Corinne, z nazwiska Dubois, urodziła się 9 września 1990 r. w Paryżu. Nie mieszkała jednak, jak większość z was sobie marzy, na pewnym poddaszu, a jej mama nie była malarką. Pójdźmy o krok dalej. To Corinne w tej rodzinie była najbardziej uzdolniona i to właśnie ona malowała. Jej mama była adwokatką, a ojciec sprowadzał samochody z Belgii, pomimo to, nie byli jakcyś super bogaci, może mieli nieco więcej kasy niż przeciętni ludzie, ale nie podcierali się nią, no. W ogóle... Co tam jeszcze... Ma młodszego i starszego brata. Starszy to synek rodziców, lizus i w ogóle cham ze wsi. Lubię mówić w ogóle i Corinne też, bo to fajne słowo, nie trzeba się tak precyzować. Dziewczyna do Saint Tropez pojechała do brata, który wcześniej uciekł z domu, bo nie lubił bekonu. Nie wiem, nigdy nie jadłam bekonu, ale załóżmy, że Corinne jest wrażliwa na cierpienie zwierząt i w ogóle nie lubi mięsa więc jest wegetarianką. Zamiast mięsa obżera się czekoladą, dlatego gdzieniegdzie ma brzydkie oponki i cellulit ale z tym walczy (aha, jasne...) pomimo braku jakiejkolwiek silnej czy nie woli. Lubi sobie długo pospać, nie zarabia, więc sobie może pozwolić. Za to maluje do późna w towarzystwie dymu papierosowego, bo jak otworzy okno, to jej komarów naleci -.-

akcept, tylko awatar.

heidi