

- dziękuję - podziękowala mu, a potem zastanowiła się na chwilę. - nie mam, ale mogę iśc do wody i tak. nic sie mojej bieliznie raczej nie stanie, jesli sie troche pomocze - zauważyła. nie byla co do tego jednak calkowicie przekonana, a trochę się bała, bo moze miala jakis stanik rozpuszczalny w wodzie. roznie to bywa.. ale pewnie chciala sie pochwalic przed thierrym swoimi dlugimi nogami i wąska talia. szkoda, ze nie miala wielkich cyckow jak carol na przyklad...

thierrego w tym momencie mało interesowały cycki carol, przez co nie chciał im ubliżać ani nic, bo podetknięte pod nos na pewno thierrego by zafascynowały, ale w tejchwili zerkał w niemały dekolt lisy dość łakomie i tylko jej cycki siedziały mu w głowie. nieważne, jak to brzmi.
- w takim razie chodźmy się kąpać - zarządził żwawo i wstał. przeszedł się kilka kroków, podciągając kąpielówki na swoim chudym, ale na pewno umięśnionym tyłku z twardymi jak kamienie pośladkami! stał teraz, rzucając cień na lisę i przyglądał jej się wyczekująco.

lisa wstała, a potem uporała się blyskawicznie ze swoją sukienką. cieszyła się, ze miała akurat jakas ladna bielizne, pewnie taka co kosztowala razem z 2000000 ojro, a w ktorej jej cycki wygladaly na fajniejsze i wieksze, a tylek na bardzo zgrabny. chociaz bez bielizny jej tylek tez byl zgrabny calkiem. - kto ostatni w wodzie ten zgnile jajo! - powiedziala i zaczela biec w strone wody, lamiac sobie przy tym prawie nogi.

biedna, chyba zapomniała o tym, że thierry posiadał niezwykle sprawne i umięśnione nogi, więc dogonienie jej w bardzo krótkim czasie nie zajęło mu więcej niż 0,3839 sekundy. śmiejąc się, złapał ją stanowczym ruchem w pasie, ciągnąc w stronę morza, a potem upadł razem z nią do wody, bo ją tak na siebie znowu pociągnął. ten thierry to taki zły koleś, tylko ciągnie i ciągnie. pewnie pomoczyła sobie przy tym włosy i w ogóle, miała pecha. śmiał sie w niebogłosy jak się wynurzył głową,teraz siedział na płytkim dnie, bo przecież nie byli głęboko i delektował się tym fajnym uczuciem jak fale napływały na jego plecy.

pewnie sie utopila. albo sie pokąpali a potem musiala isc do domu albo gdzies tam ;/ bo ja lece.

bylo tu pusto wiec siedzial sobie i gral na gitarze piosenke ktora wlasnie wymyslil.

alexandra wlasnie myslala co kupic freji na dodatek bo juz miala prawie wszystko ale chciala jeszcze cos dokupic... freji nigdy prezentow nie jest za duzo! przysiadla tam gdzie jonathan niech bedzie ze byla tam jakas laweczka. patrzyla sie w morze i rozpuscila swoje krecone geste wlosy i wyjela ksiazke i zaczela czytac. chciala miec jednak chwile wytchnienia a nie tylko myslec o tych prezentach..

zawstydził sie ze alexandra slyszala jak gra wiec odlozyl gitare i spojrzal na nia. - czesc..........- powiedzial, pewnie chcial ja wypytac czy slyszala co spiewal, bo moze kradla ludziom piosenki i sprzedawala je pozniej !

alex spojrzala szybko w jego strone na poczatku myslala ze chce cos w stylu papieros/zapalki/dlugopis/whatever ale uslyszala przywitanie wiec usmiechnela sie i powiedziala - czesc, ladnie grasz - ona jest lepsza w kupywaniu niz sprzedawaniu wiec chyba jonathan nie jest zagrozony - cos sie stalo? - byla nadzwyczaj zapobiegliwa i troche odstraszala ludzi