i pewie panował tutaj nieład, powiedzmy, że artystyczny. pełno płyt, książek, zdjęć, winyle, gdzieś w kącie stał gramofon, pare kartonów i po całym pokoju walały się rzeczy. małe m2 + łazienka, a zdziwilibyście się ile tu można było rzeczy pomieścić. - nie przestrasz się tego bałaganu. dopiero co, się przeprowadziłam. - ostrzegła i otworzyła przed nim stare, skrzypiące drzwi. - rozgość się. - uśmiechnęła się serdecznie, właściwie to cały czas się uśmiechała, bo czuła, że z thierry'ego to fajny gość. podążyła do kuchnii i po chwili wróciła z dwoma szklaneczkami wody z lodem. - nawet się nie przedstawiłam. - stwierdziła po chwili, podając mu szklanke. - jestem reggie.

- reggie. to jakieś od regine, no nie? - zainteresował się, ponieważ nie mógł zobaczyć jej nicka. najbardziej jednak reggie rymowało mu się z fergie, choć wiedział, że takim żartem nie nalezałoby zarzucać, mogła na przykład nie lubić jej piosenek czy też osoby. kojarzyło mu się trochę też z reggae, również bardzo ciekawie. przysiadł na kanapie, która lekko się pod nim zapadała w poduszkach i rozejrzał się z zaciekawieniem. - bardzo tu u ciebie klimatycznie. rzadko bywam w takich mieszkaniach, a u ciebie to tak... hm... nie wiem. miło - powiedział. - może bym sobie przeprał tę koszulę? gdzie masz łazienkę?

fergie jest w porządku. : d - o, dziękuję, ale jeszcze nie jest umeblowane do końca. poczekaj na efekt końcowy. - uśmiechnęła się wesoło, jakby bez powodu. - ja powinnam przeprać Twoją koszule, w końcu to całe zajście to moja wina. - znów poczuła to dziwaczne zakłopotanie, mimo iż wiedziała, że thierry, nie ma do niej o to wielkiego żalu. - w zasadzie, od razu wiedziałam, że pomysł z podjęciem pracy jako kelnerka to nie jest dobry pomysł. to nie moje przeznaczenie. - podsumowała i otworzyla szeroko drzwi od tarasu, który był wiekszy od jej mieszkania i znajdował się na najwyższym piętrze, czyli piątym. - poszukaj jakiejś fajnej płyty, a ja w tym czasie przepiorę Twoją koszule. - powiedziała i czekała, aż ją zdejmie. a w kolekcji płyt reggie można było znaleźć doslownie wszystko począwszy od raya charlsa kończąc na jimim hendrixie, franku sinatrze, the kooks etc. :d

wstał z kanapy, ponieważ uznał, że nie będzie zdejmował swej koszuli na siedząco. efekt zazwyczaj był lepszy na stojąco. kiedy siedział, na brzuchu mogły mu się jednak robić niecne fałdki, nawet jeśli tylko skóry, bo był tak chudziutki, że prześwitywał, ale jednak wyobraźmy sobie, że miał również trochę mięśni, jako że zajmował się kolarstwem i codziennie zwykł robić co najmniej pięćdziesiąt kilometrów. rozpiął swoją koszulę i zsunął z ramion, po czym podał ją jej. pachniała ładnie, w tym momencie jakimiś kenzo i wylaną na koszulę kawą.
- okay, skoro tak, to wypierz ją. znaczy przepierz. cokolwiek, nie wiem nawet, jak to się nazywa. nie orientuję sie w takich terminach - rzucił, targając swoje i tak już nieco poczochrane włosy. - hmmm - mruknał, rozglądając się. lubił tu się rozglądać, widać znalazł nową pasję. - zaraz to przejrzę i w ogóle. cudowny taras, pewnie fajnie się tu opala? - rzekł, wskazując ręką w stronę tarasu, a potem przykucnął przy winylach.

pewnie poszła do łazienki, zająć się spraniem plamy po kawie, zajęło jej to jakieś niecałe pięć minut, po czym znów wróciła do thierry'ego i przewiesiła koszule przez oparcie od krzesła, bo uznała, że musi troche obeschnąć, czy też stwierdziła, że woli podziwiać klate thierry'ego bez odzienia. :d - i co masz jakąś miłą płytke? - zapytała i chwyciła za szklanke z wodą, wychodząc na taras i opierając się o poręcz, spoglądając w gwiazdy i przysłuchując się w szum fal i odgłosy mew. - taras jest fajny, ale i tak większość czasu spedzam na opalaniu na plaży. - stwierdziła. -mieszkasz w saint tropez czy spędzasz tu wakacje, czy coś Cie tu sprowadza? - zapytała zaciekawiona.

- mieszkam całe życie. tego nie nazwę wakacjami - westchnął i wybrał płytę boba marleya. lubił klasyków, a dzisiejszy wieczór i klimat wprawił go w marleyowski nastrój, wiec czemu by nie. chwycił za swoją wodę z lodem, ktory w połowie zdążył sie już roztopić, aczkolwiek szklanka była przyjemnie chłodna tak samo jak i napój, który trafił do jego gardła w przeciągu kilku sekund, kiedy to opróżnił zachłannie swą szklankę. wolałby bić z butelki z gwinta i to półtorej litra na raz, jednak nie chciał być nachalny nawet mimo tego, że przecież wylała kawę na jego koszulę. wyszedł na taras i oparł się na barierce tuż obok. - ja nie potrafię bezczynnie leżeć. zawsze muszę być w ruchu, inaczej wariuję. wiec jesteś kelnerką, tak? - uniósł jedną brew. zainteresował się, wow!

przyglądała mu się dokładnie, mimo iż za dużo nie widziała, bowiem jego twarz oświecało tylko światło książyca. - nie, oczywiście, że nie. moim przeznaczeniem jest film. bynajmniej tak sądzę. jestem aktorką, to znaczy zagrałam pare ról w filmach, ale jestem przekonana, że moje pięć minut jeszcze nadejdzie. - stwierdziła uśmiechając się do niego. - a bycie kelnerką to tylko chwilowa robota, żebym nie narzekała na brak zajęć wieczorami. od października zaczynam nauke na akademii filmowej. - upiła do końca wode z szklanki i znów wbiła zielone oczy w thierry'ego. - więc zdradz tajemnice, czym się zajmujesz w st tropez? - dopytywała dalej.

- bynajmniej nie opierdalam się - wyznał z grubej rury i odbił się od barjerki. kiedy się o nią opierał, musiał wykręcać głowę w stronę reggie, a to po dłuższej chwili stawało się męczące. przysiadł wiec na brzegu jakiegoś leżaka, który pewnie stał na tym tarasie, bo tak mi pasuje. rozkraczył się jak to zwykle bywa i zadarł głowę, by móc jej patrzeć prosto w oczy. podobały mu się te jej urocze tęczówki. - jestem kolarzem, no wiesz, takim zawodowym. póki co dopiero zacząłem się wkręcać w branżę - powiedział. - naprawdę? grałaś w filmach? o ja! może jakieś już widziałem, co?

sooory, ale nie mam już siły odpisać, dokończymy jutro albo coś. dobranoc. ; *

więc pewnie wziął jej numer, ubrał koszulę, podziękował za picie, pożegnał się i poszedł do domu.