- nie, raczej nie - pokręciła przecząco głową. pewnie nie wyjeżdżała właśnie między innymi ze względu na brak pieniędzy, ale przecież chyba nigdy mu się do tego nie przyzna. - tak, niech będzie guidsuds - powiedziała, bo nie chce mi się wymyślać, co by to mogło być. zamknęła menu i spojrzała nieco pogardliwym wzrokiem na kelnera, który sprawiał wrażenie, jakby sophie wpadła mu w oko. - a ty wyjeżdżasz dokądś? - zapytała.

- jakiś spontaniczny wyjazd, tak myślę, że będę celował w brazylię - powiedział i pewnie zamówili coś i wino i kelner im to przyniósł, nalał winko i w ogóle, więc teraz sączył je ze swojej lampki, spoglądając na sophie ładnymi oczami. - czemu nigdzie nie jedziesz? - zaciekawił się.

zmieszała się lekko i wzruszyła tylko ramionkami, popijając też swojego wina, aż w końcu zdecydowała się odpowiedzieć. - sama nie wiem, nie lubię wyjeżdżać sama, a nie bardzo mam z kim, większość znajomych jeździ do rodziny, albo gdzieś z drugimi połówkami, więc nie wypada tak... - mruknęła. - brazylia? nigdy tam nie byłam. pewnie wrócisz opalony jak murzyn - uśmiechnęła się i zaczęła jeść, bo już im przyniesiono zamówienia.

to idealny moment na propozycję wspólnego wyjazdu, ale nie zaproponował jej tego, bo był pustakiem i nawet mu to do głowy nie przyszło, naprawdę.
- kto wie, może zostanę tam na kilka tygodni. kiedyś spędziłem miesiąc na honolulu - uśmiechnął sie na samo wspomnienie tych świetnych czasów, kiedy miał osiemnaście lat i każde południe grzał dupcię na plaży.

szczerze powiedziawszy, to spodziewała się właśnie, że zaproponuje jej wspólny wyjazd, ale skoro tego nie zrobił, to nie była też jakoś specjalnie zatroskana. - byłoby trochę szkoda. to znaczy, skoro po wakacjach wracasz do paryża... - wzruszyła ramionami i skończyła jedzenie. zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało, więc przygryzła tylko wargę i dopiła swoje wino, patrząc na niego z lekkim zakłopotaniem.

- wrócę wcześniej i spokojnie zdążymy się jeszcze zobaczyć. obiecuję - powiedział, jak już skończył jeść i tak dalej. poprosił kelnera o kolejną dolewkę wina, po czym usadowił się wygodniej na swoim krześle i złapał ją za rękę, znaczy ujął jej dłoń w swoją i gładził jej wnętrze, co było bardzo ekscytujące! xd

dla niej może nie było to aż tak ekscytujące, aczkolwiek całkiem miłe i przyjemne, więc uśmiechnęła się tylko. - okej, trzymam cię za słowo - pokiwała głową, mając nadzieję, że w międzyczasie ona nigdzie nie wyjedzie i że bez żadnych przeszkód będą się mogli spotkać jeszcze przed jego wyjazdem. spojrzała niepewnie na ich złączone dłonie, a potem na niego. - hm... dzisiaj też masz dla mnie tak mało czasu? - zapytała.

zmarszczył lekko brwi i ścisnął jej dłoń tak fajnie w swoijej, po czym dopił już drugą lampkę wina i uśmiechnęła się znów! cały czas się uśmiechał, był lekko zestresowany, no ale nic. tak to już z nim bywało.
- mało czasu? nie, dlaczego... mam go zupełnie dużo - powiedział, udając przy tym głęboki namysł.

okej, zastanawiała się, co oznaczało dla niego dużo czasu, bo ona pewnie znów okrężną drogą dążyła do tego, żeby został u niej na noc, ale zaraz doszła do wniosku, że może jednak nie ma się co spieszyć. - okej, to fajnie - powiedziała i zerknęła na jakiś zegarek, znajdujący się nie wiem gdzie. - w takim razie teraz możemy iść do mnie, do ciebie, czy cokolwiek - zaproponowała trochę niepewnie.

- możemy do mnie. dom stoi pusty przez kolejne dwa dni - uśmiechnął się, to była bardzo, bardzo delikatna aluzja do tego, że nikt im nie będzie przeszkadzał, bo on naprawdę nie chciał jej nasuwać na myśl tego, że będą uprawiać seks, choć miał wrażenie, że sophie nie miałaby nic przeciwko.

- okej, więc możemy do ciebie - uśmiechnęła się uroczo i zacznę

przyszli tutaj. usadowiła się wygodnie na krześle, miała jeszcze lekko wiglotne włosy, ale poza tym wyglądała ładnie i fajnie i lambert wyglądał jeszcze fajniej pewnie.

on mial tylko troszkę wilgotne bo pewnie wysuszyl bo mial suszarkę w rękawie albo coś. patrzył chwilę na menu, a jak wybral sobie cos tam cos tam to wrocil wzrokiem do jocelyn i usmiechnął się do niej, bo głowa już prawie go nie bolala. pewnie jutro obudzi się z wielkim guzem i mozg będzie mu uszami wypływał. - jezu. dopiero teraz czuję, jak straszliwie zgłodniałem od tego basenu - jęknął.