postanowił przyjść do matthieu, bo bał się, że jak się z nim umówi, to matt go wystawi. a tak to nie miał szans, chociaż thierry nie wiedział do końca czy był w domu. miał ze sobą sześciopak piwa, bo planował, że może coś tam oglądną w telewizji albo pograją na playstation w fifę xd. nie wiem jakie faceci mogą mieć nieinteligentne zajęcia te swoje.

a nie lepiej mundial? xd heeheee no wiec piszac esy matt otworzyl drzwi niech bedzie ze zadzwonil dzwonkiem i byl on fajny taki ptaszek (?) - o czesc - machneli sie rekoma, tzn po mojemu podali dlonie. - widze ze przygotowany jestes - zasmial sie i weszli do srodka. mial troche nadzieje ze zacznie rozmowe o amelii i jak tam idzie wszystko.

właściwie thierry za bardzo nie myślał na poważnie o tej amelii. nieco go odstraszała i jeszcze w dodatku strasznie kusiła go lisa, nie tylko fizycznie, po prostu nie mógł przestać o niej myślec. a atmosferę podkręcała quinn, którą miał ochotę wyhaczyć matthieu choćby tylko dlatego, że do niej podbijał. a poza tym była taaaaka słodziutka i urocza, o kurczę.
- no jasne. ja zawsze jestem - roześmiał się i odstawił piwo na jakąś szafkę, a potem zdjął sandały z nóżek i przyniósł piwko do kuchni, gdzie odpakował i wsadził cztery puszki do lodówki (czuł się jak w domciu), a dwie zaniósł do salonu, żeby sobie wypili. - i jak ci tam? hę? czego siedzisz w domu? to znaczy, dobrze, bo bałem się, że cie nie zastanę, ale czemu nie jesteś z quinn?

matthieu zaczal sobie trzepac wlosy i nie ma zadnych pchel czy wszy jesli chcesz to napisac tylko juz nieswiadomie chcial sie przyszykowac na nastepne spotkanie. dobra dobra, theirry niech nie bedzie taki madry jeszcze musimy pograc alex/thierry to wtedy zobaczy co to jest niedostepnosc xd chwilowa, zobaczymy jak ja oczaruje. wiec mattowi podobala sie quinn, i pociagala go jej madrosc, i miala przesliczna twarz taka jeszcze dziewczeca. - nie bede siedzial w domu! napijemy sie po jednym piwie i moze wychodze z quinn wlasnie - powiedzial z cwaniackim lekkim usmiechem - pisala do mnie amelia, widze ze ciezko co, na smyczy cie trzyma - rozesmial sie i spojrzal na thierrego nieco chyba zmieszanego

przewrócil oczami.
- byłem z nią na plaży i całowałem ją, ale nie w usta, więc w sumie nie liczy się. w sumie, wiesz, matt, ja tam nie wiem - westchnął ciężko. - nie wiem, serio, ona jest taka dziwna, patrzy się jakby chciała się na mnie rzucić, a potem zgrywa, że nie. dziewczyny są jakieś dzikie, serio - powiedział ciężko i wziął piwo i otworzył sobie je. - potem spotykam się z lisą, tak myślę. znaczy byłem z nią umówiony na szenstatą, ale ojciec wymyślił, że jestem mu potrzebny przy wymienianiu okien na dachu... kurwa. znasz mojego starego, sam wiesz jaki jest.

-to gdzie ja calowales? w policzki? - zasmial sie i pil te piwo i dobrze ze bylo ciemne bo lubil - ona jest za madra, moze dlatego sam zrezygnowalem. co ty gadasz ze dziewczyny sa dzikie na jedna taka trafiles i juz cie przytkalo?- zwrocil sie bezposrednio z usmiechem bananowym - a ta lisa chyba brzydsza, ale ja tam nie wiem jaki ty masz gust. ale chyba wolisz blondynki - wzruszyl ramionami - i co, nie chce cie juz widziec? dobra nie smieje sie ciekawe jak bedzie dzis ze mna. twoj stary jest okej.. - powiedzial i smial sie. i w ogole u mnie dach wymieniaja i kurde straszny halas i nie moge muzyki sluchac ;//////

- no tam też. ale nie tylko. jezu, mam ci narysować ścieżkę pocałunków? - powiedział przesłodoznym głosikiem i zamachał rzęsami, zgrywając się, a potem zroeśmiał się i jeszcze beknał głośno piwem. haha. wypił już prawie pól, lubił piwko. - no tak, ale ja się jakoś, nie wiem, nudzę przy niej. a przy lisie nie. sam wiesz, bywa tak. lubię też brunetki, ale dobra dobra - pokręcił aż głową i założył nogę na nogę po męsku. - nie rozumiem jak możesz tak mówić o moim ojcu. - nic mnie nie przytakło, weź.

- zaraz poszukam kartki i olowka - nawet sie nie ruszyl tylko delektowal sie piwem. tez bekal, ale tylko przy thierrym bo to obciach przy kims innym. wlaczyl ten mundial no bo fifa to dla 12latkow chociaz oni tez w sumie tacy byli... oprocz tych cial xd - ach brunetki, szatynki.. ale nie ruszaj quinn okej? - troche sie bal o nia, ze thierry ja zabierze bo wiedzial jaki jest i w ogole - to byl zarcik taki. rozumiesz? - zasmial sie - myslalem ze bardziej jeszcze patrzysz na twarz a nie na charakter widze.. to chcesz z ta lisa byc na dluzej? - zapytal bezposrednio

- nie. tak. nie wiem - roześmiał się nieco zakłopotany. - wydaje mi sie być fajna. to znaczy wiesz... tak... hm, dobrze się przy niej czuję i w ogole - wzruszył ramionami. - no i przede wszystkim fajnie, bo kręci mnie - dodał z błyskiem w oku. - wszystko się okaże. okay, quinn jest twoja, przyrzekam. ale jak sama będzie się chciała psotkać, to sie z nią spotkam, tylko w charakterze przyjacielskim, dobra? - poczochrał sie trochę po włosach, kątem oka obserwując meczyk.

matt zaczal sie smiac w myslach bo nie sadzil ze jego przyjaciel juz w tym wieku zacznie cos sobie uswiadamiac. on sam od amelii mial takie przejscie, no i teraz jest dzentelmenem chociaz pewnie jakby mial wybor to by sie dlugo zastanawial. - oo thierry, nie skomentuje twojego jakania - usmiechnal sie - to co przelozyliscie to spotkanie na pozniej? czy juz nici z tego? - zapytal zeby thierremu nie odbilo do glowy ze matt sie tym nie interesuje. dopil piwo i powiedzial - no ja mysle. ladna z niej dziewczyna - rozmazyl sie na chwile i tez gapnal sie na tv

- chyba na późneniej. o j nie wiem, może się obraziła, bo nic nie odpisuje. kurde. zapomniałem przez ten dach o tym, że miałem się z nią widzieć, ale trudno - wzruszył ramionami i wyciągnał tefefon, żeby zerknąć czy aby na pewno lisa do niego nie pisała. ale nie. schował go więc z powrotem do kieszeni swoich szortów. - lisa będzie moja. a jak nie, to tego kwiata jest pół świata... albo świata pół kwiata... ja pierdolę, nie wiem jak to szło.

matt zasmial sie dosc glosno, i pewnie thierremu bylo smutno i powiedzial - bedzie twoja, ja juz widze jak chodzisz za nia jak szwajcarski zegarek - stwierdzil bo on mial cos takiego ze kazda mu sie nie oparla - zobaczymy co bedzie ze mna, bo ja mam jesszcze czyste konto wiec... co mam robic, powiedz - pewnie teraz zakochany thierry mu cos dobrego doradzi jak gadac na serio z laska

- ale jak to co? quinn jest takim uroczym dzieckiem... to znaczy, ładna i w ogóle taka wiesz, ale z drugiej strony trochę dziecko... hm, kurde... nie wiem. ale to fajne jest, co nie? bo jest ciekawie. taka nieprzewidująca. jak wreszcie dobierzesz się do jej majtek to ci pogratuluję, ciekawe, czy kiedykolwiek z kimś spała - zastanawiał się. dopił swoje piwko do końca i rozsiadł się wygodniej na kanapie. - rany, masz coś do żarcia tutaj?

- no zeby ode mnie szybko nie uciekla bo jak za bardzo bede sie staral to cos zepsuje - powiedzial troche smutno - no i ona w ogole wszystko ma co mnie intryguje i chce ja miec po prostu - stwierdzil stanowczo choc jeszcze dobrze jej nie znal, cos w rodzaju zauroczenia to bylo, albo milosc.. ale chyba jeszcze nie ale pozniej moze.. - pewnie nie, ona jest jeszcze takim kwiatkiem - powiedzial romantycznie ale nie do wlasciwej osoby xd - skocz do lodowy mam cos tam na pewno spaghetti wczoraj robilem odgrzej sobie i mi przy okazji. chyba ze wolisz chipsy grubasie to sa w szafce - zapatrzyl sie na mecz

- wole chipsy - powiedział i chichrząc się z jego romantycznych odskoków od normalności poszedł do szafki po czipsy. wrócił z nimi na kanapę i otworzył je sobie, a potem zaczął wpychać do buzi garściami. rozłożył też nogi tak na ławie, nie krępował się, a gdzieżby tam. - no z takimi to trzeba chyba powoli. żeby się ciebie nie przestraszyła i w ogóle, głupio by było, ale jak chcesz, to jak się z nią spotkam, zrobię ci dobrą reklamę człowieka odpowiedzialnego i rodzinnego, okay? przedstawię cię jako romantycznego wrażliwca, który w tobie drzemie, przyjacielu...

patrzac na smsa, odpowiedzial thierremu - no i widzisz kurde wiesz o co mi chodzi, wlasnie o taka reklame mi tez chodzilo - zasmial sie- bedzie mi moze lzej... mam nadzieje - powiedzial i zwrocil sie do thierrego apropos - amelia pisze zebys ja przeprosil bo tak to nici z wszystkiego - usmiechnal sie i zabral mu ta paczke chipsow i tez sie zaczal opychac a co. ale oddal mu nie jest szuja prawda ; d

- jasne, nici. ona na mnie leci, a ja nie będę jej przepraszał. poszedłem wczoraj z plaży i nie odprowadziłem jej do domu, bo sobie przypomniałem, ze muszę szybko lecieć, bo miałem odebrać matkę. ja nie mogę. co ja sie tam będę, pieprzyć to. napisz jej, że siedzę smutny i ząłamany czy cokolwiek, może to ją rozmiękczy. najlepiej powiedz, że płaczę - prychnął. - zwijam się z żalu na podłodze, bo lisa mi wciaż nie odpisuję. pierdolnę zaraz komórką, uh.

i poszedl do musial odebrac rzeczy z pralni

dobra zrozumial i kimnal sie na pol godziny

quinn poczuła się pewnie trochę jak świadek jehowy, czy inny kolędnik, ponieważ odwiedzała już drugi dom tego dnia, a jak na jej niezbyt towarzyskie usposobienie to naprawdę dużo. zapukała więc do drzwi, wygładzając letnią sukienkę w róże. pewnie przyniosła jakieś wino, bo nie wypada tak z pustymi rączkami.

matthieu siedział teraz caly czas w lazience pewnie byl w amoku i gdy usłyszał stuk i pobiegł natychmiast do drzwi. wziąl głęboki wdech i nie wiedział co ma powiedzieć; czy cześć czy dzień dobry... co będzie lepsze? no nic otworzyl i uśmiechnął się ładnie i powiedział - cześć - wybrał pierwszy wariant. przez chwilę nic nie wymówił bo spojrzał się na różowe usta quinn a potem na sukienkę i na włosy i wszystko i speszony powiedział - ojej wejdź! zamyśliłem się - zaczerwienił się dość widocznie i weszli. zobaczył w jej rękach wino i w ogóle mial motyle w brzuchu i się uśmiechal. - usiądź, chcesz coś ciepłego do picia? - zaproponował niemoralnie bo niby po co przyniosła wino ale to głupek...

-cześć - odpowiedziała z uśmiechem, który pojawił się na jej twarzy poniekąd na widok matthieu, ale pewnie bardziej w związku z jego zakłopotaniem, które uznała za urocze, chociaż nie do końca mogła je rozszyfrować. przez chwilkę stała więc jeszcze na wycieraczce, w końcu przestępując próg, o który nawet się nie potknęła, za co dla niej plusik, bo to sierotka, co powtarzam na każdym kroku - oh, właściwie myślałam, że możemy napić się wina - nieznacznie uniosła butelkę, zagryzając wargę, bo w tym momencie poczuła się jak jakaś alkoholiczka, a po prostu musiała się lekko odstresować i przestać zastanawiać nad tym, czy matt zachowuje się tak, bo jej nie lubi, czy o co mu chodzi. po co by ją do siebie zapraszał, gdyby jej nie lubił.. głupia!

- no tak, jestem idiota - powiedzial i powedrowal dwa metry dalej po kieliszki i przylecial na sofe. podala mu wino i on otqworzyl kulturalnie i polal. potem podal jej pelny kieliszek i spytal - no to opowiadaj o tym teatrze! - chcial o tym uslyszec caly dzien i marzyl by ja zobaczyc. ucieszyl sie tez ze ma z nia temat na razie do rozmowy i usmiechnal sie i lyknal wina. puscil tez jakies radio ale nie obciachowe no. czul sie niekomfortowo bo mial beznadziejnie roztrzepane wlosy pewnie tak jak waldek moj kolega z klasy on to zalamanie po prostu on ma dlugawe wlosy i jak wstanie to gorzej niz ktokolwiek...

nie wiedziałam, że są jacyś waldkowie w rocznikach poniżej 1968, czy wyżej :p. według quinn jego roztrzepane włosy były pewnie wyjątkowo urocze, jak to zwykle bywa. to znaczy jedna strona uważa, że wygląda jak ostatni wywłok, natomiast druga wariuje na jej punkcie. quinnie odchrząknęła, sięgając po kieliszek, którego stopkę ustawiła sobie na chudym kolanie, odkrytym przez sukienkę, która podwinęła jej się nieznacznie przed kolano, kiedy siadała. kiedy tylko to zauważyła, pospiesznie obciągnęła materiał :cnotka: - hm, więc miałam umówione spotkanie na piętnastą, wyniki powinny być koło godziny szóstej, ale w efekcie siedziałam przeszło do dziewiątej wieczorem. już dawno nie byłam taka zmęczona. nie chcę cię tym zanudzać - przeczesała palcami włosy, patrząc na matthieu jak w obrazek. to znaczy nie wiedziała, że tak na niego patrzy. robiła to zupełnie nieświadomie <3.