/ale fajoskie!!!!!!

teoretycznie to mieli samolot na dwudziestą, ale załóżmy, że może jednak trochę później, co? w każdym razie, przyjechał po carmelle taksówką i teraz zapukał, mając nadzieję, że była już spakowana i gotowa do wyjścia. pewnie się bał, że taksówkarz ukradnie mu walizki i odjedzie w siną dal.

carmelle dawno już była ubrana i w ogóle spakowana, czekała już na lucasa, w sumie to cieszyła się na ten cały wyjazd razem z nim. poszła więc otworzyć i od razu pierwsze co zrobiła to pocałowała go całkiem namiętnie a dopiero potem wpuściła do środka, stęskniła się </3 - cześć, mam tylko walizkę do wzięcia i chyba tyle - wzruszyła ramionami

w ogóle to co jest między nimi, bo trochę nie ogarniam! xd - tylko jedną? - zdziwił się, bo on też miał jedną, ale po carmelle spodziewał się co najmniej trzech. oparł się o ścianę i rozejrzał. - no dobra, więc możemy iść, za jakieś pół godziny powinniśmy być na lotnisku - chociaż nie wiem, czy z st. tropez do paryża lata się samolotem, ale cóż xd

powiedzmy że może tak jakby byli razem xddd nie wiem, w sumie. - okej, wiec chodźmy? tak? hmhm? - zapytała się go i tylko wzięła się za swoją wieeelką walizkę która jej strasznie ciążyła dzisiaj, wiadomo i wzięła jeszcze jakieś rzeczy podręczne..

okej, myślałam, że raczej są sypiającymi ze sobą przyjaciółmi, ale może być i tak xd lucas widząc jej walizkę, zaśmiał się, bo nie brał pod uwagę, że będzie taka gigantyczna. - daj to, chuderlaku - powiedział i wziął od niej bagaż, był herosem i trzymał ją w jednym ręku, a drugim ramieniem objął carmelle i wyprowadził ją z mieszkanka. - jesteś pewna, że wzięłaś wszystko? - upewnił się jeszcze na wszelki wypadek.

- nie jestem chuderlakiem, chuderlaku! - dźgnęła go między żebrami, zamknęła domek żeby jej nikt nie okradł, pewnie zrobi to dźony i co będzie :< no ale nieważne. uśmiechnęła się do siebie i pocałowała go w kącik ust, uwielbiała go w sumie za wszystko, był jej takim hm, małym szczęściem i lubiła go rozpieszczać. uśmiechnęła się znowu i oblizała usta - chyba wszyyyystko, czekaj - wymamrotała i przystanęła na chwilę.

przewrócił oczami gdzieś ponad jej głową i czekał przez parę sekund. - wzięłaś wszystko i jeszcze więcej - zapewnił ją i pojechali <3 i nie wiem, zacznij w paryżu, czy gdzieś tam? xd

pomógł jej zataszczyć tu torby i tak dalej. stał teraz w jej przedpokoju. - no to chyba już sobie poradzisz, co? - spojrzał na nią pytająco. i ja lecę, będę mniej więcej koło piątej, więc dokończymy nimi, albo gramy tymi drugimi, jak będziesz chciała xd

poszła spać czy coś. no mnie raczej nie będzie, będe po 20!!! :d

przyszła amelka, jak zwykle potwornie spóźniona, ale to nic. wkręciło jej się, że były umówione o dwudziestej, nie o dziewiętnastej, a zorientowała się o tym dopiero parę minut przed ósmą. nieważne jednak. miała pewnie ze sobą jakąś dużą torbę, niemal całą zajętą jakąś dobrą wódką. zapukała, czując, że upiją się na smutno, bo w sumie było jej dziś trochę smutno :c

carmelowa pewnie siedziała przed książką i czytała ją przez ostatnie kilka godzin, może bawiła się w panią fotograf czy coś takiego, no nie wiem ale to ciekawe pewnie. poszła niezadowolona otworzyć więc drzwi - cześć kochanie, wejdź - powiedziała z uśmiechem i oblizała wargi, sama ją wpuściła

- cześć. przepraszam, trochę się spóźniłam - uśmiechnęła się przepraszająco i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. podała jej torbę z alkoholem, a sama pochyliła się, żeby rozsznurować conversy. - zagapiłam się, tak wyszło - mruknęła i zdjęła też jakąś bluzę, a potem przyjrzała się badawczo carmelle. - jak tam, karmelku, trochę lepiej? - zapytała z troską. traktowała ją jak siostrę :c

- amelku kochanie moje, nie jest lepiej. chociaż w sumie rozmawiałam wczoraj z ridleyem i powiedział że nie jestem jego warta. w sensie że lucasa. i chyba teraz coraz lepiej rozumiem facetów, widzisz! będę chyba częściej z nimi rozmawiała niż chodziła do łóżka - powiedziała i oblizała wargi. zaraz zapaliła papierosa, zaciągnęła się nim i spojrzała przez okno - a więc mamy przed sobą dłuuuugą noc opowiadań - pokiwała głową i poszła na chwilę do kuchni, ot co.

- dłuuugą - przytaknęła i przeszła do kuchni, razem z carmelle. pewnie miała fajną kuchnię i amelia lubiła w niej przebywać. - dzisiaj doszłam do wniosku, że nikomu na mnie nie zależy. to smutne - uśmiechnęła się smutno i pokiwała głową. przysiadła na kuchennym krześle. - ale nieważne, dzisiaj będziemy się zajmować twoimi zmartwieniami, hm? - uśmiechnęła się, nieco weselej już. zawsze bagatelizowała swoje problemy.

- ej to mamy podobne problemy widzisz!! oja normalnie idealnie podobne - powiedziała i odkręciła sobie jedną butelkę wódki i napiła się trochę - chcesz jakieś chipsy do tego czy zamawiamy pizzę albo robimy kolację, co? wybieraj sobie, mamy dużo możliwości dzisiaj amelku - powiedziała z uśmiechem i zaczęła nalewać sobie wódki do kieliszka ale potem stwierdziła że woli z gwinta jak jakiś żul - opowiedz mi o swoim problemie więc mój amelku - powiedziała

- obojętnie, możemy zrobić jakąś lekką sałatkę, po wódce nie jestem zbytnio głodna - powiedziała i pewnie nalała sobie trochę do jakiejś szklaneczki, nie lubiła z gwinta. - nie ma o czym opowiadać. czuję się beznadziejnie z myślą, że chyba zabujałam się w moim przyjacielu - westchnęła, mając na myśli mattieu. - a na dodatek zaleca się do mnie jego kolega, który też nie jest mi obojętny. a raczej zalecał się, bo najpierw kleili się do mnie obaj, a teraz obaj mnie olewają - napiła się.

- jezusmaria ty to masz dopiero problemy! ej, wiesz że musisz wybrać tego który ci się bardziej podoba i zdecydować sie tylko na jednego z nich? wiesz o tym? ty jesteś w lepszej sytuacji ode mnie, bo ja nie mam nikogo, bo lucas i tak mnie rzucił, pewnie napisze dzisiaj do niego po pijaku i tyle z tego będzie - wzruszyła ramionami i tylko napiła się z gwinta. zaciągnęła się zaraz papierosem i przyjrzała się jej - ja jestem zakochana, ty też jesteś zakochana, wszyscy są zakochani i jest zajebiście, napijmy się - zaproponowała

- nie mogę wybrać żadnego z nich, bo żaden mnie nie chce - powiedziała i westchnęła znowuż ciężko. odczytała kolejnego smsa od matthieu. - poza tym, matthieu właśnie jest na randce - przygryzła wargi i cisnęła telefonem przez całą długość stołu, wzbogacając go tym samym o kilka nowych rysek i jakieś niewielkie wgniecenie. - fajnie - dolała sobie wódki i wypiła na raz, wzdrygając się.
i sorry za zamułę, necik :c

sory, koleżanka zdaje mi sprawozdanie ;d
- pierdol go i tyle, ja już w ogóle nie zwracam na to wszystko uwagi... mam dość wszystkiego, tak samo wszyscy faceci mnie olewają jak tylko mogą. - wzruszyła ramionami i napiła się wódki zaraz przypatrując się swoim paznokciom. uśmiechnęła się do siebie i pewnie postanowiła że napisze kiedyś do lucasa. westchneła cicho i oblizała wargi - no nieważne - przeklęła pod nosem

nie pocieszyło jej to wcale. właściwie amelia bywała często zazdrosna, ale nigdy o to, że jej przyjaciel miał randkę. chciało jej się płakać. tym bardziej, że matthieu oczekiwał od niej smsowych porad miłosnych. zamrugała oczami. - nie umiem. cholera, jestem żałosna. jak mogłam zakochać się w przyjacielu? znamy się chyba z pięć lat, albo i dłużej - oparła się o oparcie krzesła. - i nigdy nie uważałam, że mogłabym być zazdrosna, że chodzi na randki z jakimiś zdzirami - nawet nie wiedziała, z kim szedł na tą randkę, ale to nic.

- a myslisz że ja dlaczego właśnie piję i płakałam przez cały dzień? strasznie tęsknię za lucasem, znam go dwa lata, od dwóch lat się w nim kocham a on nawet nie raczył do mnie napisać.. faceci są chorzy. nie wiem czego jeszcze będą od nas chcieć, może żebyśmy się czegoś zrzekły czy coś? matko kochana, zostanę najwyżej dla niego jakąś chrzanioną zakonnicą, byleby tylko do mnie napisał i powiedział że między mną a nim jest przecież wszystko w porządku - westchnęła - to proste, bardzo długo ze sobą przebywacie, no - pokiwała głową

- ale między wami to coś innego. wy, tak jakby, byliście razem. my nawet się nigdy nie całowaliśmy, jesteśmy po prostu najzwyklejszymi przyjaciółmi - wzruszyła ramionami. - tylko ja jestem taka żałosna, że się w nim zakochałam i oczekuję od niego nie wiadomo czego - odstawiła szklankę z wódką, bo już szumiało jej w głowie. miała słabą głowę i łatwo się upijała, a teraz miała ochotę upić się do nieprzytomności i zaćpać na śmierć.

- ogólnie wiesz co Ci powiem? po prostu musisz to wszystko sama przeżyć. musisz przeżyć to że jesteś w nim zakochana, ale ej, amelku, kochanie, on na bank będzie z tobą i tylko z tobą - pokiwała głową i uśmiechnęła się do siebie. zaraz rozejrzała sie w poszukiwaniu chipsów i wzięła sobie jedną paczkę. uśmiechała się do siebie jak idiotka, wysyłała smsy po pijaku więc pewnie połowie wyznała miłość już. hm, więc jak na razie przyjrzała się wódce, ubywało jej