na szczęście amelka zaopatrzyła ich w jakiś spory zapas, więc nie miały się czym chwilowo martwić. pokręciła przecząco głową. - nie będzie. jest zachwycony tą... nawet nie wiem jak ma na imię. ale powiedział mi, że mu na niej zależy - kiedy to mówiła, to znowu chciało jej się płakać, ale się powstrzymała. spojrzała z obrzydzeniem na chipsy, bo miała zaburzenia łaknienia, o których nikomu nigdy nie powiedziała. - no ale nieważne. nie mogę mu zabronić, prawda?

- właśnie nie zabraniaj mu, jej, wszystkim, będzie dobrze do cholery, tak? będzie wszystko cholernie dobrze. a ja mam dość pieprzonego zakochania się w jakimś totalnym lucasie - wymamrotała i zaczęła płakać bo tak jej się zebrało na płacz.- chodź sobie popłaczemy i pokrzyczymy może nam przejdzie - wymamrotała i tylko pociągnęła nosem, zaraz napiła się!

- nie. nie płacz, bo ja też się rozpłaczę, a jak się rozpłaczę, to będzie jeszcze gorzej... - dokończyła to, co miała w szklaneczce i odgarnęła włosy. - ale skoro mu nie zabronię, to nie będzie dobrze. kurwa. a jeśli zabronię, to i tak mnie nie posłucha, bo z jakiej racji? boże, jakie to wszystko jest pojebane. czasem żałuję, że uciekłam do tej pieprzonej francji...

- a ja żałuje że spotkałam lucasa i że sie w nim zakochałam, proste! jak byśmy nie negowały tego że oni są, pewnie by to nie świadczyło o tym że obie jesteśmy w nich zakochane. ja pierdole, amelku. a bardzo go kochasz? powiedz mi jak bardzo bardzo go kochasz, bardzo bardzo chętnie cię wysłucham - pokiwała głowa i napiła się wódki. zaraz rozejrzała się dookoła i przygryzła wargi.

- nie wiem, czy bardzo. ogólnie to dawno się nie widzieliśmy i spotkaliśmy się chyba w sobotę, czy w niedzielę? a może to był piątek... nie pamiętam. nieważne. w każdym razie, wtedy uświadomiłam sobie, jak cholernie mi go brakowało i w ogóle... i wtedy mówił, że nie jest gotowy na żadne związki, a teraz nagle ugania się za jakąś zdzirą, boże - mruknęła i przeklęła pod nosem, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że napisała thierry'emu, że na niego leci xd

- cholera jasna, napisałam że tęsknię za lucasem, o kurwa kurwa kurwa - wymamrotała i spojrzała sie na nią - i co teraz jezu, w ogóle dlaczego my piszemy jakieś głupie smsy do swoich ukochanych i to kompletnie pijane, co? jesteśmy złe, chodź wywalimy te telefony albo się utopmy - wymamrotała i spojrzała się na wyświetlacz, pewnie wyjebie jej zaraz ktoś za to wszystko albo miała nadzieję że pomyliła numery

- nie! - przycisnęła telefon do piersi. - trudno, najwyżej wszystkiego się dowiedzą. może tak będzie prościej. a ja wrócę do new jersey, pogodzę się z rodzicami i będę miała nadzieję, że pozwolą mi u siebie mieszkać - westchnęła, zastanawiając się, czy rodzice by ją przyjęli, skoro nie odzywała się do nich od ponad roku, gdzieś mniej więcej.

- a ja nie mam nawet gdzie uciec, wiesz? jestem niestety stąd, panienka z st tropez poderwała jakiegoś chłopczyka. ej tobie też kazał się odwalić czy nie? bo mi na przykład chyba lucas już nie lubi. albo mi się tak właściwie zdaje - wzruszyła ramionami i napiła się wódki, pewnie zaraz się totalnie spije i nie będzie pamiętała rozmowy z amelią, będzie pamiętała już od połowy przynajmniej i nic więcej xd

- nie kazał - mruknęła zaspanym głosem. - nie rozmawiaj z nim już, co? - westchnęła i zabrała jej telefon, po czym położyła go na stole. swój też odłożyła, bo bała się, że w końcu napisze coś głupiego. poza tym matthieu jej od dawna nie odpisywał i pomyślała, że pewnie pieprzy się z tą dziewczyną.

- jezu, zabrałaś mi telefooon, oddaj - wymamrotała jak mała dziewczynka i spojrzała się na nią. zaraz oblizała wargi i zaciągnęła się papierosem, pewnie kiedyś po pijaku podpali dom - zgłodniałam, a te chipsy mnie chyba nie zadowalają. mam ochotę na pizzę, zamówmy jakąś pizze, co o tym sądzisz - wymamrotała spokojnie i o mało co się nie wywaliła sięgając po swój telefon

- nie jem pizzy, muszę schudnąć. ale jak chcesz, to jedz - powiedziała i niech zamówią, to zrobię z niej bulimiczkę, eheheheh. spojrzała z przerażeniem na wyświetlacz telefonu. - o matko. myślisz, że thierry i matthieu uwierzą, jeśli powiem, że po pijaku piszę tylko nieprawdę? - zapytała? a ja zw

- eee no może i tak, z resztą ja mam problem z lucasem który nadal mnie nienawidzi i chce żebym zniknęła z tego świata. pieprzę, nie wiem już w ogóle czego chcę a czego nie chcę, czy się zakochalam czy się mam odkochac i co mu chodzi po głowie. jak każe mi spadac, zostanę zakonnicą albo będę się szkoliła u ridleya i będę pocieszycielką ludzi w kawiarniach i takich tam głupotkach - wzruszyła ramionami

- ale przecież chyba nie powiedział ci wprost, co? spokojnie, nie jest tak źle. matthieu kocha mnie jak siostrę - mruknęła i zamówiła dwie duże pizze, była głodna, to nic, że potem spędzi resztę wieczoru na rozmowach z klozetem. - to oni są beznadziejni, nie my. zapamiętaj - powiedziała. - i to oni są wszystkiemu winni - zerknęła na telefon.

pogadały i poszły spać bo ja idę </3

przyszedł, nie bardzo wiedząc, co miał jej powiedzieć. miał w głowie mętlik, zwłaszcza po tym, co mu wczoraj pisała, bo to zburzyło jego plan nieodzywania się do niej :c zapukał.

miała dzisiaj wielkiego kaca, poszła więc otworzyć jakoś tak niechętnie, bo jak przejrzała swoje wysłane wiadomości z wczoraj, była w czarnej dupie. przyjrzała się sobie i związała włosy. otworzyła drzwi - wejdź - powiedziała tylko i spojrzała się na niego

wszedł więc, zastanawiając się dopiero teraz nad tym, że mógł jej kupić jakieś kwiatki... pewnie chciał ją przeprosić. - cześć - powiedział, chociaż już się witali. pocałował ją w policzek. - wow, wyglądasz na chorą. wszystko w porządku? - zapytał, przyglądając jej się uważnie i mając nadzieję, że nie wyglądała tak marnie przez niego.

- yyy mam kaca - powiedziała spokojnie i z uśmiechem, ale zaraz spochmurniała. rozejrzała się dookoła - chcesz może trochę wody? albo kawy, cokolwiek do picia? - zapytała się go i oblizała usta. uśmiechnęła się do siebie i pociągnęła nosem. zaraz cofnęła się trochę i oparła się o ścianę. zaraz spojrzała się na niego i pociągnęła znowu nosem - wejdź dalej, rozgość się - zaproponowała.

- nie, nie chcę, piłem herbatę przed wyjściem - powiedział i wszedł pewnie do salonu, gdzie usiadł na kanapie i znowuż przyjrzał jej się uważnie. no tak, o kacu nie pomyślał i obstawiał jakieś przeziębienie. miał nadzieję, że nie popadła teraz przez niego w jakiś alkoholizm, czy coś takiego. - hm, więc... myślałem trochę o tym, co wczoraj pisałaś, carmelle, ale właściwie to chyba nie wiem, co powinienem o tym myśleć - rzekł bez ładu i składu.

- huh no nie wiem, ale to wszystko jest prawda - powiedziała i skrzyżowała ręce na swoich piersiach i przyglądała się mu - wszystko jest prawdą, że ja sama za tobą tęsknię i to nawet bardzo, ale... ale właściwie nie ma żadnych ale - powiedziała i spojrzała się na swoje nogi, zaraz pociągnęła nosem i zaciągnęła się papierosem, pewnie teraz nimi smakowala i to całkiem seksowne. przygryzła wargę i rozpuścila włosy żeby teraz zakryć swoją twarz trochę czerwoną.

przygryzł wargi. nie wiedział, co ma jej teraz powiedzieć. w dalszym ciągu nie był gotów na nic poważniejszego, nie zmienił zdania co do tego i nie chciał jej też zranić, więc był trochę między młotem, a kowadłem; albo wbrew sobie, albo zranić carmelle, ciężki wybór. - nie wiem, co mam ci teraz powiedzieć, melle, naprawdę. chyba nie zmieniłem raczej zdania od naszej ostatniej rozmowy - zapalił też, bo się trochę denerwował.

- aha, no to skoro nie zmieniłeś zdania więc po co ta rozmowa? kazałam chyba ci przyjść jak zmienisz zdanie, z tego co oczywiście pamiętam - powiedziała i pokiwała głową. zaraz zaciągnęła się papierosem i przyjrzała się mu - przyjaźnić mamy się czy coś takiego teraz, tak? bo przecież skoro tak nie jesteś przekonany do związków, to mamy się w zamian przyjaźnić i ciągle sypiać ze sobą a ja będę cierpiała? coś chyba nie tak, nie sądzisz? - zapytała się go.

- nie, możemy się po prostu tylko przyjaźnić. bez seksu i innych takich - wzruszył ramionami. - i czuję się przez ciebie szantażowany, serio. jeśli nie chcę z tobą być, to mam spierdalać, tak? fajnie - prychnął, bo zrobiło mu się chyba nawet odrobinkę przykro w związku z tym, jednak nie chciał dać tego po sobie raczej poznać. zaciągnął się mocno papierosem.

- mam się przyjaźnić z facetem którego kocham od dwóch lat? czekaj, ale czegoś tutaj nie rozumiem. mam cierpieć a ty masz mieć mnie za zwykłą przyjaciółkę i nic więcej, mam patrzeć jak spotykasz się z innymi i doradzać ci w sprawach jakiś dziewczyn? - zapytała się go, pewnie łza jej jedna poleciała na policzku i tylko szybko ją wytarła udając że wszystko jest z nią w porządku. zgasiła papierosa i pociągnęła nosem. zaraz spojrzała się na niego i na swoje okna.

- nie chodzi mi o to, żebyś mi doradzała, bo nie masz w czym, nie mam zamiaru się z nikim wiązać, to nie tak, że nie chcę być tylko z tobą - zgasił też papierosa, rozgniatając go z furią xd - nie wiem, czego ode mnie oczekujesz. nie zmienię zdania, a przynajmniej nie prędko, więc skoro nie chcesz mnie więcej widzieć i tak dalej, to nie pisz do mnie już, po prostu.