przyprowadzil wiec mandy do swojego mieszkania i mial w nim troche balagan, ale to nic i mial nadzieje, ze nie byla pedantka i nie ucieknie z krzykiem. - okej, rozgosc sie, zaraz przyniose gitare - powiedzial, przepuszczajac ja w drzwiach i sciagnal buty, ale nie jej, tylko swoje no nie... - chcesz cos do picia? - zapytal i zastanawial sie gdzie ma gitare.

ona swoje tez zdjela, chociaz bala sie ze w cos wdepnie. przeszla do salonu lub jakiejkolwiek kanapy czy czegos w ten desen, potykajac sie o jego gacie. okej moze nie az tak. - ladnie tu masz - zauwazyla niepewnie przygladajac sie karaluchowi wiekszemu od niej. okej tez nie. usiadla na kanapie. - hmm. nie, dzieki!

- jak czasem tu posprzatam, to jest ladniej, ale rzadko mi sie chce sprzatac, wiec uwierz mi na slowo... zaprosze cie jak posprzatam, okej? - usmiechnal sie i nie przyniosl jej nic do picia, skoro nie chciala, ale za to przyniosl skads gitare i wrocil do salonu, siadajac obok niej. nie opisze tego zbyt obrazowo, bo nie znam sie na gitarach, wiec nie wiem jak sie nazywa to wszystko, aczkolwiek najpierw sam jej cos zagral, a potem podal jej gitare i zaczal ja uczyc!!!!!!

- moze powinienes zatrudnic kogos do sprzatania? - podsunela mu delikatnie bo nie wiedziala czy nie jest przewrazliwiony na punkcie pieniedzy czy cos, bo rozne rzeczy chodza po ludziach i moze przepil wszystko w las vegas czy cos wiec wolala zeby sie nie gniewac. oparl sie jego ramie ale nie jak o fotel, tylko tak normalnie, bo skoro ja uczyl to pewnie siedziala tak przed nim i w ogole. - to skomplikowane - powiedziala kiedy po raz 7777 nie umiala zagrac dobrze..hm...cedur...

- czy ja wiem? nie chce mi sie szukac zadnych ofert - powiedzial, chociaz to przeciez chwila. pewnie w glebi ducha byl skapcem jak scrooge i to wszystko dlatego... - musze nad tym pomyslec - mruknal jednak i ulozyl jej palce odpowiednio na gryfie. - ale to nie jest nic trudnego - zasmial sie, no coz, dla niego nie bylo, skoro gral od paru lat, dla niej moglo byc.

- mowilam ci ze mam dwie lewe rece. nic nie potrafie! - westchnela, ale nie rozzala sie zbytnio nad soba i probowala znowu cos tam zagrac, ale pewnie niezbyt jej szlo rzeczywiscie. - jestem koszmarna. powinnam placic ci za te lekcje zeby oplacalo ci sie siedzenie z takim beztalenciem! - miala niska samoocene, widac?

- no przestan, mandy, przesadzasz - westchnal i jeszcze raz cierpliwie pokazal jej, co mial robic. raczej nie byl niecierpliwy, chyba ze chodzilo o seks. okej, jednak bywal niecierpliwy ale teraz jednak wykazywal sie duza cierpliwoscia, uznajac, ze na pewno mu sie to oplaci, bo tak calkiem bezinteresownie chyba jednak tego nie robil. - sprobuj jeszcze raz. chcesz odpoczac?

- chce, bo bardzo sie zmeczylam, wiesz - powiedziala chociaz wcale nie zmeczyla sie, zeby nie bylo...! - ale jednak napilabym sie czegos - podsunela, patrzac wrogo na gitare..dlugi post..

- no dobra - wzial od niej gitare i oparl ja o sciane gdzies, bo nie chcialo mu sie jej odnosic do futeralu, znajdujacym sie w innym pokoju. - co bys chciala? sok, kawa, herbata, woda, piwo, wino... - zaczal wyliczac. on pijal na ogol samo piwo i czasem jakas cole, nie odzywial sie zdrowo, ale to nic, nie zwracal na to uwagi. - moge ci jeszcze zrobic kakao, jesli mam mleko.